Na ambonie świata

Na przełomie maja i czerwca odbył się w Trenčianskich Teplicach na Słowacji Europejski Kongres Świeckich Dominikanów, czyli spotkanie ludzi, którzy pozostając w świecie, starają się żyć charyzmatem dominikańskim. Na co dzień funkcjonują w rodzinach lub są osobami samotnymi. Pracują zawodowo, wykonują zwyczajne prace domowe, tworzą więzi przyjacielskie, udzielają się w rozmaitych ruchach i organizacjach. Jednocześnie drogi jest im ideał św. Dominika rozmawiania z Bogiem i o Bogu, wyrażony w sentencji contemplata aliis tradere: przekazywać innym owoce kontemplacji. Pragną poznawać Prawdę i głosić Słowo wszystkim i na wszystkie sposoby.

26.08.2008

Czyta się kilka minut

Gdy ich przedstawiciele spotkali się na Słowacji, próbowali opisać sytuację, która ich otacza. Rozmawiali o sekularyzacji, o starzeniu się swoich wspólnot, braku młodych ludzi w Kościele. Pytali, jak głosić, by przekaz Dobrej Nowiny dotarł do serc zobojętniałych chrześcijan i współczesnych pogan. Ich "wspólną konkluzją było stwierdzenie, że współczesny świat nie potrzebuje słów, ale przykładów - stąd niezbędne jest świadectwo życia pojedynczych osób i całych wspólnot".

Czytając wystąpienia świeckich dominikanów, zastanawiałem się jednak, czy dzisiejsi chrześcijanie mają dość odwagi, by konfrontować się z dzisiejszym światem, czy skupienie na sobie i swoich problemach nie okaże się silniejsze niż pragnienie głoszenia Dobrej Nowiny. Odniosłem bowiem wrażenie, że ich autorom brakuje postawy ofensywnej wypływającej z wiary, że Ewangelia jest wystarczającym uzasadnieniem ich istnienia, że rzeczywiście mają do zaproponowania współczesnemu człowiekowi skarb dający nowe życie. Gdy podzieliłem się z czytelnikami tą refleksją w artykule wstępnym, jedna z korektorek zanotowała na marginesie uwagę: "Trochę to brzmi, jakbyś ich postponował, jakby nie przekonywali cię swoimi tekstami".

Na pewno nie miałem zamiaru nikogo postponować, bo jestem przekonany o szczerej gorliwości świeckich dominikanów. Prawdą jest natomiast, że teksty wzbudzają mój niepokój, a konkluzję, że "współczesny świat nie potrzebuje słów, ale przykładów", czytam trochę jako wstyd przed otwartym przyznawaniem się do Jezusa. Co to bowiem znaczy, że świat nie potrzebuje słów? Czyżby głoszenie Słowa Życia należało już do przeszłości? Osobiście akcentowałbym jedność słów i czynów.

Coraz częściej w rozmowach z ludźmi słyszę pytanie, czy czas chrześcijaństwa w Europie się skończył, czy nie należymy do świata odchodzącego w przeszłość. Czy nie będzie podobnie jak w Afryce Północnej lub na Bliskim Wschodzie, że kwitnące kiedyś Kościoły chrześcijańskie znikną, ustępując miejsca wyznawcom islamu. Jeden z moich znajomych, ojciec trójki dorosłych dzieci, z zafrasowaniem zastanawiał się niedawno, czy nad jego grobem będzie miał kto zmówić pacierz. Patrząc bowiem na postawę swoich dzieci, ma co do tego poważne wątpliwości. Jeśli będziemy pasywni, jeśli nikt nie będzie chciał zająć miejsca na ambonie świata, te obawy bardzo szybko mogą stać się rzeczywistością.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2008