Nadchodzi czas świeckich

Dlaczego nie mieliby uczestniczyć w synodach, głosić homilii czy zarządzać finansami wspólnot?

09.03.2020

Czyta się kilka minut

Obrzędy Środy Popielcowej w Paranaque, Filipiny, 26 lutego 2020 r. / EZRA ACAYAN / GETTY IMAGES
Obrzędy Środy Popielcowej w Paranaque, Filipiny, 26 lutego 2020 r. / EZRA ACAYAN / GETTY IMAGES

Ostatnia adhortacja Franciszka „Umiłowana Amazonia” dla wielu katolików okazała się zaskoczeniem i rozczarowaniem. Zakończony w październiku ubiegłego roku synod poświęcony ewangelizacji obszaru Amazonii wydawał się swoistym poligonem doświadczalnym. Spodziewano się, że gwałtowne niejednokrotnie dyskusje zaowocują rozwiązaniami, które rozpoczną zmianę oblicza Kościoła nie tylko w dorzeczu największej rzeki Ameryki Południowej, ale i na całym świecie.

Katolicyzm zmaga się przecież z ewidentnym kryzysem, którego najjaskrawszym symptomem jest skala ujawnionych skandali seksualnych z udziałem duchownych. Zdaniem licznych wyznawców łacińskiego chrześcijaństwa (wywodzących się zarówno ze środowisk „tradycjonalistyczno-konserwatywnych”, jak i „progresywno-liberalnych”) Kościół powinien jak najszybciej dać skuteczny odpór samowyniszczającej tendencji, jakiej współcześnie doświadcza (jakkolwiek wymienione środowiska proponują odmienne środki zaradcze).

Franciszek wielokrotnie jako główną przyczynę problemów globalnej wspólnoty, której przewodzi, wskazywał klerykalizm – z gruntu niewłaściwy sposób sprawowania władzy duszpasterskiej przez duchownych. Nie jest to zresztą wyłączna choroba duchowieństwa. Są nią zainfekowani również świeccy. Czy uzdrowienia należy szukać w przekształceniu modelu władzy duchownej, jaki został wypracowany dotąd przez katolicką tradycję? Katoliccy konserwatyści ratunku upatrują zwykle w powrocie do rzekomo „zdrowych form”, które wedle nich wystarczająco dobrze i skutecznie działały w Kościele przed Soborem Watykańskim II. Dla innych jest oczywiste, że takiego prostego powrotu być nie może. To również, jak się zdaje, stanowisko Franciszka, który jednak ostatnio ostrożniej wypowiada się na temat ewentualnego szybkiego wprowadzania radykalnych zmian.

W osobie Chrystusa

Synod amazoński po raz kolejny ujawnił wewnątrzkościelne napięcia dotyczące klerykalizmu i podziału władzy w Kościele. Amazonia, choć pod wieloma względami jest w światowym katolicyzmie regionem szczególnym, boryka się z problemami, które dotykają w dużej mierze także katolików w zlaicyzowanych krajach Zachodu (i wcale nie chodzi tu tylko o Niemcy). W jednym i drugim przypadku nie ma np. wystarczającej liczby powołań kapłańskich, skutkiem czego w wielu parafiach miesiącami nie jest odprawiana Eucharystia – wedle nauczania Vaticanum II „szczyt i źródło” prawdziwie chrześcijańskiego życia. Z konieczności zatem wspólnotom przewodzą świeccy liderzy (często liderki), których status jest w kościelnym systemie władzy mocno problematyczny.

Franciszek docenia wagę działań świeckich liderów w Kościele, gdy pisze w ostatniej adhortacji: „Świeccy mogą głosić Słowo, uczyć, organizować swoje wspólnoty, sprawować niektóre sakramenty, szukać różnych dróg wyrażania pobożności ludowej i rozwijać mnóstwo darów, które wylewa na nich Duch Święty. Potrzebują jednak sprawowania Eucharystii, ponieważ »tworzy ona Kościół«, i dochodzimy do wniosku, że »nie zbuduje się żadnej wspólnoty chrześcijańskiej, jeśli nie jest ona zakorzeniona w celebracji Najświętszej Eucharystii«. Jeśli naprawdę wierzymy, że tak jest, pilnie trzeba sprawić, aby ludy amazońskie nie były pozbawione tego pokarmu nowego życia i sakramentu przebaczenia” („Umiłowana Amazonia”, 89).

