Masonów portret własny

Wystawa „Pro publico bono” w warszawskim Muzeum Narodowym odczarowuje wizerunek wolnomularzy.

06.10.2014

Czyta się kilka minut

Marceli Bacciarelli, „Portret Stanisława Augusta z klepsydrą”, 1793 r. / Fot. Piotr Ligier / MUZEUM NARODOWE W WARSZAWIE
Marceli Bacciarelli, „Portret Stanisława Augusta z klepsydrą”, 1793 r. / Fot. Piotr Ligier / MUZEUM NARODOWE W WARSZAWIE

Zawiedzie się ten, kto na warszawską wystawę „Masoneria. Pro publico bono” wybierze się w poszukiwaniu sensacji, trochę jak do gabinetu strachu. Zawiedzie się – albo odkryje, że świat, którego tak bardzo się obawiał, współtworzył to, co w historii naszego kraju najlepsze.


Polski poczet


Czyż nie jesteśmy dumni z autorów Konstytucji 3 maja, powtarzając, że nowoczesną „ustawę główną” uchwaliliśmy jako drugi naród w świecie, po Amerykanach, ale przed Francuzami? Czyż nie słyszeliśmy o przyjaźni łączącej Tadeusza Kościuszkę z Jerzym Waszyngtonem? Czyż nie mamy szacunku dla hymnu, w którego refrenie powraca nazwisko Henryka Dąbrowskiego, twórcy Legionów Polskich we Włoszech? Czy nie uznajemy dorobku księżnej Izabeli Czartoryskiej, założycielki pierwszego polskiego publicznego muzeum? Czy na listach lektur szkolnych nie ma Adama Mickiewicza i Aleksandra Fredry?

A dwudziestolecie międzywojenne? Pamiętamy, ile dla odzyskania niepodległości Polski zrobił w 1918 r. amerykański prezydent Woodrow Wilson. Wielu z nas uczyło się czytać i pisać z elementarza Mariana Falskiego. Wieniawa-Długoszowski, osobisty sekretarz Józefa Piłsudskiego, stał się symbolem kawaleryjskiego życia. Juliusz Osterwa przeszedł do legendy polskiego teatru. Niektórzy słyszeli o Rafale Radziwiłłowiczu, wybitnym lekarzu, który stworzył szpital w Tworkach i doprowadził do powstania Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Co łączy wszystkich tych ludzi o niekwestionowanych zasługach? Byli członkami lóż masońskich, aktywistami ruchu, który od początku budził kontrowersje, fascynację (często niezdrową), niechęć czy otwartą wrogość. Do oskarżeń przyczyniła się aura tajemnicy, ekskluzywizmu, ezoteryzmu, a nawet dziwaczności, która otaczała wolnomularstwo. Doskonale odpowiadała wszelkim teoriom spiskowym, na które w dobie kryzysów społeczno-polityczno-ekonomicznych zawsze jest zapotrzebowanie.

Obraz budzącego strach masona – podobnie jak Żyda – wynikał z potrzeby posiadania symbolicznego wroga, z wiary, że światem rządzą jacyś obcy, „oni”. I o ile z antysemityzmem (przynajmniej oficjalnie) próbujemy sobie jakoś radzić, o tyle wizerunek wolnomularza nadal podlega stereotypizacji.


Księża i mistrzowie


W Polsce (bo już nie w Wielkiej Brytanii czy USA) w masonie będzie się najczęściej widzieć kogoś, kto prowadzi działalność antychrześcijańską, a przynajmniej antykatolicką, i z założenia przeciwstawia się Kościołowi. Tymczasem u swych początków wolnomularstwo pozostawało w politycznych związkach z papiestwem. Ruch ten rodził się bowiem w środowisku bliskim Jakubowi II Stuartowi, który w 1668 r. nawrócił się potajemnie na katolicyzm, a w 1688 r. utracił tron Anglii, Irlandii i Szkocji na rzecz protestanta, Wilhelma Orańskiego, wyjeżdżając do Francji, skąd bezskutecznie starał się powrócić do ojczyzny. Papież, podobnie jak „arcykatolicki” Ludwik XIV, popierał tajne stowarzyszenia, które miały w tym byłemu królowi pomóc – czyli właśnie masonerię. Słynną antywolnomularską bullę „In eminenti apostolorum” Klemens XII wydał w 1738 r. – gdy spaliła na panewce trzecia, ostatnia próba przerzucenia Jakuba II na Wyspy Brytyjskie.

