Mesjasz

Z prof. Anną Swiderkówną rozmawiają Jan Tomasz Lipski i Jan Turnau

20.04.2003

Czyta się kilka minut

JAN TOMASZ LIPSKI i JAN TURNAU: Kim jest Mesjasz?
ANNA ŚWIDERKÓWNA: Słowo „Mesjasz” znaczy po hebrajsku tyle, co pomazaniec, a tłumaczeniem tego słowa jest greckie „christos”. Oznacza kogoś namaszczonego. Termin ten wywodzi się z obrzędu namaszczenia, który odgrywał ważną rolę w intronizacji króla. Tak więc początkowo każdy król panujący w Jerozolimie był pomazańcem - Mesjaszem.

Skoro każdy król jest pomazańcem, to znaczy, że po jednym pomazańcu przychodzi następny, i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Ale od czasu podboju przez Nabuchodonozora (587 r. przed Chr.) nigdy już nie zasiadł na tronie w Jerozolimie potomek Dawida. Oczekiwanie na Pomazańca nabierało innego charakteru.

Na kogo więc czekano?
Proroctwa mesjańskie nawiązują do drugiej Księgi Samuela, do rozmowy między królem Dawidem a prorokiem Natanem. Dawid chce zbudować świątynię, Natan początkowo chwali ten pomysł, ale w nocy przemawia do niego Pan i wtedy Natan mówi, że to nie Dawid zbuduje Bogu dom, ale Bóg zbuduje dom Dawidowi. Jest to gra słów łatwa do zrozumienia, bo i my mówimy o domu Jagiellonów czy Radziwiłłów. To poręczenie trwałości dynastii Dawidowej. Bóg mówi: „Tobie też Pan zapowiedział, że ci zbuduje dom. Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem”.

Zbyt łatwe byłoby wyobrażenie, że chodzi tu o zupełnie wyjątkowe synostwo, jakim jest synostwo Jezusa. W każdym razie nie mógł tak tego rozumieć Natan ani ci, którzy jego proroctwo spisali. Każdy król w chwili namaszczenia staje się synem Bożym, czyli szczególnym wybrańcem. Bóg zawarł przymierze z Izraelem jako całością. To cały Izrael pojmowany osobowo jest synem Boga, a w nim i przez niego także każdy Izraelita. Natomiast król, pomazaniec, Mesjasz jest w szczególny sposób synem Boga, co znaczy tyle, co Jego wybrańcem.

Tak jest też w proroctwie Izajasza. Izajasz przemawia do króla Achaza i proponuje mu znak od Boga. Ale Achaz nie chce żadnego znaku. Achaz nie wierzy. Oczywiście, nie chodzi o to, że nie wierzy w istnienie Boga, które było dla niego po prostu oczywistością. Chodzi tu, jak zawsze w Biblii, o zawierzenie. A król wie, że nawet gdyby dostał ten znak, to i tak nie uwierzy, nie zaufa Bogu.

Izajasz powiada: „Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzaćsię ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: Oto panna [hebr. „alma”] pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel”.

Biblia Tysiąclecia tradycyjnie tłumaczy „alma” jako „panna”, ale to słowo hebrajskie oznacza młodą kobietę, która jeszcze nie rodziła, niekoniecznie pannę czy dziewicę. Mogło oznaczać np. młodą małżonkę królewską.

Na ogół uważa się, że Izajasz miał na myśli syna króla Achaza. Później przestał wiązać tak wielkie nadzieje z domem królewskim. Zaczął wyglądać Pomazańca gdzieś dalej, w przyszłości. Stopniowo wizja Mesjasza coraz bardziej się oddala i staje się coraz wspanialsza. „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego [Jesse to ojciec Dawida], wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej duch Pański, duch mądrości i rozumu”. W tym proroctwie Mesjasz nie jest wodzem wojennym: „Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą... ”. To jest Złoty Wiek przeniesiony w przyszłość. Dalej czytamy: „...kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze”. W polskim przekładzie jest słowo „znajomość”, ale ja bym to zamieniła na „poznanie”. Tym samym słowem Księga Rodzaju określa najściślejsze zbliżenie mężczyzny i kobiety. „Kraj się napełni poznaniem Pana”, to znaczy - miłością.

