Milczenie de Mello

Najważniejszą książką z dziedziny duchowości było w Polsce ostatnich lat Przebudzenie o. Anthony'ego de Mello. Po jej wydaniu w 1992 r. również inne prace hinduskiego jezuity zyskały popularność i trafiły do szerokiego kręgu czytelników - zwłaszcza do młodych i poszukujących. To wzbudziło obawy Kongregacji Nauki Wiary.

09.10.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Kierowana wówczas przez kard. Josepha Ratzingera instytucja ogłosiła 22 sierpnia 1998 r. "Notyfikację w sprawie pism o. Anthony’ego de Mello SJ", zatwierdzoną przez Jana Pawła II. Do "Notyfikacji" dołączono obszerną "Notę wyjaśniającą". Kongregacja nie potępiła ani publikacji, ani autora, lecz w trosce o wiernych uznała za konieczne orzec, że niektóre z jego poglądów "są niezgodne z wiarą katolicką i mogą wyrządzić poważne szkody".

Złudzenia

Sprawa odbiła się szerokim echem, nie zamierzamy więc do niej wracać. Rozumiemy potrzebę przygotowania "Noty"; sama "Notyfikacja" wydawałaby się nieuzasadniona. Jednak porównanie obu części dokumentu dowodzi, że wizja, którą "Notyfikacja" odrzuca, nie jest chrześcijańska, ale zarazem - trudno ją uznać za wizję de Mello.

Autorzy "Noty" zdają się być przekonani, że wiernym należy dopowiedzieć to, co w książkach o. de Mello pozostało niedopowiedziane i jakby dlatego jest szkodliwe, gdyż otwarte na wizje innych tradycji religijnych. Ale taka lektura to nieporozumienie. Prawdziwe wyjaśnienie pism hinduskiego jezuity powinno pokazywać, jaka jest ich intencja i jak nie należy ich czytać, aby nie znajdować w nich tego, czego również sam de Mello nie szukał.

Nietrafne jest chociażby twierdzenie, że książki de Mello są jedynie spsychologizowaną duchowością bez głębi ujęcia teologicznego. Chcemy pokazać, jak dzieła jezuity mogą inspirować w otwarciu się na chrześcijańską tajemnicę stworzenia w perspektywie dialogu międzyreligijnego. Za punkt wyjścia weźmiemy jedną z kontrowersyjnych tez de Mello, która brzmi:

"W rzeczywistości nie istnieje dobro ani zło w ludziach ani w przyrodzie. Istnieje tylko ocena moralna narzucona tej czy innej rzeczywistości". W tym cytacie można bowiem usłyszeć echa dysputy, jaka toczy się między Wschodem i Zachodem na temat rozumienia zła w świecie ludzi i przyrody.

Teologia chrześcijańska ukazuje zło w kontekście grzechu i wiąże go z winą. W naturze człowieka istnieje inklinacja do zła (Rdz 6, 5). Musimy się jej opierać, aby iść za dobrem - jesteśmy bowiem upadłymi istotami, noszącymi w sobie pierwotny grzech, który zaciążył na całym ludzkim rodzaju (Rz 5, 12). Tymczasem religie Dalekiego Wschodu nie skupiają się na grzechu i winie, ale na fałszywej świadomości. W hinduizmie w sposób spekulatywny wyraża się ją za pomocą takich pojęć jak duchowa niewiedza (awidja) i złudzenia (maja). W buddyzmie została zawarta w Czterech Szlachetnych Prawdach. A w jakim kierunku prowadzi nas de Mello?

Zło niewiedzy

Przeciwieństwo miłości stanowi w oczach de Mello grzeszna niewiedza. Zło zaślepia ludzi do tego stopnia, że nie widzą ofiarowanego im dobra. To zaślepienie sięgnęło szczytu, a właściwie dna, w odrzuceniu Jezusa przez ukrzyżowanie. Światło na ową fatalną niewiedzę rzuca modlitwa Ukrzyżowanego: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Dla de Mello słowa te objawiają naturę zła jako niewiedzy. Jego poglądy spotkały się jednak z de-zaprobatą "Noty", gdzie o przytoczonych słowach czytamy, że nie odzwierciedlają "całego nauczania Jezusa o złu istniejącym w świecie i o grzechu; Jezus okazywał wielkie miłosierdzie grzesznikom, ale nie umniejszał ich grzechu, tylko wzywał do nawrócenia". Zauważmy jednak, że sformułowanie "Noty" sprawia wrażenie, jakby de Mello rozumiał słowa Jezusa jako umniejszenie grzechu, a nie jako miłosierdzie, wzywające do nawrócenia. Tymczasem obie sprawy nie są sprzeczne, lecz ściśle się ze sobą wiążą. Spojrzenie Jezusa na grzech jako niewiedzę umniejsza go w tym sensie, że w świetle miłosierdzia wskazuje możliwość nawrócenia jako głębszego dostrzeżenia głupoty grzechu - bezsensu zła, którego rozpoznanie staje się możliwe dopiero w otwarciu się na dotychczas odrzucane miłosierdzie.

