Mocarstwo zrobione w balona: dlaczego czasy balonów szpiegowskich dobiegają końca

Choć to 250-letnia technologia, miała zalety bezcenne nawet dla najbogatszych armii.

15.02.2023

Czyta się kilka minut

Chiński balon szpiegowski nad Montaną, USA – zdjęcie wykonane przez mieszkańca Billings w stanie Montana 1 lutego 2023 r. /  / fot. Chase Doak / Wikimedia Commons
Chiński balon szpiegowski nad Montaną, USA – zdjęcie wykonane przez mieszkańca Billings w stanie Montana 1 lutego 2023 r. / / fot. Chase Doak / Wikimedia Commons

Dostajemy na ten temat wiele pytań, ale nic nie wskazuje, że mamy tu do czynienia z Obcymi czy działalnością pozaziemską” – tak rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre podsumowała zestrzelenie trzech niezidentyfikowanych obiektów, które wtargnęły w przestrzeń powietrzną USA i Kanady w ciągu 72 godzin. 

W ciągu jednego weekendu amerykańskie myśliwce zestrzeliły trzy niezidentyfikowane obiekty nad Alaską, kanadyjskim Jukonem i jeziorem Huron. Kilka dni wcześniej myśliwiec F-22 zniszczył za pomocą rakiety Sidewinder chiński balon dryfujący wysoko nad Myrtle Beach w Karolinie Południowej. 

Amerykańskie siły powietrzne nie walczą więc z inwazją z innej planety, mogłoby się jednak wydawać, że walczą z najeźdźcami z zupełnie innego czasu. Bo jak wytłumaczyć fakt, że w erze wszechobecnych satelitów którykolwiek kraj zdecydowałby się na wykorzystywanie w celach szpiegowskich technologii tak zabytkowej, jak balony?

„Wrogie siły nad Paryżem”: wojskowi patrzą w niebo

Pentagon twierdzi, że flota chińskich balonów szpiegowskich operuje nad półkulą północną od co najmniej kilku lat. Oprócz obiektów wykrytych nad Ameryką Płn., USA zidentyfikowały też obiekt, który przeleciał nad Kostaryką, Kolumbią i Wenezuelą. Tajwan dodał, że nad jego terytorium zaobserwowano co najmniej kilkadziesiąt podobnych obiektów.  


CZYTAJ TAKŻE: Balon nad głowami – jak Chińczycy testują USA


Balonów wypatruje też Europa. W zeszłym miesiącu gen. Stephane Mille, szef sztabu francuskich sił powietrzno-kosmicznych, zapowiedział, że Paryż zacznie bardzo poważnie przyglądać się temu, co dzieje się w dotąd „niewykorzystanej” strefie obejmującej najwyższe warstwy atmosfery, od wysokości 20 km nad powierzchnią Ziemi aż do granicy kosmosu. „Czy na pewno chcemy, żeby balon wysłany przez wrogie siły wisiał nad Paryżem, obserwując nasze wszystkie poczynania, bez możliwości przeciwdziałania z naszej strony?” – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami.

Obawa jest poważna, bo balony, kiedyś uważane za „satelity szpiegowskie dla biedoty”, dziś ponownie uchodzą za jedne z najefektywniejszych narzędzi w szpiegowskich arsenałach. Dzięki galopującemu postępowi techniki są w stanie przenosić pakiety czujników o możliwościach niewspółmiernie większych niż oferowane przez warte miliardy satelity. Są przy tym stosunkowo tanie, łatwe w wykorzystaniu, elastyczne i, co udowodniły ostatnie wydarzenia, bardzo trudne do wykrycia. Całkiem nieźle jak na technologię sprzed niemal ćwierć tysiąclecia. 

Zimnowojenna epoka balonów się nie skończyła

Wystarczyło nieco ponad 10 lat, by pierwsza stworzona przez człowieka maszyna latająca została zaprzęgnięta do szpiegowania wrogów. W 1794 r., niewiele ponad dekadę od pierwszego załogowego lotu balonu braci Montgolfier, aerostat wzniósł się nad pole bitwy w belgijskim Fleurus. Miał dostarczać informacji o ruchach antyfrancuskiej koalicji, i choć zdaniem sztabowców francuskiej armii okazał się w gruncie rzeczy bezużyteczny, stanowił ważny pierwszy krok na drodze do wszechobecnego, powietrznego szpiegostwa.

