Moja egzystencja Jezusa

Chrześcijaństwo stawia przed nami Jezusa jako wyjątek, sugerując, że doświadczenie, które było jego udziałem, jest przed nami zamknięte. Na to Węcławski przystać nie może.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Znikająca opowieść /
Znikająca opowieść /

Wykłady założyciela Pracowni Pytań Granicznych spotkały się na łamach "TP" z ostrą krytyką, której wspólnym mianownikiem jest zarzut odrzucenia pytań o "obiektywne" istnienie Boga i "obiektywnie" Boską naturę Jezusa. Świadczy to jednak o niezrozumieniu metody badawczej, która kieruje owe pytania na płaszczyznę zmagania się człowieka z tajemnicą własnej egzystencji. Rzecz jest o tyle zaskakująca, że Węcławski stosuje podstawowe zasady klasycznej już metody nauk humanistycznych: myślenia hermeneutycznego, a zwłaszcza tej jego wersji, którą stworzył Martin Heidegger.

Próba rozumienia

Spróbujmy przybliżyć proponowany przez Węcławskiego sposób podejścia do kwestii Jezusa i Boga, eksponując jego charakter hermeneutyczny. Istotne jest to, że budzący tyle kontrowersji projekt ma charakter próby rozumienia, a nie tylko zdobycia wiedzy na pewien temat, jak to ma miejsce w naukach przyrodniczych i historycznych. Próba rozumienia ma to do siebie, że zmierza do odsłonięcia sensu bycia (powiedzmy w uproszczeniu "zagadki świata"), a nie tylko do ustalenia pewnych "obiektywnych" faktów i łączących je związków. Dla próby rozumienia zatem odwołanie do nauk takich jak religioznawstwo czy studia biblijne - od czego zresztą Węcławski nie stroni - może mieć wartość jedynie pomocniczą. Co więcej: w próbie rozumienia chodzi o pytanie o sens bycia, które jest "każdorazowo moje", gdyż to mnie owa "zagadka świata" dotyczy w sposób najbardziej bezpośredni i ostateczny - tak dalece, że nie da się go postawić w oderwaniu od pytania o moją własną egzystencję. W związku z tym próba rozumienia dokonuje się zawsze w perspektywie przedrozumienia, wyznaczanego przez status quo egzystencji pytającego, czyli przez sposób, w jaki pytający jest sobie samemu dany i jak w związku z tym już uprzednio samego siebie napotyka. Rozumienie nie może być nigdy pełne i ostateczne, ale jest i musi pozostać na zawsze próbą, niekończącym się, wciąż ponawianym zmierzaniem ku temu, co jako tajemnica bycia dotyczy mnie, a jednocześnie mnie przekracza, w swym pełnym sensie pozostając przede mną skryte.

Próba rozumienia dotyczy więc tego, co nie jest "obiektywne", czyli nie jest niezależnym ode mnie przedmiotem, który mogę z zewnątrz neutralnie obserwować i opisywać. Jednocześnie jednak nie chodzi o to, co tylko "subiektywne", w pełni immanentne, chodzi przecież o moje bycie w świecie - o bycie, które jest jednocześnie moje, a zarazem bez reszty mnie przekracza. Opozycja obiektywne-subiektywne jest w tym przypadku niemożliwa.

Pytanie o Boga

Przemyślenia Węcławskiego to właśnie taka próba rozumienia. Dotyczy ona zarówno kwestii Boga jako takiego, jak i życia Jezusa. Jeżeli pisze on, że nie jest najważniejsze rozstrzygnięcie, czy »obiektywnie« istnieje byt (...) który można oznaczać słowem Bóg", to nie chodzi o lekceważenie istnienia Boga czy o bagatelizowanie problemu Jego transcendencji. Chodzi o otwarcie zupełnie innej perspektywy, w której celem nie będzie poznanie faktu, że Bóg jest (względnie, że Go nie ma). W tej nowej perspektywie celem jest zrozumienie związku pytania o Boga, które wciąż niepokoi człowieka, z pytaniem o sens bycia, czyli o jakiś nieredukowalny aspekt egzystencji, otwierający ją na boskość i decydujący o tym, że takie pytanie mogę (muszę) postawić.