Tu przybliżamy się do głębszej wizji, na którą wskazują - jeszcze nie do końca - rozważania de Mello. Nie wolno pomniejszać słów Jezusa z krzyża, jak gdyby umniejszał On w nich grzech, skoro widzi w nim - w świetle miłosierdzia - niewiedzę. Trzeba - odwrotnie - pytać o naturę grzechu właśnie na tle krzyża, gdzie nie tylko grzech osiągnął apogeum - jako niewiedza, ale "jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5, 20) - jako miłosierdzie. Czyż "głupstwo" krzyża jako mądrość niepojęta dla mocy złego nie zdradza bezsensu grzechu jako najgłębszej niewiedzy o Bożym miłosierdziu?

Autorzy "Noty" mają rację, gdy po problematycznych ocenach de Mello w kwestii przebaczenia Jezusa z krzyża piętnują słowa jezuity, jakoby w rzeczywistości nie istniało "dobro ani zło", jakoby była to kwestia wyłącznie ocen moralnych człowieka. To trudno uznać za prawdę chrześcijańską. Potrzebne jest tu jednak rozróżnienie, bez którego wyrywkowa lektura rozważań de Mello może prowadzić do nieporozumienia.

Rozróżnić należy to, co można przyjąć jako mądrość Wschodu w odniesieniu do natury-przyrody, a co wymaga zarazem dopełnienia - dzięki osobowemu Objawieniu judeochrześcijańskiemu. Tę pierwszą sferę - przyrodniczo-kosmiczną - głęboko wyraził taoizm. Przeciwieństwo jasnych i ciemnych, pozytywnych i negatywnych elementów przyrody opisano jako jedność jang i jin, obu mocy komplementarnych i niezbędnych dla rozwoju życia. Do tego nawiązuje de Mello, gdy zauważa: "Krokodyle albo tygrysy nie są ani złe, ani dobre, one po prostu są krokodylami i tygrysami. Dobre i złe są w stosunku do czegoś poza nimi. W zależności od tego, czy odpowiadają moim zamierzeniom, czy mi się podobają, pomagają mi albo budzą we mnie lęk, nazywam je dobrymi albo złymi".

W naszym rozumieniu intencją de Mello nie jest negowanie dobroci stworzenia, czego tak zdecydowanie broni Biblia. De Mello przestrzega, aby nie ograniczać dobroci jedynie do tego, co się człowiekowi podoba, i w konsekwencji nie uznawać za złe tego, co trudne do zaakceptowania, związane z cierpieniem i śmiercią. Nie zapominajmy, że także wizja biblijna nie jest pod tym względem jednoznaczna. Mit o rajskim ogrodzie przed grzechem wiązał się z wyobrażeniami, jakoby nie było wtedy zabijania wśród zwierząt, skoro miały się żywić jedynie roślinami, podobnie jak ludzie (por. Rdz 1, 29n). To zaś prowadziło do przekonania, że cierpienie w świecie przyrody - związane z pożeraniem się i gwałtowną śmiercią - pojawiło się dopiero po grzechu jako jego skutek. Z kolei realistyczną wizję prezentują księgi mądrościowe, które zdają sobie sprawę z ambiwalencji stworzenia dla człowieka, dlatego przestrzegają przed pochopną oceną. Te księgi uczą mądrości, która wszystko w świecie przyrody pozwala przyjąć jako dobre "w swoim czasie" (por. Syr 39, 21b. 34).

