Milczenie przerywają po latach

Peter Wensierski, dziennikarz tygodnika "Spiegel": Zdarzało się, że kurie biskupie zmuszały ofiary do podpisywania umów cywilno-prawnych, aby w zamian za niewielkie pieniądze zobowiązać je do milczenia.

09.02.2010

Czyta się kilka minut

Joachim Trenkner: Jest Pan autorem licznych tekstów o przypadkach molestowania w Kościele oraz o ich tuszowaniu. Ostatni, z Berlina, wydaje się szczególnie drastyczny: od ponad 19 lat zakon jezuitów wiedział o molestowaniu uczniów Liceum im. Kanizjusza. Jak to możliwe, że tak długo utrzymywano to w tajemnicy?

Peter Wensierski: Sprawcy przestępstw pedofilskich znają się najwyraźniej na psychologii i potrafią niezwykle przebiegle manipulować swoimi ofiarami. W efekcie ofiara odczuwa nie tylko wstyd, ale często ma również poczucie, że jakoś była współwinna temu, co się stało. W skrajnych przypadkach pojawia się nawet przedziwne emocjonalne przywiązanie ofiary do osoby sprawcy. W konsekwencji przestępca może być pewien, że ofiara będzie milczeć, a w każdym razie, że jej milczenie będzie trwać długo. W przypadku "Kanizjusza" jezuici odpowiedzialni za szkołę i za zakon zawiedli na całej linii, nie mają nic na usprawiedliwienie. Już w 1981 r. uczniowie zwrócili się do władz szkolnych, przedstawiając dokładnie sprawę; poinformowany został także ówczesny przełożony zakonu w Niemczech. Efekt był tylko taki, że wszyscy trzej przestępcy - dziś po części przyznający się do winy - byli przenoszeni z jednego miasta do drugiego, z jednej szkoły do innej.

W 2002 r. niemiecki Episkopat przyjął wytyczne, że przypadki nadużyć seksualnych w instytucjach katolickich należy zgłaszać do specjalnie powołanych pełnomocników. Dlaczego Liceum im. Kanizjusza dopiero teraz się do tego zastosowało?

Realizacja tych wytycznych nie była obligatoryjna, biskupi mogli, ale nie musieli się do nich stosować, a tym bardziej zakony. Wytyczne z 2002 r. są tylko połowicznym postępem, gdyż główny akcent kładą na wyjaśnienie sprawy wewnątrz instytucji Kościoła; nie nakazują natomiast np. zgłosić jej odpowiednim instytucjom państwa. Poza tym troszczą się bardziej o przestępców niż o ich ofiary. Amerykański Episkopat wydał w tej sprawie znacznie lepsze wytyczne.

Już Jan Paweł II domagał się, by w Kościele wyjaśniano przypadki molestowania, stawając po stronie ofiar. Jak Kościół katolicki w Niemczech traktuje takie przypadki? Pomniejsza, tuszuje czy faktycznie dąży do ich wyjaśnienia?

Jan Paweł II w ogóle jako pierwszy papież poprosił o wybaczenie ofiary molestowania seksualnego przez duchownych. Było to boleśnie konieczne, jeśli uwzględnimy rozmiary tego zjawiska w USA. W Niemczech postępowanie w takich sprawach jest dzisiaj w 27 biskupstwach i w zakonach bardzo różne. Ledwie cztery tygodnie temu opisywałem historię z biskupstwa Akwizgran, gdzie pewien ksiądz podejrzany o molestowanie został po prostu przeniesiony do innej parafii, w której szybko pojawiły się nowe podejrzenia. W innych biskupstwach było i tak, że kurie zmuszały ofiary do podpisywania umów cywilno-prawnych, aby w zamian za niewielkie pieniądze zobowiązać je do milczenia.

Skoro o pieniądzach mowa: czy Kościół w Niemczech płaci ofiarom molestowania odszkodowania, jak Kościół w USA?

Kościół w Niemczech obawia się płacić odszkodowania, tylko w nielicznych przypadkach wypłacano skromne kwoty, czasem sfinansowano komuś urlop, kilka godzin terapii albo wypłacano jakąś jednorazową sumę obwarowaną zobowiązaniem, że wraz z jej wypłaceniem wygasają wszelkie roszczenia.

Ile w ogóle było w Niemczech przypadków takich nadużyć ze strony duchownych?

Wielka i ciemna liczba przypadków, za które nikt nie poniósł i nie poniesie już odpowiedzialności, dotyczy lat 50., 60. i 70.; działo się to głównie w internatach, domach opieki dla dzieci i młodzieży oraz parafiach. Szacuję ich liczbę na 600-1000. Około dwustu ofiar z tych lat zgłosiło się dotąd do grup samopomocowych albo do tzw. okrągłego stołu dla molestowanych dzieci z domów opieki przy Bundestagu, który animuje posłanka Partii Zielonych. Sam znam kilkadziesiąt przypadków molestowania, po części brutalnego. Ale z punktu widzenia prawa karnego wszystkie się przedawniły. Jedna z ofiar molestowania, Norbert Denef, prowadzi stronę internetową na ten temat i zbiera podpisy pod wnioskiem, aby takie przestępstwa nie podlegały tak szybko przedawnieniu. Większość ofiar postanawia mówić otwarcie o tym, że były molestowane, gdy są już w takiej fazie życia, że inaczej już nie potrafią, muszą powiedzieć. Albo mają po 40-50 lat, wcześniej działające mechanizmy wyparcia już nie skutkują i cała ta przeszłość wraca. Albo ich dusza i umysł zaczynają chorować. Tak czy inaczej - uważam, że Kościół stworzył sytuację, z którą powinien coś zrobić. Więcej, niż robi do tej pory.

PETER WENSIERSKI (ur. 1954) jest pisarzem, autorem filmów dokumentalnych, od 1993 r. dziennikarzem tygodnika "Spiegel", w którym pisze m.in. o Kościele katolickim i ewangelickim. Wcześniej pracował w telewizyjnym magazynie "Kontraste", poświęconym Europie Wschodniej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2010