Wedle papieża jest zatem oczywiste, że wspomniane przezeń w powyższym tekście dwa sakramenty nie mogą się obyć bez udziału kapłanów. Wolno jednak mniemać, że Franciszek, który wielokrotnie krytykował klerykalizm, ma jasną świadomość, iż w katolickiej teologii kapłaństwa są pewne aspekty dla wspólnoty Kościoła niebezpieczne. Wielu duchownych i świeckich wierzy przecież, że katoliccy kapłani działają in persona Christi („w osobie Chrystusa” – tzn. najpełniej reprezentują Zbawiciela) oraz że są oni jak alter Christus („drugi Chrystus”). Z tego powodu powinno im przysługiwać to samo, co wedle Apokalipsy św. Jana przysługuje samemu Odkupicielowi: „potęga i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwała, i błogosławieństwo” (por. Ap 5, 12).

Niestety, wiara ta niejednokrotnie stawała się powodem wykorzystywania przez księży tych, którzy nie przystąpili do sakramentu święceń. Ontologiczna niemalże wyjątkowość, jaką liczni katolicy wiążą ze stanem kapłańskim, z całą pewnością przyczyniła się do przestępstw seksualnych (wiadomo, że nawet rodzice często nie wierzyli swoim krzywdzonym przez kapłanów dzieciom, bo przecież „ktoś reprezentujący Chrystusa nie może dopuszczać się takich czynów”) oraz tuszowania ich przez mającą poczucie szczególnego wybrania kościelną hierarchię.

Służba i władza

Z drugiej strony tradycyjna katolicka teologia urzędowego kapłaństwa zakłada (choć w dobie postępującej emancypacji kobiet stanowisko takie zdaje się wielu wiernym co najmniej deprymujące), że w owym kapłaństwie istotnie ma miejsce reprezentowanie Chrystusa. Z tego powodu trzeba brać pod uwagę, że przedwieczny Logos wcielił się w człowieka-mężczyznę.

Czy jednak w dobie obecnego kryzysu nie należałoby przemyśleć takiego rozumienia kapłaństwa na nowo? W „Umiłowanej Amazonii” Franciszek daje odpowiedź następującą: „Sposób ukształtowania życia i wykonywania posługi kapłanów nie jest monolityczny i nabiera odmiennych odcieni w różnych miejscach ziemi. Dlatego ważne jest ustalenie, co jest najbardziej specyficzne dla kapłana, do czego nie można delegować. Odpowiedź znajduje się w sakramencie święceń, który upodabnia go do Chrystusa Kapłana. I pierwszy wniosek jest taki, że ten wyłączny charakter, otrzymany w święceniach, uzdalnia tylko jego do przewodniczenia Eucharystii. Jest to jego funkcja szczególna, główna, do której nie może delegować kogoś innego. Niektórzy uważają, że tym, co wyróżnia kapłana, jest władza, fakt bycia najwyższym autorytetem wspólnoty. Ale św. Jan Paweł II wyjaśnił, że chociaż kapłaństwo jest uważane za „hierarchiczne”, funkcja ta nie oznacza wyższej nad innymi pozycji, ale „całkowicie jest podporządkowana świętości członków Chrystusa” („Umiłowana Amazonia”, 87).

Kapłaństwo urzędowe to zatem szczególna służba, która ma prowadzić do świętości wszystkich wiernych Kościoła. Jednak służba ta wiąże się też z władzą, którą, jak pisze Franciszek, „można otrzymać tylko w sakramencie święceń. Dlatego jedynie kapłan może powiedzieć: »To jest ciało moje«. Są też inne słowa, które tylko on może wypowiedzieć: »Odpuszczam tobie grzechy«. Przebaczenie sakramentalne służy bowiem godnemu sprawowaniu Eucharystii. W tych dwóch sakramentach znajduje się istota jego wyłącznej tożsamości” („Umiłowana Amazonia”, 88).

Czy jednak władza kapłańska ogranicza się do szafarstwa Eucharystii i spowiedzi? Z pewnością nie jest to stanowisko prezentowane w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Powtórzona w nim bowiem została uświęcona wielowiekową tradycją doktryna o „władzach” (czy też „zadaniach” – łac. munera) związanych z sakramentem święceń. Katechizm wymienia trzy takie władze: munus docendi (władza nauczania), munus sanctificandi (władza sprawowania sakramentów) i munus regendi (władza zarządzania powierzonym kapłanowi ludem). Najpełniej władze urzeczywistniają się w działalności biskupów (bo w godności i posłudze biskupiej – wedle teologii przyjętej ostatecznie na Soborze Watykańskim II – objawia się „pełnia sakramentalnego kapłaństwa”).

