Kościelny ból głowy

W wierze ważne jest nie tylko serce, ale także głowa. Przed pielgrzymką Franciszka przyglądamy się kondycji polskiej teologii. Oto trzecia część Tygodnikowej mapy Kościoła w Polsce.

30.05.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Marek Lapis / FORUM
/ Fot. Marek Lapis / FORUM

Objawienie jest czymś paradoksalnym. Jako ofiarowany przez Boga sposób na zbawienie wieczne, jest dane w komplecie – niczego do niego nie można już dodać ani nic mu ująć. Nie znaczy to jednak, że jest rozpoznane i zrozumiane w całości. Przeciwnie – proces odczytywania objawienia będzie trwał do końca świata. Stąd postęp w teologii jako rozumnej wiedzy o objawieniu. Przykładem jest żywo roztrząsane ostatnio pytanie: czy rozwój rozumienia Bożego miłosierdzia daje podstawy dopuszczenia do komunii osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach?

Dynamika teologii ma także drugie źródło. Objawienie nie zmienia się, ale zmianie ulega kontekst, w którym jest odczytywane, czyli świat, w którym żyjemy. Właściwie każde pokolenie musi zmierzyć się z depozytem objawienia „po swojemu”. Można to pokazać także na wspomnianym przykładzie. Małżeństwa rozpadały się w każdym pokoleniu, ale współcześnie mamy do czynienia z taką skalą tego zjawiska, że pytania o teologiczny status nowych związków nie może być dłużej zbywane.

Nie byłoby coraz lepszego rozumienia objawienia i odczytywania go w nowych sytuacjach, gdyby nie teologowie. Jak to zadanie wypełniają w Polsce?



Diagnoza



W 2004 r. diagnozę postawił paulin o. Andrzej Napiórkowski, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Nie wypadła ona dobrze. Mimo bogatego zaplecza instytucjonalnego (trzy katolickie uniwersytety; sześć wydziałów teologii na świeckich uczelniach oraz dwa samodzielne papieskie wydziały teologiczne), polska teologia jest w kiepskim stanie. Brakuje jej samodzielności, odwagi, nie podejmuje ważnych dla ludzi kwestii, jest odtwórcza, mówi głosem Magisterium. Nie podejmuje dialogu z kulturą, ma słaby związek z duchowością, rzadko odwołuje się do Pisma Świętego i jest sklerykalizowana.

Referat paulina z krakowskiej Skałki odbił się szerokim echem w środowisku teologicznym. Swoją krytykę kontynuował on na tych łamach. „Nudna teologia nie jest dobra, bo nie ma w niej miłości, poszukiwania prawdy, cierpienia i bólu” – mówił w rozmowie z „Tygodnikiem” (nr 43/2004). Przekonywał: „W swojej pracy teolog musi ryzykować – ryzyko popełniania błędów wpisane jest w jego powołanie. Jest on jak saper albo zwiadowca – wchodząc na nierozpoznany grunt, ryzykuje wybuch, czasami spore zamieszanie. Niekiedy jest to nawet cena jego życia w sensie dalszego rozwoju duchowego czy intelektualnego. Ale w ten sposób oczyszcza się droga do ortodoksji”.

Czy po dwunastu latach polska teologia wydźwignęła się z zapaści?



Symptomy kryzysu



Nie ma profesjonalnych badań nad jakością teologii akademickiej. Można jednak znaleźć kolejny krytyczny głos teologa. Mając dwudziestoletni staż pracy za granicą, redaktor naczelny „Poznańskich Studiów Teologicznych” w ostatnim numerze tego periodyku przygląda się „teologii polskiej oczami rzymianina” (to tytuł tekstu). Diagnoza jest znowu bardzo surowa. „Gdyby zapytano wykładowcę akademickiego reprezentującego rzymską uczelnię kościelną, z czym kojarzy się polska teologia, nie powiedziałby ani słowa. (…) Teologia polska widziana z perspektywy Rzymu nie istnieje” – zauważa o. Bogusław Kochaniewicz, dominikanin zajmujący się mariologią.

Choćby najprostszy wskaźnik: ważne spory teologiczne. Zapytani przez „Tygodnik” teologowie potrafili wskazać tylko jedną dyskusję i to sprzed ćwierćwiecza – spór, czy piekło może być puste, wywołany krzewioną przez ks. Wacława Hryniewicza na przełomie lat 80. i 90. ideą nadziei powszechnego zbawienia. (Przychodzący do głowy drugi przykład – dyskusję o gender – pominiemy, gdyż była wynikiem bardziej nieporozumienia niż rzeczywistego problemu: skrajną i raczej marginalną interpretację obecną w feminizmie utożsamiono ze studiami nad tzw. płcią kulturową – gender studies).