A skąd pochodzi obraz Mesjasza cierpiącego?
Na wizję Mesjasza nałożyły się jeszcze dwa obrazy. Jeden spotykamy w Psalmie 22, zaczynającym się od słów „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Dawniej nam się zdawało, że prorocy i autor tego psalmu po prostu widzieli Jezusa. Dzisiaj wiemy, że tak nie było. Ale chrześcijanie wierzą, że Bóg zamykał w tekście autora natchnionego znacznie więcej niż ten autor sam mógł zrozumieć.

To samo można powiedzieć o wizji cierpiącego Sługi Jahwe z dalszych części Księgi Izajasza. Pierwszy raz pojawia się ktoś, kto bierze na siebie cudze, nasze grzechy. Obarcza się naszą winą. Nie mówi się o Nim jako o królu, choć ma coś królewskiego. Umiera, a Bóg mu błogosławi i jego życie przedłuża. Jest to już jakby przeczucie zmartwychwstania, choć takiego pojęcia autor jeszcze nie znał.

Polityka i...

Przejdźmy do czasów Jezusa. Jak wyglądało wówczas oczekiwanie Mesjasza?
Judaizm był wówczas bardzo zróżnicowany. Mesjasza - i to Mesjasza z rodu Dawida - wyglądali faryzeusze. Nie czekali natomiast na niego wcale saduceusze - arystokracja kapłańska. Bali się za to wszystkich samozwańczych mesjaszy (a takich nie brakowało!), ponieważ mogli oni wywołać rozruchy, tłumione zawsze krwawo przez Rzymian. Czekali na niego esseńczycy, czy może lepiej powiedzieć - wspólnota z Qumran, po której zostały sławne, odnalezione w połowie XX w. rękopisy. To była izolowana grupa, żyjąca na pustyni w pobliżu Morza Martwego, przestrzegająca niezwykle surowych reguł, do granic obsesji wystrzegająca się kontaktu ze wszystkim, co mogłoby być nieczyste. Mesjasz miał powieść wiernych na wielką wojnę eschatologiczną, w której będą wytępieni wszyscy synowie ciemności.

Mówi się czasem o esseńczykach jako o prekursorach chrześcijaństwa.
Mógł mieć z nimi coś wspólnego Jan Chrzciciel, zanim podjął działalność, o której mowa w Ewangelii. Ale on kierował swoje przesłanie do ludzi, z którymi esseńczycy nie chcieli mieć nic wspólnego. Gdy przyszli do niego żołnierze i pytali, jak mają żyć, to im kazał, by poprzestawali na żołdzie i nie rabowali ludności. A celnikom, czyli pogardzanym powszechnie poborcom podatków mówił, by nie brali więcej niż należy. Esseńczycy powiedzieliby z pewnością: albo wstąpicie do nas, albo pozostaniecie nieczyści.

Na jakiego Mesjasza czekali faryzeusze?
Na Mesjasza, który przyjdzie i zrobi porządek z Rzymianami.

A więc znowu Mesjasz polityczny, wojenny.
Oczywiście. Nie tylko faryzeusze tak myśleli. Nawet uczniowie Jezusa, i to już po Zmartwychwstaniu, pytają Go, czy teraz odbuduje Królestwo Izraela.

A czy ktoś czekał na Mesjasza zaprowadzającego pokój? Nie mówimy już o Mesjaszu cierpiącym...
Na obraz Mesjasza w czasach Jezusa składały się wszystkie te postaci: Mesjasz królewski - triumfujący zwycięzca, ale też przynoszący pokój całemu światu, cierpiący Sługa Jahwe i wreszcie Syn Człowieczy z księgi Daniela, „przychodzący na obłokach”, należący już w pełni do sfery Bożej.

Jaka była różnica między tym, kogo oczekiwali Żydzi, a tym, co, wedle chrześcijan, objawił Jezus?
Była szalona różnica, choć chrześcijanie byli oczywiście przekonani, że wypełniają obietnice Starego Testamentu. Może najlepiej ją widać, gdy zestawi się chrześcijan z faryzeuszami, którzy przecież bardzo gorliwie oczekiwali Mesjasza. Oni są szczególnie ważni, bo byli jedynym ugrupowaniem religijnym, które przetrwało upadek powstania żydowskiego w 70 r. To od nich przecież wywodzi się dzisiejszy judaizm.

