Misjonarz na scenie świata

WOJCIECH PIĘCIAK: - Papież Benedykt XVI podróżuje rzadko, wizyta w Austrii była jego pierwszą w tym roku pielgrzymką do kraju Europy. Dlaczego przyjechał właśnie do Austrii?

15.09.2007

Czyta się kilka minut

KS. PAUL ZULEHNER: - Na początku był to przypadek. Kilka lat temu Joseph Ratzinger był w Mariazell, jeszcze jako kardynał, na międzynarodowym spotkaniu z udziałem kilkudziesięciu tysięcy pielgrzymów z krajów Europy Środkowej. Bardzo mu się tam spodobało i spontanicznie obiecał, że przyjedzie znowu. Teraz pojawiła się okazja w postaci jubileuszu 850-lecia tamtejszego sanktuarium maryjnego. A że jubileusz ten miał wymiar nie tylko austriacki, lecz również międzynarodowy, bo Mariazell jest popularnym miejscem pielgrzymkowym nie tylko w Austrii, zapewne ułatwiło to Papieżowi podjęcie decyzji i przyjęcie zaproszenia. Podczas uroczystości z udziałem Benedykta XVI w Mariazell było w istocie wielu wiernych także z Czech, Słowacji, Węgier czy Słowenii.

Sensacyjne 20 procent

- Wizytę papieską przygotowano perfekcyjnie pod względem medialno-technologicznym, także przy wykorzystaniu internetu czy komórek, na które można było otrzymywać papieskie cytaty czy zdjęcia. Z drugiej strony na spotkaniach z Papieżem nie było takich tłumów, jakich można by się spodziewać po kraju w zdecydowanej większości katolickim. Czy tylko z powodu fatalnej pogody?

- Nie tylko. Nie powinniśmy zapominać, że żyjemy w erze mediów, w społeczeństwie informacyjnym, i ten kontekst kulturowy ma znaczenie także tutaj. Liczba wiernych obecnych na spotkaniach z Papieżem nie jest już decydującym wskaźnikiem, jeśli chcemy oceniać społeczny czy nawet religijny odbiór tej podróży. Drugi kanał austriackiej telewizji publicznej ORF 2 poświęcił w ciągu tych trzech dni cały czas antenowy tylko wizycie Benedykta XVI, kamery towarzyszyły Papieżowi nieustannie, na każdym kroku. Z badań zrobionych tuż przed wizytą wynikało, że ok. 70 proc. Austriaków będzie ją śledzić poprzez media - i rzeczywiście, oglądalność w ciągu tych dni była ogromna. Jeśli chcemy więc oceniać zainteresowanie papieską wizytą, musimy uwzględnić nie tylko tych, którzy byli obecni osobiście, ale także tych, którzy towarzyszyli Papieżowi za pośrednictwem telewizji czy internetu. Zainteresowanie było więc wielkie, tyle że widać, jak kulturowo zmienia się jego charakter: z obecności realnej w kierunku obecności wirtualnej.

- Na co dzień nie jest jednak z tą obecnością tak dobrze. Powiedział Ksiądz niedawno w jednym z wywiadów, że "to niezwykłe, sensacyjne, iż co niedzielę do kościoła chodzi jeszcze 20 procent Austriaków". Przecież 20 proc. to bardzo niewiele.

- Bo trzeba spojrzeć na tę liczbę w kontekście fundamentalnych zmian kulturowych, które dokonały się w tym kraju. Kiedyś bycie katolikiem stanowiło w Austrii coś w rodzaju przeznaczenia: za czasów Habsburgów niemal każdy był katolikiem, był to fakt kulturowy. Dziś Austria jest innym krajem - niektórzy mówią, że o kulturze postmodernistycznej. Dziś bycie katolikiem to wynik decyzji. O ile więc kiedyś na procentowy udział katolików w społeczeństwie patrzono "od stu procent w dół", o tyle teraz trzeba patrzeć "od zera w górę". W tym sensie fakt, że w warunkach pełnej wolności wyboru do kościoła chodzi 20-procentowa grupa społeczna, jest wynikiem godnym szacunku.

- Mówiąc o sytuacji Kościoła w Austrii, użył Ksiądz określenia, że znajduje się on w "poważnym kryzysie mającym znamiona transformacji". Jak to rozumieć?