Ruch, zrodzony w społeczeństwie podzielonym politycznie i religijnie, miał charakter koncyliacyjny. W XVIII- i XIX-wiecznej Polsce członkami ruchu było wielu księży – w tym trzech (to prawda, mocno zeświecczałych) prymasów.

Dziś władcy Wielkiej Brytanii i krajów skandynawskich są jednocześnie głowami Kościołów narodowych i oficjalnymi protektorami wolnomularstwa. Autokefaliczny Kościół prawosławny w Polsce (w odróżnieniu od moskiewskiego) nie potępia przynależności do loży. We Włoszech zdarza się, że księża katoliccy i wolnomularze prowadzą wspólną działalność charytatywną. Jak powtarza Tadeusz Cegielski, historyk, mason i masonolog (ta gałąź nauki rozwija się ostatnio intensywnie), współautor warszawskiej wystawy: „wolnomularstwo nie jest religią i nie walczy z religią”.


Bez ortodoksji


Zresztą dzieli się ono na samodzielne, czasem przeciwstawne nurty: nie ma czegoś takiego jak „masońska ortodoksja”. Wystarczy przeanalizować przypadek polski.

Prof. Cegielski związany jest z Wielką Lożą Narodową Polski, wyrastającą z tradycji anglosaskiej, podkreślającej znaczenie metafizyki; odwołuje się do idei Wielkiego Architekta, będącego symbolem transcendencji, rozumianym na różne sposoby: osobowy, ale też np. etyczno-geometryczny, kosmiczny. Podczas rytuału inicjacji postulant składa przysięgę na swoją świętą księgę: Nowy Testament, Torę, Koran…

James Anderson, pastor prezbiteriański, założyciel Wielkiej Loży w Wielkiej Brytanii, który w 1723 r. sformułował „Konstytucję wolnomularską”, pisał w pierwszym jej punkcie: „Wolnomularz powinien, z tytułu swojej przynależności, przestrzegać Prawa Moralnego i jeżeli dobrze rozumie zasady Sztuki, nie będzie nigdy bezmyślnym ateistą ani libertynem nie uznającym żadnej religii. W dawnych czasach Wolnomularze we wszystkich Krajach musieli praktykować Religię ich kraju czy narodu, jakakolwiek by ona nie była; obecnie, kiedy każdy ma prawo do własnych poglądów, bardziej wskazane jest nakłanianie do przestrzegania Religii, co do której wszyscy ludzie są zgodni. Polega ona na tym, aby być dobrym, szczerym, skromnym i honorowym, niezależnie od tego, jak się człowiek nazywa i jakie jest jego wyznanie. Wynika stąd, że Wolnomularstwo jest ośrodkiem zjednoczenia i sposobem na zawiązywanie szczerych przyjaźni między osobami, które w innych okolicznościach nie mogłyby utrzymywać bliskich stosunków między sobą”.

Inny charakter ma Wielki Wschód Polski – zakon-stowarzyszenie, odwołujące się do tradycji francuskiej, która w 1878 r. usunęła pojęcie Wielkiego Architekta z oficjalnych dokumentów – racjonalistycznej, liberalnej, ateistycznej, laickiej, „wolteriańskiej”, podzielającej hasła rewolucji 1789 r. Jeszcze inny jest Międzynarodowy Mieszany Zakon Wolnomularski „Le Droit Humain” Federacja Polska, który w odróżnieniu od innych przyjmuje zarówno mężczyzn, jak i kobiety, zaś pojęcie Wielkiego Architekta traktuje znacznie bardziej liberalnie niż WLNP.


