Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Unia chce więcej wydawać na badania naukowe, innowacje, promowanie "czystej" energii i mniejszego jej zużycia, a także na cele społeczne - m. in. na przeciwdziałanie ubóstwu i edukację. Z punktu widzenia przyszłości całej wspólnoty są to może zamierzenia słuszne - choć np. firmy energetyczne ze "starej" UE zwracają uwagę, że "czysta" energia będzie kosztowna dla konsumentów - ale nie dla każdego kraju korzystne.
Żeby bowiem te szczytne zamierzenia sfinansować, Unia musi ciąć inne wydatki. Przede wszystkim - na rolnictwo, które pochłania prawie połowę jej budżetu; to zresztą stały postulat wielu ekonomistów. Ale wygląda również na to, że dla Unii mniej ważna niż dotąd będzie tak zwana "polityka spójności", czyli zmniejszanie różnic w poziomie rozwoju między państwami zamożnymi a biednymi.
Oznaczałoby to, że nowe kraje UE nie mają co liczyć na taki jak w dawnej "piętnastce" poziom rolniczych dopłat bezpośrednich - i na przyszłość powinny brać pod uwagę zmniejszenie napływu pieniędzy z funduszy strukturalnych.
Czy możliwe jest zahamowanie tych zmian w unijnych priorytetach? Paradoksalne, ale większe są chyba szanse na utrzymanie status quo w polityce rolnej (bo ze wszystkich sił broni jej Francja) niż np. na zmniejszenie rangi celów ekologicznych czy na promowanie rozwoju infrastruktury. Zarówno dlatego, że wymagałoby to wspólnych działań "nowych" krajów - o co trudno, jak i z tego względu, że po kryzysie "stara" Unia bardziej interesuje się sobą niż ubogimi krewnymi.