 

Kolejny symptom: klerykalizacja polskiej teologii. W latach 2005-07 w Bibliotece „Więzi” ukazała się sześciotomowa „Dogmatyka”. Jest to cykl nowocześnie pomyślanych podręczników akademickich, pisanych przez zespół teologów młodszego pokolenia, wśród których znalazło się dziesięć osób duchownych i troje świeckich. Znamienne są losy zawodowe właśnie tej trójki świeckich teologów. Elżbieta Adamiak – autorka „Traktatu o Maryi” – w tej chwili pracuje na jednym z niemieckich uniwersytetów; jako pierwsza teolożka akademicka, która próbowała na polskim gruncie rozwijać teologię feministyczną, nie była dobrze widziana w gronie kolegów-księży (zob. artykuł Zuzanny Radzik „Milcząca obecność”, „TP” nr 37/2014). Józef Majewski – autor „Wprowadzenia do teologii dogmatycznej” – od sześciu lat nie pracuje jako zawodowy teolog. Zbigniew Danielewicz – autor „Traktatu o rzeczywistości ostatecznej” – wykłada filozofię na Politechnice Koszalińskiej.

Problemem w dalszym ciągu jest odtwórczość i zasłanianie się autorytetem Magisterium. „Spisy treści polskich czasopism roją się od tytułów: »Nadzieja w encyklice „Spe salvi”« bądź »Tytuł „Królowa aniołów” we współczesnych dokumentach Magisterium Ecclesiae« itd. Pojawia się pytanie: co szczególnie oryginalnego wnoszą wymienione tytuły?” – zastanawia się o. Kochaniewicz. Przeglądając polskie periodyki teologiczne, można zadać także inne pytanie: skąd zamiłowanie dużej części ich autorów do tekstów Josepha Ratzingera/Benedykta XVI? – Można mieć pewność, że temat pracy doktorskiej, który ma w tytule imię Benedykta XVI, nie zostanie utrącony – wyjaśnia mechanizm minimalistycznego podejścia ks. Andrzej Perzyński, dogmatyk z UKSW w Warszawie.



Zbyt wąski horyzont



Pouczające jest przyjrzenie się bliżej niektórym pracom. Na przykład zwraca uwagę odwaga bp. Józefa Wróbla, który w artykule „Ciąża ektopowa z perspektywy bioetycznej” („Roczniki Teologiczne” KUL, z. 3, 2014) podjął się zadania etycznej oceny bardzo trudnego problemu. Ciąża pozamaciczna jest wyjątkowym wyzwaniem dla katolickiej moralistyki, gdyż zagraża życiu kobiety i dlatego w wielu przypadkach medycznym wskazaniem jest farmakologiczne albo chirurgiczne usunięcie zarodka. Takie chroniące kobietę działanie podpada jednak pod bezpośrednie zabójstwo niewinnej osoby (przy założeniu, że kilkutygodniowy zarodek jest osobą).

 

Magisterium tylko raz wypowiedziało się na temat ciąży ektopowej i uczyniło to w bardzo oględny sposób, zezwalając na interwencję chirurgiczną „w przypadku naglącej konieczności” oraz „byleby się zatroszczono w poważny i odpowiedni sposób, na ile to możliwe, o życie płodu i matki” (orzeczenie Świętego Oficjum z 1898 r.). Bp Wróbel próbuje doprecyzować tę odpowiedź, odwołując się do wypracowanej przez XIX-wiecznych neoscholastyków zasady działania o podwójnym skutku. Zasada ta głosi, że pod pewnymi warunkami można podjąć działanie, którego uboczny skutek prowadziłby do czyjejś śmierci – choćby nieuchronnie, byleby ten skutek nie był bezpośrednio zamierzony, a działanie samo w sobie byłoby dobre. Stosując tę zasadę do przypadku ciąży pozamacicznej, zdaniem moralisty z KUL-u, dopuszczalne byłoby wycięcie całego organu (np. jajowodu) wraz z zarodkiem, zamiast usunięcie samego zarodka, nawet jeśli nieuchronnie prowadzi to także do śmierci płodu: śmierć wówczas byłaby przewidziana, ale nie zamierzona.

Pomijając sztuczność tego rozwiązania (na czym polegałaby owa niebezpośredniość zamierzenia – na psychologicznej niechęci spowodowania śmierci?), autor nie wspomina, że aby uzasadnić moralnie ratujące kobietę działanie lekarza, dopomina się od niego, by dodatkowo trwale ją kaleczył (usunięcie jajowodu powoduje częściową niepłodność). Artykuł zatem nie tylko nie rozstrzyga moralnego dylematu związanego z ciążą ektopową, ale także pokazuje brak interdyscyplinarnego otwarcia polskiej teologii moralnej na dyskusje prowadzone od dawna przez etyków, choćby na osiągnięcia uczelnianej koleżanki autora – s. Barbary Chyrowicz z Katedry Etyki KUL, która w monografii „Zamiar i skutki” pokazała słabości neoscholastycznej zasady podwójnego skutku.

