Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak ustaliła Najwyższa Izba Kontroli, “Raport otwarcia" przygotowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa (kierował nim Wiesław Kaczmarek) zawierał nieścisłości, przekłamania i przemilczenia: chodziło o to, by ekipę Buzka obarczyć winą za sytuację spółek skarbu państwa, a także uzasadnić zmiany personalne w ich zarządach - czyli podział łupów. Osoby piszące raport miały nawet nie zadać sobie trudu, by podawane informacje sprawdzać u źródeł czy pozyskiwać drogą służbową. Zdano się na radosną twórczość i nieformalne rozmowy. Jak powiedziała “Rzeczpospolitej" Aldona Kamela-Sowińska (b. minister skarbu): “Chcieli szybko znaleźć coś na ekipę Buzka. Przygotowali mało inteligentny, źle zrobiony raport". Więcej, z ministerstwa zniknęły dokumenty, które stanowiły podstawę “Raportu". Wszystko to skłoniło NIK do powiadomienia w ubiegłym tygodniu prokuratury.
Nawet jeśli nie wszystkie zarzuty się potwierdzą, jest jasne, że “Raport" od początku nie miał być rzetelną informacją o stanie państwa. Był przygotowywany jako materiał polityczny w celu oczernienia poprzedniego rządu i oczyszczenia sobie pola. To zachowanie nieładne, ale zrozumiałe. Polityka bywa grą nieczystą, a że ludzie SLD nie są święci, wiadomo było od początku. Ale przy okazji raportu znów wyszło na jaw, że ludzie SLD są nie tylko nieświęci, ale po prostu nieudolni. A tego w polityce wybaczać nie wolno.