Można powiedzieć, że dążenie do poznania "obiektywnego" istnienia Boga jest wtórne wobec kwestii podstawowej, którą jest rozumienie sensu i ugruntowania tego pytania. Bez hermeneutycznej próby odkrycia jego sensotwórczej podstawy we mnie samym wszelkie dociekania na temat Boga przeradzają się w trudną do rozwiązania łamigłówkę dla wyjątkowo ambitnych.

Z drugiej strony, podjęcie takiej próby ujawnia, że przypisywanie Bogu "obiektywnego" istnienia w ogóle zniekształca sens Boskości. Bóg to nie coś, czego szukać można na zewnątrz nas, jako pewnego szczególnego jestestwa pośród innych "obiektywnych" bytów, które spotykamy w świecie. Bóg to nie zaświaty, czyli pewna szczególna postać tego, co "obiektywnie" poza nami. Radykalna transcendencja, wpisana w samo pojęcie Boga, oznacza bowiem, że wszystko, co może być umiejscowione w podmiotowo-przedmiotowej strukturze myślenia (jako "subiektywne" lub "obiektywne"), Bogiem być nie może. W przeciwnym razie Bóg byłby poddany ludzkiemu, skończonemu ujmowaniu rzeczywistości, co odzierałoby go z boskiej transcendencji.

Zacytuję Mistrza Eckharta: "Wielu prostych ludzi roi sobie, że powinni tak patrzeć na Boga, jakby stał tam, a oni tu. Tak nie jest. Bóg i ja jesteśmy jednym". Pytanie o "obiektywność" Boga odbiera mu boskość. Eckhart powie dosadnie, że takie stawianie kwestii znamionuje "głupotę" pytającego. Boskość w jej transcendencji otwiera się tylko i wyłącznie w ludzkiej próbie rozumienia sensu własnego bycia. Nie jako element odpowiedzi na to pytanie (co znów redukowałoby boską transcendencję), ale jako jednoczesna nieuchronność pytania i jego nierozstrzygalność wynikająca z tego, że pełen sens mojego bycia pozostaje skryty. Pytać o Boga to zatem wkraczać w horyzont, który rozpościera się w nierozstrzygalności samej egzystencji. W jej braku ugruntowania i pozostawaniu dla siebie tajemnicą.

Ponieważ egzystencja nigdy nie jest w stanie siebie wyjaśnić, wskazać na swoje "skąd" i "dokąd", dlatego nigdy się sobą nie zadowala, nigdy się w sobie nie wyczerpuje. Jest w sobie samej "pęknięta", "wewnętrznie" otwarta, przekracza siebie ku temu, co przyszłe, nieopanowane, Inne. Pozostaje więc dla siebie samej transcendentna.

Ta transcendencja egzystencji to właśnie ów, wspominany przez Węcławskiego, "punkt" we mnie samym, w którym może i musi się pojawić pytanie o Boga jako nierozstrzygalność pytania o moje bycie. W pytaniu tym chodzi więc o moją własną, źródłową prawdę, która nie jest "obiektywna", ale nie jest też "subiektywna", gdyż jest pytaniem o to, co "we mnie samym" pozostaje "nie-moje", co "we mnie samym" "mnie" najradykalniej przekracza i przewyższa. Bóg to więc nie "obiektywne" ugruntowanie bycia, ale zagadka bycia samego, a jednocześnie "moja własna" tajemnica.

Pytanie o Jezusa

Tylko po przyswojeniu tej trudnej, ale też niezwykle precyzyjnej próby rozumienia sensu pytania o Boga otwiera się możliwość właściwego ujęcia sposobu i celu rozważania kwestii Jezusa proponowanego przez poznańskiego profesora. Celem nie jest zdobycie "obiektywnej" wiedzy o autentycznych słowach i czynach Nauczyciela z Nazaretu. Nie oznacza to jednak, że dla Węcławskiego nie ma znaczenia, co naprawdę myślał i mówił Jezus, bo rzekomo wie to a priori lepiej niż przekaz zawarty w Nowym Testamencie. Przeciwnie: ta wiedza ma dla niego niezwykle doniosłe znaczenie, albowiem ma naprowadzić na Jezusowy sposób bycia, na sposób, w jaki przeżywał i rozumiał swoją bez reszty ludzką egzystencję w jej niezwykle bezpośrednim, na granicy pełnego utożsamienia, przeżywaniu bliskości Boga.