Podczas wojny secesyjnej siły Północy korzystały z balonów dla rozpoznawania pozycji wroga. W trakcie oblężenia Paryża w 1870 r. przenosiły meldunki ze stolicy do francuskiego dowództwa. W czasach I wojny światowej obserwatorzy w balonach zacumowanych za linią frontu naprowadzali ogień artyleryjski. 

Wielką karierę balony szpiegowskie zrobiły jednak już po II wojnie światowej. W latach 50. i 60., w ramach programu Moby Dick, Amerykanie wysłali tysiące balonów szpiegowskich w przestrzeń powietrzną ZSRR i Układu Warszawskiego. Choć były powolne, latały zbyt wysoko, by prymitywne myśliwce czy systemy obrony przeciwlotniczej były w stanie z nimi walczyć. Wojskowi mogli tylko bezsilnie patrzeć, jak powietrzny szpieg robi im zdjęcia. 

Wydawałoby się, że nastanie ery samolotów i satelitów szpiegowskich skończy ostatecznie erę balonów. Nic bardziej mylnego. Rozjuszony bezkarnością amerykańskich aerostatów ZSRR zaczął produkować własne. W 1956 r. powołano do życia biuro projektowe OKB-424, które w ciągu kolejnych dziesięcioleci opracowało około 20 balonów o różnych zastosowaniach. Od stratosferycznych balonów zwiadowczych po aerostaty, których funkcją miało być rozrzucanie na terytorium wroga ulotek lub aluminiowych „śmieci” zakłócających działanie radarów. 

Te ostatnie miały być ostatnio wykorzystywane nad Ukrainą dla utrudnienia przechwytywania ataków irańskich dronów kamikadze. 

Amerykanie, choć w latach 60. zastąpili balony satelitami, nie pożegnali się z nimi na długo. Nawet w czasie wojny w Afganistanie amerykańskich baz strzegły wyposażone w cały arsenał czujników zacumowane linami do ziemi aerostaty. A i to tylko niewielki fragment wysiłków wkładanych przez Pentagon w rozbudowę balonowej floty. W 2019 r. nad USA przeprowadzono dwa niezależne eksperymenty z wykorzystaniem flotylli rozpoznawczych balonów: projekty ALTA i COLD STAR. Ten drugi miał być na tyle udany, że w ubiegłym roku został przekazany wojskowym. Pentagon w ubiegłym roku wydał na stratosferyczne balony ponad 27 mln dolarów. Wiadomo nawet z grubsza, gdzie i w jakim celu miałyby być stosowane. W 2017 r. adm. Kurt Tidd, ówczesny dowódca Dowództwa Południowego USA, którego rewir obejmuje Amerykę Południową, oświadczył, że balony mogą zupełnie zmienić to, w jaki sposób USA i sojusznicy zwalczają kartele narkotykowe i handel bronią. 

Po co jednak właściwie w epoce dronów zwiadowczych i satelitów szpiegowskich wojskowym balony? Okazuje się, że nowoczesne aerostaty mają wiele zalet, których nie może zignorować nawet najbogatsza armia świata. 

Podglądają, podsłuchują, naprowadzają i... są niewidoczne

Chińskie zapewnienia o tym, że zestrzelony w Karolinie Północnej balon był jedynie instrumentem naukowym zdmuchniętym z kursu przez nieoczekiwane prądy powietrzne, rozsypały się, gdy Amerykanie dokładnie przyjrzeli się jego ładunkowi. Najpierw wysyłając w stronę lecącego jeszcze balonu samolot rozpoznawczy U-2, który dokładnie go obfotografował, a następnie przeprowadzając sekcję wydobytych z oceanu szczątków. Okazało się, że aparatura, którą miał na pokładzie, średnio nadawała się do badań klimatu, doskonale natomiast do prowadzenia nasłuchu transmisji radiowych – nawet tych ze smartfonów – i namierzania ich źródeł. I tu kryje się jedna z głównych zalet balonów: mogą być wyposażone w ogromny pakiet czujników, o wiele większy od tego, jaki na pokładzie pomieściłby szpiegowski satelita. Platforma podwieszona pod zestrzelonym przez F-22 balonem miała rozmiary średniego samolotu pasażerskiego. 