Niestety, szokujące świadectwa ofiar wykorzystanych seksualnie przez księży dowodzą niezbicie, że grzech ujawnił się w każdym z owych trzech wymiarów władzy kapłańskiej. W każdym z nich urzeczywistniały się nie tylko moralne, duchowe, ale i teologiczne perwersje.

Władza i grzech

Tak się działo nawet w przypadku munus sanctificandi. Wiadomo przecież, że do molestowania penitentów wielokrotnie dochodziło w trakcie spowiedzi. Ministranci bywali gwałceni przez księży tuż przed mszą albo po jej zakończeniu. Zdarzało się, że kapłani krzywdzili swe ofiary w pobliżu tabernakulum, tłumacząc, że w takich chwilach „dobrze być blisko uświęcającej miłości Chrystusa”. To zatem, co w ujęciu Franciszka wydaje się esencją urzędowego kapłaństwa, niejednokrotnie stawało się okazją do grzechu.

Z kolei w przypadku munus regendi trudno zaprzeczyć, że władza ta nieraz służyła tuszowaniu przestępstw seksualnych i przenoszeniu sprawców w bezpieczne dla nich miejsca. Jedynie biskup ma bowiem władzę, by zlecać w ramach diecezji transfery księży. Dyskusja o kapłańskiej władzy rządzenia jest zatem w Kościele palącą koniecznością.

Nie inaczej wygląda to w odniesieniu do munus docendi. Dawniej księża byli najlepiej wykształconymi teologicznie członkami Kościoła. Nic dziwnego, że odpowiadali za przekaz wiary. Dziś (choć nie dotyczy to wszystkich regionów świata) dostęp do wiedzy jest szeroki: świeccy często lepiej znają się na teologii niż księża (a nawet biskupi). Mimo to Katechizm utrzymuje, że „władza nauczania” związana jest z kapłaństwem urzędowym, jakby to ono samo z siebie było źródłem wiedzy. Ostatecznie (a pogląd taki to element tradycji od chrześcijańskiej starożytności) munus docendi najpełniej ma się realizować jako prerogatywa biskupów. Oto dlaczego mają oni wyłączne prawo głosu na soborach i synodach (w zgromadzeniach tych świeccy mogą być co najwyżej „audytorami”).

Czas świeckich

Ów katechizmowy trójpodział władzy w Kościele często nijak się ma do codziennych doświadczeń i pragnień wielu katolików. Ci z nich, którzy żyją w państwach demokratycznych, zastanawiają się, dlaczego Kościół nie próbował zastosować do swego funkcjonowania rozwiązań monteskiuszowskich. Papież, biskupi oraz delegowani przez biskupów prezbiterzy (raczej rzadko wierni spoza „stanu kapłańskiego”) na różnych poziomach dzierżą przecież władzę absolutną: są jednocześnie ustawodawcami, rządcami i sędziami. Nie dziwi więc, że samo wspominanie o „stanie kapłańskim” w epoce, w której znikły monarchie stanowe, wydaje się wielu katolikom rażącym anachronizmem.

Być może nadszedł już czas, by duchowieństwo podzieliło się swoją władzą ze świeckimi. Dlaczego wybijający się liderzy wspólnot czy wybitni teologowie, którzy nie przystąpili do sakramentu święceń, nie mogliby aktywnie i z prawem głosu uczestniczyć wraz z biskupami w soborach i synodach? Taką możliwość przyjęto w obecnie realizowanej w Niemczech Drodze Synodalnej. Można mieć pewność, że doświadczenia niemieckie w ten czy inny sposób znajdą przełożenie w życiu także innych lokalnych Kościołów.

Nie bardzo też czytelny jest już dziś sens zakazywania świeckim głoszenia homilii czy autorskiego (a nie tylko doradczego) udziału w przygotowywaniu oficjalnych kościelnych dokumentów. To, że mogliby oni również sprawować pieczę nad finansami lokalnych wspólnot, a także mieć wpływ na obsadę stanowisk w diecezjach czy nawet w rzymskiej Kurii, również nie wydaje się obecnie zgubnym postulatem. Tuszowanie skandali seksualnych uzmysłowiło wielu wiernym jeszcze to, że świeccy prawnicy powinni uczestniczyć w kościelnych postępowaniach sądowych (i to szczególnie w sprawach dotyczących duchownych właśnie). Sakrament święceń nie wydaje się koniecznie potrzebny do sprawowania wymienionych aktywności.