Niestety, w chrześcijańskiej teologii przeważyło pierwsze, mityczne spojrzenie, do dziś obecne w nauce o grzechu pierworodnym. Odróżnia się wprawdzie sam grzech od jego skutków, które w świecie przyrody są określane jako malum physicum, czyli zło fizyczne, w odróżnieniu od zła moralnego jako popełnionego przez osobę. Pomija się jednak problematyczną istotę zła fizycznego, które de facto wynika z samej physis, czyli natury. Tu właśnie jest miejsce na pogłębienie chrześcijańskich intuicji, zresztą zgodnie z tradycją mądrościową: to, co nazywamy złem fizycznym w przyrodzie, jest dobrem, którego sensu jeszcze nie widzimy - dlatego nie należy wiązać go ze złem w sensie właściwym jako skutkiem grzechu.

Mądrość natury

Dobrym przykładem takich głębszych wizji, łączących intuicje wschodnie i biblijne, są refleksje de Mello dotyczące natury i jej mądrości. To właśnie "mądrość Natury" stanowi dlań istotne źródło przemiany człowieka, skoro ludzkie wysiłki prowadzą do celu jedynie wtedy, gdy dokonują się "zgodnie z prawami Natury". Także "gwałtowność Natury", która często jest dla nas znakiem sprzeciwu, kryje tajemnicę; nie jest zła na wzór grzesznych gwałtowności ludzkich, ale, jak pisze de Mello, "ma w sobie tę cudowną cechę, że nie jest ona konsekwencją nietolerancji i nienawiści wobec samego siebie. Tak więc w gwałtownej ulewie znoszącej wszelkie przeszkody nie ma gniewu, tak jak nie ma go w rybie pożerającej swoje młode potomstwo, posłusznej tylko nieznanym nam prawom ekologii, albo w komórkach ciała, które niszczą się nawzajem dla dobra całego organizmu. Kiedy Natura niszczy, nie czyni tego z żądzy niszczenia czy dla zaspokojenia własnych ambicji, ale dlatego, że jest posłuszna tajemniczym prawom, które zapewniają dobro całego kosmosu za cenę życia i dobra poszczególnych części". Także Jezus uznaje naturalny charakter śmierci jako części życia, chociaż ukazuje to nie w skali kosmosu, ale w mikroskali przyrody, gdy przypomina: "Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12, 24).

Rozważania de Mello, przestrzegające przed wprowadzaniem do Natury zła jako malum physicum i skutku grzechu, odkrywają przed nami perspektywę wymagającą pogłębienia w teologii chrześcijańskiej. I dopiero w tym świetle można pojąć chyba najważniejsze, a zarazem w największym stopniu prowokujące stwierdzenia jego "Wezwania do miłości": "Zauważ cudowną zmianę, jaka zajdzie w tobie w chwili, gdy przestaniesz dzielić ludzi na dobrych i złych, na świętych i grzeszników, i zaczniesz widzieć ich jako nieświadomych tego, co czynią. Musisz odrzucić fałszywe przekonanie, że ludzie mogą świadomie grzeszyć. Nikt nie może popełnić grzechu w świetle samoświadomości. Grzech nie jest wynikiem, jak błędnie myślimy, złośliwości, ale ignorancji. Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. Zrozumienie tej prawdy pozwala osiągnąć zdolność nieczynienia różnic, tak podziwianą w róży, lampie, drzewie".

W takim razie obiekcji nie musi już budzić złączenie grzechu z niewiedzą. Ponadto widzimy, że wiedza, którą de Mello ma na myśli, jest czymś więcej aniżeli poznaniem jakichś informacji. Chodzi o samoświadomość w najgłębszym sensie, który wyrażają imiona: wolności, samotności, miłości. Dlatego stwierdzenie, że nie można świadomie grzeszyć, oznacza w gruncie rzeczy: nie może grzeszyć, kto miłuje. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro sam umiłowany uczeń Jezusa głosi: "każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga" (1 J 4, 7), a zarazem: "każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże; taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga" (1 J 3, 9).

Rozważania de Mello stają się jednak problematyczne, gdy bez uzasadnienia jezuita przechodzi od dającego się obronić stwierdzenia, że grzech wynika z niewiedzy jako braku miłości, do pochopnego zrównania ludzi dobrych i złych. Intencją owego kroku mogła być intuicja, że Boże spojrzenie "nieczyniące różnicy" zauważa przede wszystkim dobro, kryjące się w każdym człowieku jako stworzonym na obraz Stwórcy. De Mello posuwa się wszakże za daleko, gdy dodatkowo zrównuje: naturę-przyrodę, w której od początku nie ma miejsca na zło - z naturą ludzką, która uległa pokusie, wprowadziła grzech i zło "na świat"

(Rz 5, 12), poczynając od wnętrza samego człowieka.

