Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Skąd więc tyle zamieszania wokół lubelskiego teologa? Przeglądając polską i zagraniczną prasę, odnoszę wrażenie, że niepotrzebnie ma dwóch "rzeczników prasowych". Jednym jest abp Józef Życiński (zob. "Człowiek sumienia", "TP" 39/08), drugim brytyjski dziennikarz Jonathan Luxmoore - po którego depeszy w serwisie CNS o sprawie ks. Hryniewicza zrobiło się głośno. Obydwaj "rzecznicy" przekazują wypowiedzi i "oficjalne stanowisko" ks. Hryniewicza - problem jednak w tym, że są one niespójne.
Żadnego z nich nie posądzam o manipulację, ale ta strategia nie popycha sprawy do przodu. Kwestię "rzecznika" musi rozstrzygnąć sam zainteresowany, bo inaczej spełnią się na nim jego własne słowa, że "kontrowersje i dysputy przekształciliśmy w instytucjonalne podziały i pogodziliśmy się z istnieniem tych podziałów" - a taka postawa nie pasuje mi do etosu ks. Hryniewicza.
Luxmoore twierdzi, że postanowił napisać o sprawie teologa dlatego, że dotąd żaden z polskich księży nie sprzeciwił się wprost Watykanowi, a "każdy taki konflikt jest potencjalnie ważny". Nie bardzo mnie ten argument przekonuje, bo miarą rozwoju teologii nie jest krytyka papieża. Z jego tekstu wynika, że polskie debaty teologiczne zna tylko z gazet - a trudno owo kryterium uznać za miarodajny wskaźnik kondycji polskiej teologii. Choć pewnie obaj zgodzilibyśmy się z tezą, że dla dobra Kościoła w Polsce byłoby lepiej, gdyby w prasie opiniotwórczej częściej pojawiały się głosy teologów i były prowadzone rzeczowe debaty o chrześcijaństwie i Kościele.
Wygląda jednak na to, że w ocenie reakcji Watykanu na tekst Hryniewicza Luxmoore zatrzymał się wyłącznie na interpretacji owego zdarzenia oraz poglądach przedstawicieli "Open Theology", a to sprawiło, że nadał sporowi nieproporcjonalne znaczenie. Pisząc o postawie "Open Theology", Luxmoore minimalizuje odpowiedzialność przedstawicieli tego forum za sprowokowanie interwencji Watykanu wynikłe z nierzetelnego tłumaczenia tekstu ks. Hryniewicza. Robienie innym rachunku sumienia za popełnione błędy wymagałoby uderzenia się w piersi własne. Jak dotąd, przedstawiciele zarządu "Open Theology" problemu w swoim postępowaniu w ogóle nie widzą.
Patrząc na to, co się dzieje, zastanawiam się nad znaczeniem słów wypowiedzianych przez ks. Hryniewicza w warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej: "Rzecz jasna, że nawiedzają mnie nieraz myśli, które lepiej zachować w sobie. Są wątpliwości, których nie należy rozsiewać. Ostateczna weryfikacja możliwa jest dopiero w świecie przyszłym, do którego bramą jest śmierć". Te słowa nabierają jeszcze głębszego sensu w obliczu walki teologa z chorobą i zamieszania wokół jego osoby.