Jeszcze większe kłopoty z interdyscyplinarnością polskiej teologii pokazuje artykuł Michała Koschego „Ślepa natura czy projektant? Współczesne próby wyjaśnienia pluralizmu form życia” („Roczniki Teologiczne” KUL, z. 2, 2015). Praca jest pisana z perspektywy kreacjonistycznej, która jest nie do pogodzenia ze współczesnymi naukami przyrodniczymi; metodologicznie myli porządek nauki z porządkiem metafizycznym (postulat uwzględnienia projektanta świata biologicznego jest propozycją metafizyczną, a nie naukową – w rozumieniu współczesnych nauk przyrodniczych). Ale problem jest jeszcze głębszy niż tylko jednorazowa wpadka. Tekst został opublikowany w periodyku, którego publikacjom przyznawane jest aż 12 punktów, co związane jest z surowymi kryteriami przyjęcia do druku. Artykuł, oprócz akceptacji redakcji, musi uzyskać co najmniej dwie pozytywne recenzje z niezależnych ośrodków akademickich. Okazuje się, że perspektywa kreacjonistyczna nie przeszkadza większej liczbie teologów.



Powody



Mizerię polskiej teologii próbuje wyjaśnić ks. Grzegorz Strzelczyk, dogmatyk związany z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach. – Mam wrażenie, że trudności z teologią od czasu referatu o. Andrzeja Napiórkowskiego z 2004 r. jeszcze się pogłębiły – mówi. – Są to problemy przede wszystkim strukturalne, np. rozdrobnienie środowiska teologicznego powoduje inflację myśli. Powstanie wielu niewielkich ośrodków utrudnia dyskusję. Każdy z nich pracuje przede wszystkim na siebie (awans, zdobywanie punktów itd.).

– Druga słabość strukturalna – wylicza śląski teolog – polega na tym, że teologia w Polsce funkcjonuje w dużej mierze na potrzeby kształcenia duszpasterzy i katechetów. Wymiar uniwersytecki teologii schodzi na dalszy plan. Komuna sprawiła, że przez długi czas teologia w Polsce funkcjonowała w izolacji – poza obiegiem uniwersyteckim. Wyrosło kilka pokoleń teologów nieprzyzwyczajonych do dialogu z innymi dyscyplinami. Jeszcze po Soborze Watykańskim II trzeba było podjąć wysiłek recepcji jego teologii i wtedy sporo się działo.

Potem stagnacja zaczęła się rozlewać. I nie jestem pewien, czy następne pokolenie teologów zdoła przełamać takie funkcjonowanie.

– Trzeci strukturalny hamulec to minimalne zapotrzebowanie na teologię ze strony polskich biskupów. Wydziały teologiczne rzadko są konsultowane w ważnych kwestiach. Poza tym nie mamy w Polsce think tanków teologicznych. To również jest uwarunkowane historycznym faktem, że za komuny Episkopat roztaczał skrzydła nad wszystkim, co się działo w Kościele. Powoli wypracowujemy dopiero jakieś formy zrzeszania się w środowisku teologicznym – i jak na razie – co nie uważam za szczęśliwe – z podziałem na sekcje: osobno spotykają się dogmatycy, osobno bibliści. Ogólnopolskie kongresy teologiczne są organizowane rzadko.

Marzy mi się – mówi ks. Strzelczyk – by Episkopat bardziej korzystał z pracy teologów.

Dotychczas problemy omawiane są wewnątrz komisji Episkopatu, do których zapraszani są poszczególni eksperci. Natomiast nie prowadzi się otwartych dyskusji. Ale na to musieliby sobie także zasłużyć sami teologowie, pokazując, że nie powtarzają tylko Magisterium.

Według ks. Strzelczyka kolejną słabością jest to, że teologowie w Polsce zajmują się tematami, które nie wzbudzą kontrowersji, by nie narazić się na krytykę ze strony środowiska, albo nie mieć problemów z recenzją. – Najprościej jest napisać pracę teologiczną, która jest niezbyt złożonym komentarzem do jakiegoś autora – zauważa teolog. – Zwykle takie prace nie zajmują się palącymi problemami. To jest grzech pierworodny polskiej teologii ostatnich dziesięcioleci. W latach 60. i 70. nastawiliśmy się na recepcję tego, co przychodziło zza granicy – Balthasara, Rahnera… To miało sens, gdy komentowało się teologów przełomu, ale niestety wytworzyło pewną manierę, która trwa. Z trudem moglibyśmy dzisiaj wskazać teologów wiodących. W poprzednim pokoleniu był Hryniewicz, Bartnik, Napiórkowski, Nosol.