- Jest to skutek uboczny przemian kulturowych. Ludzie mogą wybierać i rzeczywiście dokonują wyboru. Okazuje się wówczas, że ich nastawienie do wiary chrześcijańskiej, do szczegółowych spraw stanowiących treść nauczania Kościoła, do jego nauki moralnej różnicuje się. Wielu ludzi jest formalnie członkami Kościoła, ale nie zgadza się na ten czy inny fragment jego nauczania. Z drugiej strony znam ludzi, którzy formalnie nie są katolikami, ale darzą Kościół szacunkiem i mają wobec niego konkretne oczekiwania. Porównałbym to do sytuacji związku zawodowego. Związki, niegdyś bardzo silne, zrzeszające niemal wszystkich pracowników, dziś są w zupełnie innej sytuacji i dla naszego społeczeństwa typowy jest raczej przypadek pracownika, który nie jest wprawdzie członkiem żadnego związku, ale zarazem oczekuje, że związki będą istnieć i będą spełniać określone zadania w społeczeństwie. Z Kościołem jest tak, że wielu ludzi mówi: nie należę wprawdzie do Kościoła, ale uważam, że nauka religii w szkole jest potrzebna, że Kościół ma znaczący wkład w tożsamość Europy, albo (w dzisiejszych czasach spotykam się także z takimi opiniami) że chrześcijaństwo jest naszą "zaporą ochronną" wobec agresywnego islamu. O tym znaczeniu Kościoła trzeba także pamiętać, gdy mówimy o sytuacji chrześcijaństwa w krajach Europy.

- Ksiądz obserwował pielgrzymkę Benedykta XVI z bliska, komentując ją codziennie w austriackiej telewizji. Jak Księdza zdaniem brzmiało centralne przesłanie Papieża podczas tych trzech dni? Było skierowane tylko do Austriaków, czy może szerzej?

- Papież jest zawsze, gdziekolwiek by się pojawił, przede wszystkim misjonarzem występującym na światowej scenie. Jak byśmy dziś powiedzieli: misjonarzem w globalnej wiosce. A jego zamiarem jest najpierw głoszenie Ewangelii, bez przemocy i z szacunkiem dla wszystkich ludzi. Benedykt XVI koncentruje się bardzo silnie na kwestii przyjaźni Boga z człowiekiem i na tym, że w ramach tej przyjaźni człowiek może być wolny, może żyć godnie, w poszanowaniu swej nienaruszalnej godności. Taka jest wizja człowieka u Benedykta XVI; wizja człowieka stworzonego na Boży obraz i podobieństwo. To był najgłębszy sens duchowych przemówień Papieża.

Kościół po przejściach

Ale ku zaskoczeniu wielu, którzy sądzili, że Benedykt przybywa do Austrii tylko jako pielgrzym, podejmował on również aktualne tematy dotyczące Europy czy świata. Tak było przykładowo, gdy Papież mówił, że temu, kto na człowieka patrzy z boskiej perspektywy, nie może być obojętne to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie, w Darfurze, Ameryce Łacińskiej i tych regionach, gdzie trwają wojny i kryzysy. Że z takiej perspektywy nie można pozostawać obojętnym wobec faktu, iż w wielu krajach dzieci są rekrutowane jako żołnierze. A także, że życie ludzkie jest zagrożone już na samym jego początku.

- Te słowa były skierowane nie tylko do Austrii, ale także do świata i do Kościoła powszechnego. A co Papież chciał powiedzieć Austriakom? Pytam o to także dlatego, że w wywiadzie, jakiego udzielił Ksiądz "Tygodnikowi" wiosną 2005 r., zaraz po wyborze Benedykta XVI, przywoływał Ksiądz wypowiedź jednego ze świeckich działaczy katolickich, iż ten wybór jest "dobrodziejstwem dla Austrii": że arcybiskup Wiednia, kard. Christoph Schönborn, jest związany z nowym papieżem przez wspólną pracę nad Katechizmem Kościoła Katolickiego i decyzje dotyczące Austrii Benedykt XVI będzie zapewne podejmować we współpracy z Schönbornem, a to daje nadzieję na uzdrowienie austriackiego Kościoła po kilkunastoletnim okresie trudnych doświadczeń [o sytuacji w Austrii w minionych latach - patrz poprzedni numer "TP" - red.]. Jaki jest bilans tych dwóch lat?

- Jeszcze w samolocie, podczas przelotu z Watykanu do Wiednia, Papież powiedział z wielką wrażliwością, że dostrzega i rozumie, jak trudny czas ma za sobą austriacki Kościół. Papieskie słowa o "trudnym czasie" trudno interpretować inaczej niż jako odniesienie do sytuacji, która zaczęła się w połowie lat 80., po takich kontrowersyjnych nominacjach biskupich, jak Hansa Hermanna Groëra na arcybiskupa Wiednia czy Kurta Krenna na ordynariusza diecezji St. Pölten [obaj musieli później odejść z urzędów w atmosferze skandalu obyczajowego - red.]. Benedykt XVI mówił zatem o sytuacji, zapoczątkowanej tymi nominacjami, która skutkowała wielkimi zawirowaniami, jakich Kościół austriacki doświadczał przez kilkanaście lat; sytuacji, w której kilkaset tysięcy wiernych zatroskanych o Kościół podjęło oddolną inicjatywę nazwaną "Kirchen-Volks-Begehren" [dosłownie: "wyrażenie woli przez Lud Boży" - red.], domagając się bardzo daleko idących reform w Kościele. Nawiązując do tamtych wydarzeń, Papież mówił w samolocie, że jest wdzięczny, iż mimo tak wielkich obciążeń i doświadczeń tylu ludzi zachowało wierność Kościołowi, i że wiele pozostało tu do zrobienia, do rozwiązania.

