Między słownikiem a wyobraźnią

Autor "Sklepów cynamonowych" staje się na świecie jednym z najpopularniejszych polskich pisarzy.

03.06.2008

Czyta się kilka minut

Ochraniani przez milicjantów w wielkich czapkach, idą przez miasto, trzymając zapalone pochodnie. Ruszają z Rynku ciemnymi, zaniedbanymi uliczkami. Mijają odrapane kamienice, pamiętające czasy świetności, gdy w okolicy funkcjonowało pięć rafinerii ropy naftowej. W rękach niosą małe tomiki - przetłumaczone na kilkanaście języków "Sklepy cynamonowe" i "Sanatorium pod Klepsydrą".

Jest ostatni wieczór maja. W Drohobyczu, niespełna stutysięcznym mieście na Ukrainie, gdzie kiedyś w zgodzie żyli ze sobą Polacy, Ukraińcy i Żydzi, dobiega końca III Międzynarodowy Festiwal im. Brunona Schulza. W niecodziennym spacerze biorą udział goście z całego świata - tłumacze jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku. Zjechali do jego rodzinnego miasta, zaproszeni przez organizatorkę, Wierę Meniok z drohobyckiego uniwersytetu. - Oni sprawili, że Schulz znany jest na wszystkich kontynentach. Gdyby nie ich ciężka praca, walka o wydanie książki na lokalnym rynku, nie mielibyśmy dziś Schulza japońskiego, niderlandzkiego, francuskiego, fińskiego czy portugalskiego. Musiałam ich zaprosić, poznać - wyjaśnia.

Meniok zdecydowała, że spotkanie tłumaczy nie ograniczy się jedynie do wygłaszania referatów i zorganizowania warsztatów. Wpadła na pomysł wielojęzycznego spaceru śladami opowiadań Schulza. Dlatego na trasie przemarszu znalazło się miejsce, w którym stał dom rodzinny pisarza, ale także teatr, do którego uczęszczali rodzice bohatera "Sklepów cynamonowych". Nie brak biednych, zniszczonych zaułków nieopodal Rynku, starej cerkwi, budynku dawnego Gimnazjum im. Władysława Jagiełły, gdzie uczył się, a następnie nauczał Schulz. Każdy przystanek to jednocześnie fragment prozy, prezentowany w innym języku przy światłach pochodni.

Lorenzo Pompeo czyta po włosku opis drohobyckiego rynku. Kilka minut później, zmierzając z pochodnią w stronę miejskiego teatru, przyznaje, że tłumaczenie Schulza było jednym z największych wyzwań, jakim musiał stawić czoło. - Bez znajomości i zrozumienia skomplikowanej historii Galicji, klimatu tego miejsca, języka, nie podołałbym - wyznaje. I choć jego przekład tekstów Schulza zachwycił włoskich krytyków oraz badaczy literatury, Pompeo uważa, że "Sklepy cynamonowe" czy "Sanatorium..." wciąż są we Włoszech lekturą jedynie dla pisarzy i intelektualistów.

Inaczej jest w Brazylii. Tam Schulz cieszy się o wiele większą popularnością niż na przykład Gombrowicz, o innych ważnych polskich pisarzach minionego stulecia nie wspominając. To w dużej mierze zasługa Henryka Siewierskiego, profesora literatury porównawczej z Universidade de Brasilia. Za namową przyjaciół, krytyków i wydawców, przetłumaczył dziesięć lat temu na portugalski "Sanatorium pod Klepsydrą". Spodobało się, Brazylijczycy sięgnęli z zaciekawieniem po polskiego pisarza, którego opowiadania dziwnie przypominały im tak doskonale znany z własnego literackiego podwórka realizm magiczny. Zamówili tłumaczenie "Sklepów cynamonowych". Dziś pojawiają się już dodruki, a Siewierski myśli o ponownym, jeszcze lepszym tłumaczeniu. - To prawdziwie zegarmistrzowska praca nad zrozumieniem treści i znalezieniem odpowiedniego rejestru w innym języku. Trafiają się słowa nieprzetłumaczalne, trzeba wciąż szukać sposobu na oddanie sensu i klimatu - wyjaśnia.

Spacerując z pochodniami, tłumacze dyskutują o problemach, na jakie wciąż napotykają w czasie pracy nad Schulzem. - Każdy, kto choć raz zetknął się z jego pisarstwem, wie, że tekst jest skomplikowany, wielowarstwowy. Czasem trudno znaleźć odpowiednie słowo - mówi Wiera Meniok, podając przykład "karty". Czy pisarzowi chodziło o mapę, obraz czy może zwykłą kartkę papieru? Profesor Siewierski do zbioru słów trudnych dorzuca "czeremchę", której portugalski odpowiednik znalazł tylko dzięki znajomości łaciny. A Veikko Suvanto z Helsinek zwraca uwagę na trudną do przełożenia na język fiński zabawę synonimami. Dlatego wybitny izraelski pisarz dla dzieci i młodzieży, Uri Orlev, tłumacz niektórych opowiadań Schulza na język hebrajski, ucina tę dyskusję, mówiąc: - Potrzebny jest kompromis między słownikiem a wyobraźnią. Trzeba starać się odkryć to, co siedziało w głowie pisarza, gdy tworzył, gdy spacerował po Drohobyczu.

Dla Jurija Andruchowycza, który w swych książkach opisuje współczesną Ukrainę, Schulz jest niedoścignionym mistrzem. - W każdym jego słowie czuć zapach wielokulturowego powietrza, którym oddychał przez 50 lat. Każde jego zdanie zmusza do refleksji. On po prostu ogarnął Kosmos. Teraz Andruchowycz, który w młodości czytał Schulza w starym ukraińskim przekładzie i po polsku, sam zaczyna tłumaczyć jego opowiadania. W czasie spaceru, przy pięknej, górującej nad Rynkiem cerkwi, prezentuje fragment o placu Świętej Trójcy. Skupia na sobie uwagę otoczenia, zmienia barwę głosu, wzbudza zainteresowanie przechodniów. A gdy uczestnicy spaceru ruszają dalej, dołącza do nich Świadek. To Alfred Schreyer, skrzypek, śpiewak, ostatni żyjący uczeń Brunona Schulza.

Podróż z pochodniami po Drohobyczu dobiega końca w miejscu śmierci pisarza. To czternasty przystanek. Tam 86-letni elegancki pan, oparty o laskę, zabiera głos. - Dziękuję Wam, żeście tu przyjechali spotkać mojego nauczyciela. Wracajcie szczęśliwie do domu i nie zapominajcie o tym miasteczku. To właśnie stąd wyszedł do świata ten geniusz, ten Schulz.

Michał Nogaś jest dziennikarzem Programu III Polskiego Radia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008