Cagliostro i karbonariusze


Relacje między Kościołem a masonerią szybko zmieniały się podczas rewolucji francuskiej i w okresie napoleońskim. Zapowiedzią tego procesu była słynna historia fałszywego hrabiego di Cagliostro, a właściwie Józefa Balsamo – hochsztaplera i geniusza w jednej osobie. Przypomnijmy: ten syn sycylijskiego Żyda, niedoszły bonifrater, który uciekł z klasztoru, postanowił zrobić karierę maga, alchemika, fałszerza i uzdrowiciela, szybko zyskując wpływowych przyjaciół na największych dworach Europy. To oni wprowadzili go w Londynie do loży masońskiej. Cagliostro postanowił ten ruch zreformować i zunifikować, tworząc Zakon Masonerii Egipskiej, w rycie którego mieszały się elementy gnostycyzmu, kabały, hermetyzmu i okultyzmu. W tym duchu otwierał kolejne loże – także w Warszawie. W Rzymie, zadenuncjowany najprawdopodobniej przez żonę, znalazł się w więzieniu Świętej Inkwizycji, oskarżony o herezję, rozpustę i praktykowanie czarnej magii.

Podczas śledztwa Cagliostro zaczął twierdzić, odwołując się do jednego z masońskich mitów założycielskich, zgodnie z którym ruch ten kontynuuje tradycję zakonów rycerskich z okresu wypraw krzyżowych, że francuscy wolnomularze chcą się zemścić na Burbonach i papieżu za spalenie na stosie Jacques’a de Molaya (1314 r.), wielkiego mistrza templariuszy. Niegdysiejszy mag resztę życia miał spędzić w papieskich twierdzach.

Konflikt narastał, gdy przybrały na sile dążenia zjednoczeniowe w państwach włoskich. Karbonariusze, którzy odegrali w tym procesie znaczącą rolę, byli w większości masonami – i zadeklarowanymi antyklerykałami (choć wielu z nich uprawiało dość specyficzny kult Chrystusa jako pierwszej ofiary tyranów). Giuseppe Garibaldi (ten sam, który w lutym 1863 r. wystąpił z głośnym apelem: „Nie opuszczajcie Polski!”) nie wyobrażał sobie zjednoczenia Włoch bez zajęcia – istniejącego od połowy VIII w. – państwa kościelnego i dwukrotnie wyruszył przeciwko niemu na czele kilku tysięcy ochotników. Karbonariuszom przypisuje się również autorstwo dokumentu „Alta Vendita”, do dziś często przywoływanego przez przeciwników Soboru Watykańskiego II (ale i Dana Browna), w którym pada idea przejęcia struktury Kościoła przez tajne stowarzyszenia.

Papież Pius IX, największy wróg Garibaldiego (który również orędował w obronie Polski i demonstracyjnie kanonizował Jozafata Kuncewicza, współtwórcę unii brzeskiej), chroniony w Rzymie przez garnizon francuski, przygotowywał encyklikę „Quanta cura” i dołączony doń „Syllabus” (1864 r.), w których występował przeciwko różnym aspektom modernizacji – w tym także wolnomularstwu. Wkrótce Rzym został zajęty, a papież stał się „więźniem Watykanu”.

Sytuacja została jasno określona: mason to wróg katolika. Wróg, który w dodatku – dzięki sieciom zależności i zobowiązań – potajemnie próbuje rządzić światem.


Sala Zagubionych Kroków


Oprócz lęku przed spiskiem nieufność wobec masonerii budzą skomplikowane i utrzymywane w tajemnicy rytuały: gesty, hasła, symbole. Dlatego wystawa warszawska nie tylko przedstawia historię tego ruchu w Polsce, ale przybliża też strukturę symboliczną, która buduje masońską narrację. Z gwiazdą oznaczającą światło i doskonałość, trójkątem wyrażającym naukę, cyrklem i węgielnicą, symbolami transcendencji. Rytuał jest w masonerii ważnym elementem samodoskonalenia, rodzajem ćwiczenia duchowego – bynajmniej nie „okultystycznego”.