Otóż faryzeusze za najważniejszą rzecz uznali skrupulatne przestrzeganie Prawa Mojżeszowego. Interpretując Torę sformułowali mnóstwo drobnych przepisów. Chcieli w ten sposób dążyć do świętości, bo Bóg mówi: „bądźcie święci, jak Ja jestem święty”. Swój tryb życia chcieli narzucić całemu Izraelowi, a było w nim przecież wielu ludzi prostych, którzy nie mieli czasu tym wszystkim się zajmować.

A Jezus szedł do tych właśnie prostych ludzi, także do grzeszników, celników, do jawnogrzesznic. Faryzeusze widzieli w tym zagrożenie, choć przecież w porównaniu z esseńczykami byli dosyć otwarci. Esseńczycy wszystkich poza swoją, przestrzegającą rozmaitych rygorów wspólnotą, uważali za synów ciemności.

... Ewangelia

Na ile nowe były takie zasady głoszone przez Jezusa, jak „błogosławieni pokój czyniący”, „nadstaw drugi policzek”, walcz niosąc własny krzyż, a nie miecz? Dziś wyobrażamy sobie, że to jest specyficzne dla etyki chrześcijańskiej.
W Księdze Przysłów jest zalecenie, by nie odpłacać złem za zło. „Zdaj się na Pana”. W tej samej księdze padają słowa: „Gdy wróg twój jest głodny, nakarm go, gdy jest spragniony - napój go”.

Teraz to, co wydaje nam się najbardziej właściwe dla Ewangelii, owe słowa Jezusa: „Błogosławieni ubodzy w duchu”. W tekstach z Qumran także jest mowa o „ubogich w duchu”, „anawim”, jako o pewnym ideale. Trzeba wyjaśnić, o jakie ubóstwo tu chodzi. W Starym Testamencie ubóstwo to nie tylko brak środków materialnych. To przede wszystkim słabość i bezradność wobec silniejszego. Otóż prorok Sofoniasz, działający w II połowie VII w. przed Chr., dostrzegł możliwość przekształcenia tej słabości w prośbę i w wezwanie skierowane do Boga. Wezwanie to może być wysłuchane dopiero wtedy, gdy wzywający nie użala się nad sobą, lecz naprawdę szuka Pana. Szuka Jego woli i sprawiedliwości. Tacy ubodzy są, jak mówi Jezus, szczęśliwi. Użyte jest tu greckie słowo, którego Grecy używali mówiąc o szczęściu bogów. „Są szczęśliwi, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”.

Czyli w środowisku żydowskim etyka chrześcijańska nie była absolutną rewolucją.
Mimo wszystko była. Widać to wyraźnie choćby w „Kazaniu na górze” w Ewangelii św. Mateusza. Jezusowi nie wystarcza nakaz „nie zabijaj” ani „nie cudzołóż”. Według Niego tak samo źle postępuje ten, kto tylko gniewa się na swojego brata lub, choć nie uwiódł cudzej żony, spogląda jednak na nią z pożądaniem. Najbardziej może zadziwiające jest wezwanie do kochania nieprzyjaciół. Jeszcze dzisiaj, u progu trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa, wydaje się to wielu czymś zgoła niemożliwym. Warto więc może uświadomić sobie, że nie chodzi tu o uczucie, bo wbrew naszym przekonaniom nie stanowi ono o istocie miłości. Uczucia przecież nikomu nakazać nie można. Chodzi tu przede wszystkim o postawę woli, która chce tego, co najlepsze, nawet dla kogoś, kogo uważamy za naszego nieprzyjaciela.

Ateny i Jerozolima

Dotąd mówiliśmy o żydowskim środowisku, w którym narodziło się chrześcijaństwo. Ale był też kontekst szerszy, grecko-rzymski. Religia Greków, taka, jaką znamy z greckiej mitologii...
Przede wszystkim, nie należy mylić greckiej religii z mitologią. W religijności Greków decydującą rolę odgrywał kult i rytuał. A mity, przynajmniej te, które dotrwały do naszych czasów, to swobodna literacka interpretacja starych tradycji, dokonana przez poetów. Poeci mieli w tej interpretacji całkowitą swobodę. Religia grecka nie ma ksiąg świętych. Homer był dla Greków świętością, ale w sposób zupełnie inny niż my pojmujemy np. świętość Biblii.