A trzeba pamiętać, że jeszcze w 2005 r., podczas wizyty ad limina austriackich biskupów w Watykanie, Benedykt XVI powiedział do nich m.in., iż dobre decyzje personalne znacznie ułatwiają pracę Kościoła. Powiedziałbym, że już w tamtym momencie Papież niejako wyciągnął rękę do pojednania. Zresztą będąc jeszcze kardynałem, Joseph Ratzinger nie zawsze zgadzał się z ówczesnymi nominacjami biskupimi w Austrii.

Z drugiej strony, nie ma najmniejszych wątpliwości, że Papież postrzega krytycznie wiernych z ruchu "Kirchen-Volks-Begehren". I że uważa - przenosząc ten spór na wyższą płaszczyznę - iż ich postulaty, zmierzające do unowocześniania Kościoła w kierunku, nazwijmy go, liberalnym, nie są drogą właściwą. Benedykt XVI stawia na radykalizm Ewangelii, na to, co najistotniejsze, na powrót do ewangelicznych korzeni. Uważa, że Kościół może się uzdrowić tylko wtedy, kiedy podąży taką właśnie drogą, a nie np. poprzez wprowadzanie do niego pewnych elementów demokracji, zniesienie celibatu czy kapłaństwo kobiet.

Przeniesienie sympatii

- Czy sądzi Ksiądz, że papieska wizyta może w jakiś sposób przyczynić się do zatrzymania negatywnych tendencji w austriackim Kościele, takich jak wysoka liczba wystąpień, brak powołań kapłańskich, rozluźnienie wewnętrznych więzów łączących wiernych z Kościołem?

- Nie ma tu prostej odpowiedzi. Z jednej strony w naszych społeczeństwach obserwujemy takie zjawisko socjologiczne, że ludzie postrzegają i oceniają instytucje poprzez reprezentujące je osoby. A z badań wynika, że Austriacy darzą Benedykta XVI dużą sympatią: jest uważany za kogoś bliskiego, kto zna i lubi ten kraj, a przy tym jest przyjacielski, serdeczny. Widać to było także podczas spotkań z ludźmi, Papieża przyjęto bardzo ciepło. Być może zatem część sympatii, jaką darzony jest Papież, zostanie przeniesiona także na instytucję Kościoła, co naprawdę ułatwiłoby naszą codzienną pracę.

Wszelako jest także druga strona. Posłużę się przykładem ludzi opuszczających Kościół. W warunkach głębokiej transformacji kulturowej mamy do czynienia nie tylko z takimi wystąpieniami z Kościoła, których Kościół mógłby uniknąć, gdyby podjął takie czy inne działania bądź gdyby nie popełnił pewnych błędów, ale również z wystąpieniami, do których doszłoby bez względu na to, co Kościół zrobi albo czego nie zrobi.

- Ostrzegał Ksiądz niedawno, że jeśli obecna tendencja nie zostanie zatrzymana, to za 20-30 lat do Kościoła katolickiego będzie należeć w Austrii mniejszość społeczeństwa. Czy to nieuniknione?

- Nie, to nie jest nieuniknione. Kościół zapewne będzie nadal tracił pod względem liczby wiernych, tak przynajmniej wykazują prognozy oparte na badaniach. Jednak w tych samych badaniach widzimy także sygnały optymistyczne, że np. w młodym pokoleniu, poniżej 20. roku życia - czyli wśród ludzi, którzy nie przeżywali osobiście niedawnych zawirowań, a którzy bardzo pozytywnie odbierają Benedykta XVI - może rozwinąć się pozytywne nastawienie do wspólnoty Kościoła. Jestem tu ostrożnym wprawdzie, ale jednak optymistą. Nie jest przesądzone, że katastroficzne prognozy muszą się spełnić.

Ks. PAUL M. ZULEHNER (ur. 1939) jest austriackim teologiem, kapłanem od 1964 r. Od 1984 r. profesor teologii pastoralnej; od 2000 r. dziekan Wydziału Teologii Katolickiej Uniwersytetu Wiedeńskiego. Autor szeregu publikacji na temat sytuacji Kościołów i religijności w Europie, prowadził badania porównawcze nad socjologią religii w Europie Środkowej. Jest jednym z najbardziej znanych austriackich duchownych. W Polsce ukazała się jego książka "Schronienie dla duszy" (W drodze, 2006).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2007