Nie jestem w stanie podać teologów o takim autorytecie w następnym pokoleniu. Kto ma dziś dyskutować? – pyta ks. Strzelczyk.



Niewykorzystany potencjał



Nie jest jednak tak, że w polskiej teologii nie ukazują się wartościowe prace. Zapytany o nie, ks. Strzelczyk wymienia książkę „Różnica i tajemnica” ks. Roberta Woźniaka. Ks. Andrzej Perzyński mówi o młodym teologu z Krakowa – ks. Damianie Wąsku i jego książce „Nowa wizja zarządzania Kościołem”. Z kolei o. Kochaniewicz w swoim artykule wymienia kilka prac polskich teologów docenionych przez zachodnie środowiska, a zignorowanych w Polsce.

Potencjał tkwi w środowisku teologicznym, ale jakby nie miał okazji czy śmiałości do zaprezentowania się. Pokazał to np. ubiegłoroczny zjazd Towarzystwa Teologów Dogmatyków, na który zaproszony został abp Stanisław Gądecki. Ponieważ zjazd odbywał się przed synodem poświęconym rodzinie, tematem dyskusji stały się m.in. związki niesakramentalne.

Kilku teologów uważało, że ludzie będący w nieuregulowanych sytuacjach w niektórych przypadkach mogą nie być w stanie grzechu ciężkiego – wówczas jakiś akt publicznej pokuty mógłby stanowić drogę do sakramentu Eucharystii (jeżeli ludzie nie są w grzechu ciężkim, to jedyne, co może powstrzymywać od udzielenia im komunii, to niebezpieczeństwo zgorszenia). Ten pomysł rodzimych dogmatyków nie został jednak przedstawiony przez polską delegację na synodzie.



Życie jest gdzie indziej

Nie jest jednak tak, że w Polsce nie ma ciekawych dyskusji teologicznych. Są, tylko gdzie indziej – nie w salach akademickich. Znaleźć je można w pismach i na stronach internetowych wydawanych poza strukturami kościelnymi: w kwartalniku „Więź”, miesięczniku „Znak”, w lewicowym „Kontakcie”, w prawicowej „Teologii Politycznej”, w tradycjonalistycznym piśmie „Christianitas” czy w konserwatywnych „Pressjach”.

W jesiennej „Więzi” z 2013 r. znajdziemy blok tekstów poświęconych sile „słabego Boga”. W „Znaku” od jakiegoś czasu ukazuje się nowatorski cykl rozmów ks. Grzegorza Strzelczyka z neurobiologiem Jerzym Vetulanim, omawiający, czym jest niedawno powstała neuroteologia.

Choć, jak się wydaje, środowiska konserwatywne oczekują zbyt wiele od wiary (objawienie nie jest panaceum na wszystko), to ich krytycyzm wobec współczesnego świata prowokuje ciekawe dyskusje teologiczne. „Christianitas” bacznie przygląda się papieżowi Franciszkowi.

Bodaj najbardziej przenikliwy (choć nie we wszystkim trafny) tekst o kłopotach, jakie Franciszek sprawia swoimi wypowiedziami, zachowaniem i decyzjami, napisał redaktor naczelny tego kwartalnika Paweł Milcarek („Papież w pułapce”). „Pressje” zainicjowały w ostatnim czasie kilka ciekawych dyskusji – najbardziej prowokacyjna okazała się teza o „zabiciu proroka”, czyli o, zdaniem redakcji, fałszywym godzeniu Jana Pawła II z liberalną demokracją. Ale także o współczesnym polskim mesjanizmie czy o chrześcijańskich inspiracjach w ekonomii.

– Rzeczywiście, ciekawe rzeczy dzieją się poza środowiskiem akademickim, gdzie dominuje esej jako gatunek literacki i gdzie chodzi o publicystykę teologiczną – przytakuje ks. Strzelczyk. – Aby zaistnieć, publicystyka teologiczna musi jednak najpierw znaleźć źródło finansowania. Powracamy do pytań strukturalnych. Jeżeli Kościół instytucjonalny chce mieć teologię na wysokim poziomie, to musi w nią zainwestować.

Ale najpierw – musi ją docenić. ©℗



W POLSCE ISTNIEJE 11 WYDZIAŁÓW TEOLOGICZNYCH: trzy na katolickich uniwersytetach KUL w Lublinie, UPJP2 w Krakowie i UKSW w Warszawie, dwa na samodzielnych Papieskich Wydziałach Teologicznych we Wrocławiu i Warszawie oraz sześć na świeckich uniwersytetach w Katowicach, Opolu, Poznaniu, Szczecinie, Toruniu i w Olsztynie. W sumie wydziały te zatrudniają: 697 pracowników naukowych, w tym 100 kobiet świeckich, 5 zakonnic, 62 mężczyzn świeckich oraz 530 księży i zakonników.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2016