Między terrorem a folklorem

W przeciwieństwie do Litwinów, Węgrów, Niemców, Czechów i innych narodów z dawnych demoludów, wciąż nie mamy muzeum komunizmu, chociaż już kilkakrotnie słyszeliśmy, że powstanie.

22.07.2008

Czyta się kilka minut

Plakat "Niech żyje sojusz robotniczo-chłopski" projektu Konstantego Sopoćki /
Plakat "Niech żyje sojusz robotniczo-chłopski" projektu Konstantego Sopoćki /

Podpisywano nawet porozumienia. Kolejna decyzja zapadła w czer- wcu, w przeddzień konferencji "Pamięć o komunizmie". Być może tym razem - skutecznie.

W grubych murach piwnic siedziby Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta, za metalowymi drzwiami piętrzą się opakowania po wodzie "Przemysławka", rolki papieru toaletowego nawleczone na sznurek, telefony na tarczę, oranżadki w proszku, płyty winylowe, naboje do wody sodowej, pudełka po bombonierkach firmy 22 Lipca... - To pomieszczenie wygląda jak mieszkanie spekulanta - żartuje Tomasz Truskawa z warszawskiego Zespołu ds. Budowy Muzeum Komunizmu.

Mówi o magazynie powstającego Muzeum Komunizmu. Tam właśnie mają trafić owe "spekulanckie" przedmioty. Większość z nich pochodzi z publicznej zbiórki ogłoszonej trzy lata temu.

Bibeloty z bibułą

"Przynieś komunizm do muzeum!" - zachęcały w czerwcu 2005 r. plakaty na ulicach, portale internetowe i gazety. Warszawiacy ochoczo przeszukali wtedy strychy i przepastne szafy. Wszystko, co zostało wyprodukowane w PRL, zanosili do hallu Teatru Studio w Pałacu Kultury. Optymiści zapowiadali wtedy, że pierwsi goście będą mogli odwiedzić muzeum już pod koniec następnego roku.

Zdawało się, że budowa ruszyła z kopyta. W warszawskim Ratuszu powstał wtedy zespół ds. budowy muzeum. Prasa pisała, że budowa zacznie się na wiosnę 2006 r. Ale nie ruszyła z przyczyn formalnych. Tymczasem porozumienie o budowie już w 2003 r. miasto podpisało z twórcami fundacji Socland (powstała w 1999 r.) i z pomysłodawcami przedsięwzięcia: Czesławem Bieleckim, Jackiem Fedorowiczem i Andrzejem Wajdą.

W 2007 r. zespół ds. budowy próbowano nawet wykreślić z budżetu. Bo skoro nie ma inwestycji - nie ma racji bytu zajmujący się nią zespół. Wtedy jego kierownik, Wojciech Borowik, żeby nie zaprzepaścić dotychczas włożonej pracy i ofiarności ludzi, na 30-lecie powstania Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA wymyślił wystawę "Bibuła. Od wolnego słowa do wolności".

W Pałacu Kultury wystawiono wtedy wydawnictwa z drugiego obiegu i zdjęcia osób, które je przygotowywały. Oprócz tego można było zobaczyć rekonstrukcję podziemnej drukarni, makietę celi z Rakowieckiej w skali 1:1 oraz wysłuchać telewizyjnego wywiadu rzeki (a właściwie monologu) Janusza Szpotańskiego, zrealizowanego przez paryską TV Kontakt.

Klimat tworzyły bibeloty wydobyte na kilka tygodni z soclandowego magazynu. - Zależało mi, żeby przekonać władze miasta, iż takie wystawy cieszą się dużym zainteresowaniem i muzeum komunizmu jest potrzebne - mówi Borowik. I to się udało - w ciągu zaledwie 21 dni Salę Marmurową PKiN odwiedziło kilkadziesiąt tysięcy gości.

Internet, Kozłówka, Gdańsk

Oglądanie pamiątek po PRL stało się modne pod koniec lat 90. i to się nie zmienia. Wystarczy wspomnieć, jaką furorę zrobiła wystawa w warszawskiej Zachęcie z 2000 r. "Szare w kolorze", na której prezentowano sztukę z epoki gomułkowskiej. Goście nie przechadzali się między gablotami - każdy mógł wejść do zaaranżowanego mieszkania inteligencji, dotknąć wanny w łazience z epoki, obejrzeć Polską Kronikę Filmową w poczekalni dworcowej, a nawet zjeść pierogi leniwe w barze mlecznym (co prawda nie pasowały tu szklanki Arcoroc, w których podawano herbatę, ale poza tym cały wystrój się zgadzał).