Przebudzony

Kolejne zasadnicze pytanie dotyczy przejścia od kręgu pożądania do miłości. Pierwsza sfera prowadzi do nieszczęścia, druga - zapewnia szczęście. Przejście między nimi jest opisane przez de Mello jako decyzja-wybór: oderwania się od przywiązań i pożądania, co sprawia, że nagle człowiek odkryje swą egzystencję w sferze wolności. Tę sytuację opisują jego słowa: "Miłość, podobnie jak wrażliwość, albo istnieje w swojej pełni, albo jej wcale nie ma. Albo ją masz w całości, albo w ogóle nie. Dlatego wchodzi się w nieograniczone królestwo duchowej wolności, która nazywa się miłością, tylko wtedy, gdy znikają przywiązania. Wówczas jest się uwolnionym na tyle, by zobaczyć i odpowiedzieć".

Opisane tu przejście, właściwie gwałtowny przeskok od nie-miłości do miłości, wiąże się z obrazem przebudzenia - ze snu do jawy. Oba stany są od siebie oddzielone, stanowią różne poziomy świadomości, bez skoku nie da się przejść z jednego do drugiego. De Mello retorycznie pyta: "Czy potrafisz ukazać to, co się dzieje na jawie, komuś, kto śni?". Zgodnie z logiką obrazu trzeba przyznać, że to niemożliwe. Jednak obraz nie do końca wyraża sytuację człowieka, który ulega swoim przywiązaniom. Owszem, większość takich ludzi nie widzi, "jak bardzo są nieszczęśliwi - podobnie jak człowiek, który śni, nie mając najmniejszego pojęcia o tym, że śni". Jednak doświadczenie senne poświadcza także: niekiedy wiemy, że śnimy. Podobnie w stanie uzależnienia od przywiązań można mieć przeczucie, że istnieje inna rzeczywistość, gdzie przyzwyczajenia nie są problemem.

Przeskok od jednego poziomu do drugiego pozwala dostrzec głębszą wizję rzeczywistości, w której wszystko jawi się jako działanie Miłości. Wtedy człowiek uświadamia sobie, że niczego mu nie brak do szczęścia. De Mello przekonuje: "W życiu nie ma takiej chwili, abyśmy nie mieli wszystkiego, co potrzebne, aby czuć się szczęśliwymi. Pomyśl o tym przez minutę... Jeśli jesteś nieszczęśliwy, to dlatego, że cały czas myślisz raczej o tym, czego nie masz, zamiast koncentrować się na tym, co masz w danej chwili". De Mello opisuje odnalezioną wolność i miłość jako życie każdą chwilą nie tyle w jej przychodzeniu (z przyszłości) i przechodzeniu (w przeszłość), ile w teraźniejszości, pozwalającej doświadczyć "symfonii życia" w oczarowaniu "muzyką teraźniejszości". Człowiek uwolniony od przywiązań, utrzymujących go w przeszłości, dokona "radosnego odkrycia, że symfonia rodzi się wciąż na nowo, z inną melodią, w nowym kontekście i ciągle inaczej".

De Mello nie tylko przemawia językiem Ewangelii, lecz oddaje także jej pierwotny sens, obecny w pierwszych słowach Jezusa według najstarszej, Markowej wersji: "Czas się wypełnił i przybliżyło się Boże królowanie" (Mk 1, 15). Właśnie "pełnia czasu" (Ga 4, 4), zapoczątkowana przez Jezusa, pozwala znaleźć "dziś" wszystko, czego człowiekowi potrzeba.

Śladami Jezusa

Ostatnie pytanie wyprowadza poza metodę, jaką stosuje w swoim dziele - w rosnącym stopniu - hinduski jezuita. Jego strategia zmierza do pokazania, że w Ewangelii można znaleźć to wszystko, co przyświecało już intuicjom religii Wschodu, zwłaszcza w duchowych praktykach uwolnienia człowieka od tego, co nie pozwala mu być szczęśliwym. Strategia może być użyteczna nie tylko w dialogu religijnym, ale także dla samych chrześcijan - może im uprzytomnić uniwersalny charakter Ewangelii. Książka "Wezwanie" przynosi wiele świeżych, odkrywczych interpretacji przesłania Jezusa.