Egzystencja Jezusa nie jest tu celem samym w sobie. Zrozumienie Jego sposobu bycia ma mi dopomóc w zrozumieniu podstawowych struktur mojej egzystencji, zwłaszcza w jej boskim "pęknięciu", w otwarciu na Boskość bycia.

Ponieważ znajdujemy się w samym sercu hermeneutycznego koła, to samo zadanie można sformułować w sposób zupełnie odwrotny. Jakkolwiek niemożliwe pozostaje odnalezienie w przekazach, które dała nam do dyspozycji historia, wyraźnego i pełnego zapisu prawdy Jezusowej egzystencji (pozostały, zdaniem Węcławskiego, tylko zacierające się ślady), to jednak do ukrytej za religijną wykładnią chrześcijaństwa tajemnicy Jezusa można dotrzeć okrężną drogą poprzez zrozumienie sensu własnego bycia. A dokładnie: poprzez wydobycie z niego tego, co można by nazwać źródłowym doświadczeniem boskości, czyli tego, co jest nieredukowalnym elementem naszej własnej prawdy, prawdy naszego egzystowania. Dlatego Węcławski stara się "myśleć »o Bogu Jezusa/ Bogu w Jezusie« (...) zdając sobie sprawę z tego, do czego w nas i w naszym własnym doświadczeniu ów impuls apeluje".

Pytanie o chrześcijaństwo

Tak ambitnie sformułowanego zadania nie da się zrealizować na drogach, którymi przez wieki podąża do Jezusa chrześcijaństwo. Węcławski ma tego świadomość i stara się z niej wyciągać wszystkie, również dotyczące osobistego życia, konsekwencje. A ponieważ próbuje źródłowo rozczytać Jezusową egzystencję jako pewną możliwość własnej egzystencji, mianowicie jako możliwy sposób przeżywania wpisanej w nią transcendencji, dlatego odrzuca "obiektywne" utożsamienie (przez religijną tradycję chrześcijaństwa) człowieka i Boga w Jezusie. Jest to bowiem, jego zdaniem, taka interpretacja, która, leżąc u podstaw pewnego systemu wierzeń, zamyka drogę do zrozumienia "bogoczłowieczej" struktury egzystencji jako takiej. Chrześcijaństwo stawia przed nami Jezusa jako wyjątek, sugerując, że doświadczenie, które było jego udziałem, jest przed nami zamknięte i że tylko "wszczepienie" w Jego Kościół może dać nam szansę na dostąpienie tego, co w perspektywie naszej "natury" musi pozostać niedostępne. Na to Węcławski przystać nie może.

Sądzę, że możliwość rzetelnej dyskusji z twórcą Pracowni Pytań Granicznych, dyskusji, która przemawiałaby na gruncie jego własnego myślenia, otwiera się dopiero w tym momencie. Być może bowiem droga do Jezusowej egzystencji możliwa byłaby również na gruncie chrześcijaństwa, w formie dogłębnej reinterpretacji dogmatu chrystologicznego. Jest to oczywiście zadanie na granicy możliwości przeprowadzenia, a odrzucanie przez kościelny urząd takich postaci jak Mistrz Eckhart nie otwiera bynajmniej obiecującej perspektywy. Tak czy inaczej chciałbym zasugerować krytykom próby Tomasza Węcławskiego, że powinni (w imię deklarowanej miłości do Jezusa) potraktować ją jako szansę, wyzwanie i inspirację, aby nauczyć się stawiać pytanie o Boga, a zwłaszcza o Boga w Jezusie, z równą determinacją i konsekwencją. Nie zadowalając się uświęconymi i danymi raz na zawsze wykładniami tradycji, ale szukając najbardziej źródłowych doświadczeń i określeń egzystencji, które były udziałem Jezusa i są możliwością rozpościerającą się wciąż przed nami.

Dr Piotr Augustyniak (ur. 1977) jest adiunktem w Katedrze Filozofii Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, stałym współpracownikiem "Przeglądu Politycznego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008