Więc uczestnik świętych obrzędów wierzył...
Nikogo nie obchodziło, w co wierzył czy nie wierzył. Nie było żadnych dogmatów, żadnego obowiązku wierzenia. Był za to obowiązek uczestniczenia we wspólnym kulcie. Jeśli ktoś się od tego uchylał, narażał, jak sądzono, nie tylko siebie, ale całą społeczność, na niechęć bogów.

Jednak cały ten świat bogów opisywany przez grecką literaturę wygląda dosyćniepoważnie. Czy to nikomu nie przeszkadzało?
Już w VI w przed Chr. krytykowano Homera za ośmieszanie bogów i podejmowano próby alegorycznego traktowania ich historii. Czynił to np. Plutarch, znany głównie jako autor „Żywotów sławnych mężów”. Żył na przełomie I i II wieku, a więc później niż Jezus, o którym, o ile nam wiadomo, nigdy nie słyszał. Był człowiekiem bardzo pobożnym i bardzo wykształconym. Całą swoją wiedzę filozoficzną wykorzystał po to, żeby bronić tradycyjnej religii.

Warto zatrzymać się nad tym, co Plutarch miał do powiedzenia o bogach. Przez 20 lat był kapłanem Apollina w Delfach. Otóż pisze, że gdy pielgrzym zbliża się do Delf, widzi na murze świątyni literę „E”, czyli epsilon, która zresztą w alfabecie łacińskim wygląda tak samo, jak w greckim. Tę literę - powiada Plutarch - należy czytać „Ei”, czyli „Jesteś”. To jest jedyne słowo, którym należy zwrócić się do boga. „Jest to bowiem dokładne i wierne określenie Boga, jedyne odpowiednie i takie, które tylko jemu jednemu odpowiada, po prostu stwierdzenie, że jest. My sami tego o sobie naprawdę powiedzieć nie możemy, bo nie mamy rzeczywistego udziału w istnieniu”. Bóg jest wieczny, „jedyny, który jest, sam wypełnia wieczność jednym teraz”. Dla mnie to jest najlepsza definicja wieczności. A cały ten wywód wskazuje na boga zupełnie odmiennego od Apollina. Gdy czytam te fragmenty, przypomina się Ten, który Mojżeszowi przedstawił się słowami: „Jestem, który Jestem”. A więc Bóg.

Bóg osobowy, kochający i zazdrosny, czy Bóg filozofów?
No właśnie. To jest osobliwość chrześcijańskiego myślenia o Bogu, na którą wskazuje Leszek Kołakowski w książce „Jeśli Boga nie ma...”. Bóg jest jednocześnie Bytem Absolutnym z pism filozofów i Miłością. A jak Byt Absoutny mógłby kochać? Przecież ma wszystko. Tymczasem Bóg żydów i chrześcijan jest Bogiem dla człowieka. Od pierwszych stron Księgi Rodzaju, kiedy tworzy człowieka: „Na obraz Boży go stworzył. Stworzył ich mężczyzną i niewiastą”. Jan Paweł II wskazuje, że obrazem Boga nie jest ani sam mężczyzna, ani sama kobieta. Są razem stworzeni na obraz Boga, stworzeni komplementarnie, jedno dla drugiego. Ojciec Święty związek ich nazywa komunią osób, stworzoną na obraz Boga Trójjedynego. No, ale to jest interpretacja możliwa tylko dla wierzącego chrześcijanina.

Prof. ANNA ŚWIDERKÓWNA - filolog i historyk kultury świata starożytnego, autorka m.in. szeregu książek o epoce hellenistycznej oraz trzech tomów „Rozmów o Biblii” (które ukazały się w łącznym nakładzie 100 tys. egzemplarzy). Ostatnio wydała książkę „Prawie wszystko o Biblii”.

JAN TOMASZ LIPSKI i JAN TURNAU są dziennikarzami „Gazety Wyborczej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2003