Balony są tanie – kosztują najwyżej miliony, a nie miliardy dolarów, które trzeba wydać na satelitę szpiegowskiego z prawdziwego zdarzenia. Można wypuszczać je w dowolnym momencie, podczas gdy tory lotów satelitów można przewidzieć co do milisekundy. Są w stanie utrzymywać się nad celem przez dłuższy czas, satelita natomiast przemknie nad nim w ciągu kilku minut. Nowoczesne balony podglądają, podsłuchują, mogą też stanowić przekaźniki dla wojskowej komunikacji czy naprowadzać ataki z pomocą precyzyjnych rakiet. Potencjalnie mogą rozsiewać na terytorium przeciwnika miniaturowe nadajniki radiowe pomocne w naprowadzaniu pocisków na cel czy stanowić pojazdy matki dla rojów małych dronów wypuszczanych nad terytorium wroga.

Co więcej, mimo ogromnych rozmiarów – pierwszy z czterech zestrzelonych przez Amerykanów balonów miał ok. 60 metrów wysokości – balony są zaskakująco trudne do wychwycenia przez nawet nowoczesne systemy radarowe. Mylar, z którego zrobione są balonowe czasze, jest niemal przezroczysty dla radaru. Fale radiowe mogą odbijać co najwyżej cząstki pyłu, lodu czy wody osadzające się na balonie. Radar powinien jednak wypatrzeć podwieszony pod balonem pakiet czujników.

Przyczyną, dla której nie zostały jednak wypatrzone wcześniej, może być fakt, że cały system obrony przeciwlotniczej jest nastawiony na szukanie szybkich, rozgrzanych do białości celów takich jak pod- i naddźwiękowe bombowce, rakiety balistyczne czy pociski hipersoniczne. Aby je wykryć, w system wbudowane są filtry, które mają za zadanie eliminować zbędne informacje lub fałszywe, radarowe echa. Powolny, unoszący się bardzo wysoko balon mógłby zostać uznany właśnie za jedno z takich fałszywych wskazań radaru wywołanych np. pełną lodowych kryształków chmurą. Przeszukiwanie nieba w podczerwieni też nie dałoby żadnego skutku w przypadku urządzenia, które porusza się bez silników, niesione jedynie podmuchami wiatru. 

Wykrycie obiektów utrudnił dodatkowo fakt, że trzy domniemane balony zestrzelone po trafieniu rakietą pierwszego były o wiele mniejsze. A co za tym idzie – trudniejsze do wykrycia. 

Dlaczego balony nie będą już bezkarne

Jak przyznał po incydencie dowódca NORAD, gen. Glen VanHerck, w amerykańskiej obronie przeciwlotniczej jest luka. „Nie wykryliśmy tych zagrożeń – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. – To obiekty o bardzo, bardzo małym echu radarowym, poruszające się niezwykle wolno, w zasadzie z prędkością wiatru”. 

Bezkarność chińskich zwiadowczych balonów może jednak dobiegać końca i to nie tylko ze względu na fakt, że USA podjęły polityczną decyzję o eliminowaniu latających szpiegów. Obserwacja i zestrzelenie aparatu, który został trafiony rakietą nad Karoliną Północną, mogły też dostarczyć USA cennych danych na temat sposobu skutecznego namierzania podobnych obiektów. Amerykanie ujawnili, że pierwszy z zestrzelonych balonów przesyłał do Chin dane za pomocą łącza bezprzewodowego. Ustalenie danych technicznych jego nadajnika może pozwolić w przyszłości śledzić podobne obiekty poprzez nasłuchiwanie ich transmisji, nawet jeśli one same są trudne do wychwycenia przez radary. Pentagon zapowiedział, że podzieli się niezbędnymi danymi z sojusznikami. Kończą się czasy „niewidzialnych”, unoszonych wiatrem szpiegów.


CZYTAJ TAKŻE: Jeden z głównych konfliktów 2023 roku będzie się toczył wokół chipów

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]