W tym celu autorzy wystawy proponują zwiedzającemu przejście szlakiem adepta wolnomularstwa, poczynając od przedsionka, czyli Sali Zagubionych Kroków, w którym postulant oczekiwał na wynik głosowania członków loży decydujący o jego przyjęciu. Poznajemy Salę Rozmyślań, gdzie – w ascetycznym otoczeniu przypominającym wanitatywne obrazy – spisywał swój testament filozoficzny, w którym określić miał, co zrobi dla siebie, ojczyzny i świata. Towarzyszymy mu, gdy z opaską na oczach przechodzi przez próby oczyszczające, symbolizowane przez ogień, wodę i powietrze. W osobnym pomieszczeniu opaska na oczy zostaje zdjęta: postulant widzi snop światła i wymierzone w siebie szpady. Staje przed stolikiem-ołtarzem i kładąc prawą dłoń na Biblii, cyrklu i węgielnicy, przyrzeka przestrzegać zasad i tajemnic loży.

Możemy też zobaczyć Salę Biesiadną, gdzie po inicjacji odbywała się uczta nawiązująca do tradycji sympozjonu i agape; a także Lożę Adopcyjną kobiet, która prowadzi wprost do ogrodów stworzonych przez Helenę z Przeździeckich Radziwiłłową w Arkadii niedaleko Łowicza i przez Izabelę z Flemmingów Czartoryską w Puławach i Powązkach. Obydwie arystokratki były masonkami i rozumiały znaczenie takich miejsc: skłaniających do kontemplacji, dostępnych tylko wybranym, zaprojektowanych wedle symbolicznych reguł. Zresztą architektura (także ogrodu) i geometria, przypominające o drugim micie założycielskim masonerii – Hiramie, budowniczym Świątyni Salomona, oraz twórcach średniowiecznych katedr – pełniły w tej tradycji ważną funkcję.

Docieramy aż do Loży Żałobnej, która stanowi kwintesencję stoickiej filozofii wolnomularstwa. Warto stanąć i posłuchać relacji z przebiegu ceremonii żałobnej, która odbyła się w 1814 r. w warszawskim Pałacu Mniszchów po śmierci ks. Józefa Poniatowskiego (po raz pierwszy tekst ten opublikowano w 1927 r. w piłsudczykowskim piśmie „Droga”). Przytoczmy tylko fragment dialogu stanowiącego część rytuału: „Czym Wolny Mularz od światowego różnić się powinien? Nienagannym życiem, wierną przyjaźnią i uprzejmą miłością ku wszystkim ludziom, mianowicie zaś ku braciom swoim. Jakże więc żyć powinien? Godnym światła, które otrzymał. Jak ma umierać? Bez trwogi”.

Jednych wystawa w warszawskim Muzeum Narodowym oburzyła. Inni poczuli, że może to wezwanie do dialogu. To prawda, chrześcijan (ale także żydów i muzułmanów) zawsze od masonów wiele będzie dzielić: nie tylko zaszłości historyczno-polityczne, ale przede wszystkim fakt, że dla wyznawców tych religii Bóg nie jest wyłącznie Wielkim Architektem, ale pozostaje obecny w ich życiu i w świecie. Jeżeli jednak obydwie strony założą, że tej drugiej zależy na pomocy w etycznym dojrzewaniu człowieka, żyjącego dziś w świecie kryzysu wartości, na budowaniu współczującej i odpowiedzialnej wspólnoty, pojawi się pole współpracy. A gdyby tak zaryzykować?


„MASONERIA. PRO PUBLICO BONO”, Muzeum Narodowe w Warszawie, kurator prof. Tadeusz Cegielski. Wystawa czynna do 15 stycznia 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2014