Bez wątpienia taki nowy podział władzy oznaczałby dla katolicyzmu rewolucję. Jej przedsmak dało się odczuć podczas obrad Synodu amazońskiego. Nie przypadkiem przecież niektórzy uczestnicy tego zgromadzenia proponowali jako antidotum na perwersje klerykalizmu dopuszczenie do święceń prezbiteratu „wypróbowanych mężczyzn” (a przynajmniej diakonów stałych), czy nawet kapłaństwo kobiet.

Franciszek w posynodalnej adhortacji konsekwentnie przeciwstawił się tym propozycjom, choć zaznaczył też, że „potrzebni są kapłani, ale to nie wyklucza, aby zwyczajnie diakoni stali – których powinno być znacznie więcej w Amazonii – a także zakonnice, jak i sami świeccy podejmowali ważne odpowiedzialności za rozwój wspólnot oraz aby dojrzewali w wypełnianiu tych funkcji dzięki odpowiedniemu towarzyszeniu. (...) Kościół o twarzach amazońskich wymaga stałej obecności dojrzałych liderów świeckich, obdarzonych autorytetem, znających języki, kultury, doświadczenia duchowe i styl życia we wspólnocie w każdym miejscu, pozostawiając jednocześnie miejsce dla wielości darów, jakie Duch Święty zasiewa we wszystkich. Ponieważ tam, gdzie istnieje szczególna potrzeba, On już zesłał charyzmaty, które pozwalają na nią odpowiedzieć. Wymaga to od Kościoła zdolności otwierania dróg śmiałości Ducha, by powierzyć i konkretnie umożliwić rozwój własnej kultury kościelnej, znacząco świeckiej. Wyzwania Amazonii wymagają od Kościoła szczególnego wysiłku, aby osiągnąć obecność w każdym miejscu, co jest możliwe tylko przy silnym udziale świeckich” („Umiłowana Amazonia” 92, 94).

Klerykalizacja kobiet

Nie ma wątpliwości, że papież nie ogranicza swej wiary w misję świeckich w Kościele wyłącznie do Amazonii. Mimo to wyraźnie wstrzymuje dyskusję na temat obowiązkowego celibatu księży i dopuszczenia kobiet do sakramentu święceń. W tej ostatniej sprawie, podkreślając mocno kobiecy wkład w działanie i rozwój wspólnot katolickich, raz jeszcze – w duchu Jana Pawła II – zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo klerykalizmu wiążące się z ewentualnym ustanowieniem kobiecego kapłaństwa urzędowego. Zdaniem Franciszka trzeba bowiem „uniknąć sprowadzenia naszego rozumienia Kościoła jedynie do struktur funkcjonalnych. Taki redukcjonizm doprowadziłby nas do myślenia, że można by kobietom udzielić statusu i większego udziału w Kościele tylko wtedy, gdyby otrzymały dostęp do sakramentu święceń. Takie jednak spojrzenie faktycznie ograniczyłoby perspektywy, poprowadziłoby nas do klerykalizacji kobiet, pomniejszyłoby wielką wartość tego, co już dały, i w subtelny sposób spowodowałoby zubożenie ich niezbędnego wkładu” („Umiłowana Amazonia”, 100).

Dlatego, jak mocno konstatuje papież, kobiety „powinny mieć dostęp do funkcji, jak również do posług kościelnych, które nie wymagają sakramentu święceń i pozwalają im lepiej wyrazić ich własną rolę. Należy pamiętać, że takie posługi wiążą się ze stabilnością, publicznym uznaniem i mandatem od biskupa. Powoduje to również, że kobiety miałyby realny i skuteczny wpływ na organizację, najważniejsze decyzje i kierowanie wspólnot, ale nadal czyniłyby to w stylu właściwym dla ich kobiecego charakteru” („Umiłowana Amazonia”, 103).

Czy znaczy to, że możliwe byłoby formalne ustanowienie diakonatu kobiet niezwiązanego z sakramentem święceń? Widać wyraźnie, że Franciszek optuje za dzieleniem się biskupów ich władzą także z kobietami, ale nie przedstawia w tej sprawie konkretnych rozwiązań.

Niezależnie jednak od „kwestii kobiecej” wydaje się, że dążeń do nowego podziału władzy w Kościele nie da się już powstrzymywać zbyt długo. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2020