Matka kościołów

Przez wieki to wzgórze należało do rodu Lateranów i stąd pochodzi jego nazwa. W czasach Nerona wzgórze i zabudowania stały się własnością cesarza. Na początku czwartego wieku, jeszcze przed edyktem mediolańskim, Konstatnyn ofiarował całość Kościołowi rzymskiemu. Już w roku 313 odbył się tam synod. Wkrótce potem zaczęto budować bazylikę.

09.11.2003

Czyta się kilka minut

---ramka 317682|prawo|1---Tradycja powiada, że Konstantyn własnoręcznie zakładał jej fundamenty. Lateran stał się na ponad tysiąc lat centrum życia Kościoła w Rzymie. Bazylika najpierw nosiła tytuł Chrystusa Zbawiciela. W szóstym wieku powstał na wzgórzu klasztor benedyktyński pod wezwaniem św. Jan Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Benedyktyni objęli służbę liturgiczną w Bazylice i sprawowali pieczę nad nią. To sprawiło, że wkrótce bazylika coraz częściej była określana imieniem św. Jana i tak zostało do dzisiaj. Historia jej jest - dosłownie - burzliwa. Podczas najazdów na Rzym była wielokrotnie rabowana. Została całkowicie zburzona przez trzęsienie ziemi w roku 896. Odbudowana w pierwotnej formie, potem jeszcze dwa razy spłonęła doszczętnie.

Po powrocie z Awinionu papieże nie wrócili do starej siedziby, lecz ulokowali się na wzgórzu watykańskim. Jednak pieczołowicie odbudowali także zrujnowaną bazylikę na Lateranie. Potem była ona jeszcze kilkakrotnie przebudowywana i jej obecny wystrój pochodzi z końca XVII w. Choć przestała być siedzibą papieży, nie straciła swego historycznego i symbolicznego znaczenia: pozostała w pamięci jako pierwszy duży kościół w Rzymie i jest nazywana matką wszystkich kościołów. Począwszy od XII w. dzień jej poświęcenia jest obchodzony jako święto, najpierw w Rzymie, potem w całym Kościele. Święto to jest znakiem jedności Kościoła, a dzięki temu, że Lateran nie jest już faktycznym centrum administracyjnym łatwiej dostrzec przenikanie się rzeczywistości materialnej i duchowej. Potrzebna jest i jedna, i druga: jedność widzialna i ta ważniejsza: więź duchowa.

Bazylika pochodzi z czasów przed wielkimi podziałami chrześcijaństwa, czy zatem moglibyśmy to święto obchodzić razem z ewangelikami, prawosławnymi i innymi Kościołami chrześcijańskimi? Jeżeli jest to wciąż niemożliwe, to powinno nas to dotykać, boleć. Jeżeli boli, to dobrze. Brak jedności chrześcijaństwa powinien nas uwierać i skłaniać do intensywniejszego poszukiwania pełnej, duchowej i widzialnej jedności wyznawców Chrystusa.

---ramka 317683|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2003