Jednak Ewangelia zawiera więcej aniżeli tylko podobieństwo do przewidywań innych religii. Pełnia czasu, którą głosi Jezus, ma również określony sens historyczny: nie jest jedynie możliwym zawsze i wszędzie przeżyciem obecności "symfonii życia" czy jej Stwórcy "tu i teraz", ale wiąże się ponadto z niepowtarzalną, jedyną chwilą wcielenia Syna Bożego - wejścia Nieskończonego w ograniczenia skończoności człowieka. To wejście wyraża się w misterium Miłości, która w osobie Jezusa stanowi nie tylko wezwanie do miłości, ale także - wezwanie ze strony Miłości, wychodzącej naprzeciw ludzkiemu działaniu jako podstawa samego bycia, którego nie byłoby bez miłości. To właśnie pojął Apostoł, gdy stwierdził, że bez miłości byłby niczym (1 Kor 13), a przecież jest - a zatem jest umiłowany - mocą najwyższej Miłości.

Do metody "późnego" de Mello należy taka interpretacja Jezusowego przesłania, jak gdyby można abstrahować od samego Jezusa, jak gdyby Jego rola była tylko przejściowa. Dlatego samotność, którą opisuje jezuita, nie zostawia jakby miejsca dla Tego, którego Towarzystwo (Jezusowe) przecież wybrał kiedyś, aby w nim ostatecznie wytrwać - do końca życia. Wprawdzie wskazuje, jak Jezus modli się w samotności, ale nie mówi już o tym, że było to dla Niego spotkanie z Ojcem, który "jest i widzi w ukryciu" (Mt 6, 6); nie wspomina też o tajemnicy Ducha Świętego, który nie zostawia nas nigdy samych, zwłaszcza w godzinie próby (por. Mt 10, 20).

Samotność opisywana przez de Mello zakłada, że drogę do Rzeczywistości trzeba przejść "całkiem samotnie i dokonać odkrycia na własną rękę". Ta "samotność, owo bycie pozostawionym samemu sobie jest Milczeniem. Zobaczysz tylko to Milczenie. W momencie, gdy je zobaczysz, odrzucisz wszelkie książki, przewodnika i guru". Czy oznacza to również odrzucenie Jezusa jako Nauczyciela? Przywołane rozważanie ma jako motto Jego słowa: "Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście" (Mt 23, 8). De Mello sprawia wrażenie, że odnosi te słowa także do Jezusa, jak gdyby nie chciał On uchodzić za nauczyciela... Jednak Ewangelia nie pozostawia wątpliwości: nawet jeśli dla Jezusa Nauczycielem jest przede wszystkim Ojciec, to cała Dobra Nowina jest objawieniem Ojca w Duchu właśnie przez Syna - jako Nauczyciela pouczającego prawdziwie o Tym, którego "nikt nigdy nie widział" (J 1, 18). I dlatego Jezus nie tylko wskazuje drogę do Ojca, ale jest drogą, prawdą, życiem (por. J 14, 6).

***

To nie milczenie jest ostatnią możliwością, jaka pozostaje człowiekowi w obliczu tajemnicy Rzeczywistości. Jest ono potrzebne, by przyjąć tajemnicę Słowa i Syna Bożego, zwłaszcza na granicy, której znakiem pozostaje krzyż. Ale przyjęcie krzyża jako tajemnicy Bożego Milczenia prowadzi do rozpoznania Miłości, która daje się wysłowić osobowo - w Jezusie jako wcielonym Słowie Bożym, w Ewangelii o miłosiernym Ojcu, który "tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3,16).

Milczenie de Mello w obliczu tajemnicy, milczenie rosnące w miarę jego posuwania się na drodze duchowości, było - wydaje się - wyborem osobistym, aby wezwanie do miłości mogło dotrzeć i do tych, dla których Jezus jest jedynie jednym z wielkich mistrzów duchowych. To milczenie byłoby szkodliwe wtedy, gdyby kogoś oddaliło od Jezusa. Nie słyszeliśmy o takim przypadku.

Ks. Jacek Bolewski jest teologiem, ks. Jacek Prusak - psychologiem. Obaj są członkami redakcji kwartalnika "Życie Duchowe".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2005