Dotknąć historii można też na wystawie "Drogi do wolności" w Gdańsku, gdzie oprócz kopii siermiężnych stoisk sklepowych i wystawionych dokumentów ze stanu wojennego zaaranżowany jest najważniejszy punkt programu - sala BHP Stoczni Gdańskiej, którą zastajemy tak, jakby zatrzymał się czas z dni negocjacji między stoczniowcami a delegacją rządową: na stołach prezydialnych stoją pootwierane butelki Mazowszanki, niedopałki w popielniczkach, magnetofony Grundig rejestrujące dźwięk wydarzeń, które później miały się okazać historyczne. A na ścianie nad stołem prezydialnym migają klatki filmu, na którym Wałęsa i Jagielski podpisują porozumienie.

Jeżeli do tych wystaw dodać jeszcze muzeum sztuki socrealistycznej w Kozłówce oraz wirtualne muzea PRL (najbardziej znane to witryna internetowa polskaludowa.com, nieaktualizowana wprawdzie od trzech lat, ale odwiedzona przez półtora miliona internautów), można dojść do wniosku, że w naszym kraju nie brakuje możliwości interaktywnego zapoznania się z historią komunizmu. - Nie ma jednak miejsca, w którym od początku do końca opowiedziano by o tym tragicznym rozdziale w historii Polski i świata - uważa Borowik. - To paradoks, bo Polska najbardziej ze wszystkich krajów przyczyniła się do upadku komunizmu, a jest jedynym państwem postkomunistycznym, które nie pochwaliło się dotychczas swoim wkładem w pokonanie systemu - dodaje.

Pałac w roli muzeum

Czym w takim razie miałoby się różnić muzeum, które dopiero ma powstać, od dotychczasowych inicjatyw o podobnej tematyce? Przede wszystkim pokazywać historię komunizmu w Polsce na tle międzynarodowym. W takim układzie trudno będzie pokazać komunizm jako coś zakończonego - wszak w Chinach, na Kubie, w Korei Północnej i Wietnamie trwa nadal. Czy i to wobec tego znajdzie się na wystawie? To wciąż sprawa otwarta, podobnie jak ramy czasowe, w których ma się mieścić ekspozycja. Czy ma się zaczynać w roku 1917, 1939 czy 1944? A kiedy koniec? Okrągły Stół? Powszechne wybory prezydenckie? Pierwsze po kontraktowych wybory parlamentarne?

- Być może ostatnią salą wystawy powinny być pozostałości po komunizmie: MDM, Nowa Huta, Pałac Kultury oraz postkomuniści i Komunistyczna Partia Polski - zastanawia się prof. Andrzej Paczkowski, który prowadził czerwcową konferencję "Pamięć po komunizmie". Zaznacza, że najważniejsze jest uniknięcie dwóch skrajności: - Niebezpieczna jest zarówno koncentracja na samym terrorze, jak i folkloryzacja komunizmu, czyli przedstawianie go wyłącznie przez pryzmat syrenki i syfonów z wodą sodową - uważa prof. Paczkowski. Chociaż, jak podkreśla, trudno w jednym muzeum pokazać zarówno najmroczniejsze oblicze systemu, jak i życie codzienne, które ludzie mimo wszystko starają się prowadzić w każdych warunkach. A jednak połączenie tych dwóch wymiarów jest jedynym sensownym rozwiązaniem. - Zwłaszcza pokoleniom, które tego nie przeżyły, ujęcie wszystkiego jako całości pozwoli lepiej zrozumieć tamtą rzeczywistość niż urządzenie osobnych muzeów: jednego z oranżadą w proszku, a drugiego z szubienicami - mówi historyk.

Jedno jest pewne: muzeum będzie interaktywne, wykorzystane zostaną środki podobne do tych zastosowanych w Muzeum Powstania Warszawskiego. Pewne jest też, że znajdzie swoje miejsce w Pałacu Kultury. - Nie ma sensu go burzyć, można natomiast zmienić jego symbolikę. Niech ikoną Warszawy stanie się właśnie muzeum pamięci o komunizmie - mówi Czesław Bielecki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2008