Mgła

Rano miasto okrywa delikatna mgła, przez co staje się nierealne. Dachy kościołów, odrapane ściany kamienic, brukowane uliczki.

29.09.2014

Czyta się kilka minut

Po schodkach pnę się aż do kościoła Matki Boskiej Śnieżnej. Pobliski plac jest cichy, przez cały dzień niemal pozbawiony ludzi. Świątynia, mimo romańskiego rysu, jest filigranowa. Patrzę, jak kamienna Matka tuli dzieciątko i smutnym wzrokiem odprowadza każdego z nielicznych przechodniów. Pijanych, którzy nadciągają od strony Rynku. Bezdomnych, którzy nie mają się dokąd śpieszyć. I zwyczajnych, którzy śpieszą się od urodzenia do śmierci. Tych żałuję najbardziej. Są zagubieni. Wypełnieni lękiem. Ich przed złymi myślami nie broni nic. Ani alkohol, ani poczucie obojętności życiowych straceńców.

Na wschodzie wszystko poszło źle. Patriotyczne uniesienie zamienia się w ponurą rzeczywistość. Rzeczywistość, która nie daje spokoju. Bije z radia: „Na Wschodzie znów otwarto rynki z produktami spożywczymi. Mało kto kupuje. Ludzie od półtora miesiąca nie dostają wypłaty”. „Mimo zawieszenia broni doszło do wymiany ognia...”. Bije z telewizji: „W Kijowie demonstracja niezadowolonych charkowian”. „W Czerkasach ludzie w mundurach wdarli się na posiedzenie rady miejskiej”. „W kantorach nie ma dolarów, są za to na czarnym rynku”. Jaki czarny rynek? Prezydent dogadał się z bankierami, że dolary będą po 13 hrywien, to są, tyle że w teorii. W praktyce trzeba iść do bramy i kupić po 16. Nie chcesz? Nie kupuj. Chyba że musisz płacić kredyt hipoteczny zaciągnięty w walucie.

Łowię szum ulicy. Nigdy wcześniej nie był tak smutny. Ulica zadaje pytanie: „Co z nimi robić?”. Oni to ci ze wschodu, z Doniecka i Łuhańska. Przez wojnę jeszcze bardziej obcy. Oddzieleni wirtualnym murem zbudowanym z ciał zabitych cywilów, żołnierzy i cegieł po zniszczonych domach.

– Bombardować!

– Bombardować?

– Tak. Zrównać z ziemią!

– A może ich wypuścić, niech sobie żyją sami?

– Może... Przecież oni nas nienawidzą, my nienawidzimy ich. Niech idą.

– To po co ta wojna?

– Chyba po nic...

Znajomy odbiera telefon i blednie w jednej chwili:

– Chryste Panie! Czy wiesz, kto dzwonił?

– Kto?

– Wojskowa Komenda Uzupełnień: „Czy byłby pan zainteresowany...” „Nie!”. Odłożyłem słuchawkę, ale co to znaczy?

Wiadomo, co znaczy. Szukają ochotników do obrony miasta. Ale nie ma pewności, czy jak się zgłosisz, to nie wyślą cię na wschód. Lepiej odłożyć słuchawkę – niż umierać daleko od domu.

Gdzieniegdzie ludzie oklejają ściany domów styropianem. Szykują się do wyjątkowo chłodnej zimy. Putin – wszyscy są pewni – zakręci gaz. Będą wyłączali światło na kilka godzin dziennie. W ten sposób miasto wróci do beznadziei lat 90.

A przecież rozbicie „systemu Janukowycza” miało przenieść ich o kilkadziesiąt lat do przodu. Jednym skokiem miasto miało odnaleźć stracony czas. Nic z tego. Nie ma szans na żaden skok, bo jest wojna. Nie wolno robić reform, gdy trwają walki. Nieładnie krytykować władzę, kiedy giną żołnierze. O korupcji lepiej nie wspominać, skoro wróg przekroczył granicę państwa.

W wojennym czasie zostanie wybrany nowy parlament. Jaki? Bóg wie jaki. Nikt nie ma czasu zastanawiać się nad kandydatami. Przecież jest wojna.

Niedługo z frontu wrócą bohaterowie. Przyjadą tu w zabłoconych mundurach, z bronią. Zastaną miasto w gorszym stanie niż wówczas, gdy wyjeżdżali. Ciekawe, czy zapytają, o co walczyli? I czy skończy się tylko na pytaniach? Miasto czuje, że kolejny raz coś ważnego wymyka się bezpowrotnie. Zamiast spaceru do Europy, czekają je kolejne lata we wschodnim czyśćcu.

Ulica Rybna. Śmieszne nazwy: Rybna, dalej Czarnomorska. To miasto tęskni za wodą. Jurij Andruchowycz w „Leksykonie miast intymnych” pisze, że Lwów jest portem. Dziwnym, bo pozbawionym morza. Nawet niewielka rzeka Pełtew, która ma tutaj na Żelaznej Wodzie swoje źródło, płynie przez miasto niewidocznie: ponad sto lat temu została zamknięta, uwięziona pod ulicą Akademicką i Wałami Hetmańskimi. Istnieje, ale w ukryciu.

Andruchowycz obliczył, że na ścianach kamienic oprócz lwów najpopularniejszym motywem są delfiny. Dziwna tęsknota. Port! Mieszkańcy, jakby wbrew wszystkiemu, chcieli zmienić swoje przeznaczenie.

Idę jeszcze wyżej, ku zamkowej górze. Dobrze, że jest mgła. Świat się rozmywa. Można wierzyć, że to wszystko nie dzieje się naprawdę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2014