Marszałek prezydentem

Nowym prezydentem Egiptu zostanie minister obrony i dowódca armii. Jego kandydaturę przedstawia się jako spełnienie woli narodu. Trzy lata po rewolucji Egipcjanie wolą stabilizację zamiast wolności.

03.02.2014

Czyta się kilka minut

W poniedziałek 27 stycznia tymczasowy prezydent Egiptu Adly Mansur nominował na stopień marszałka polnego dotychczasowego generała i ministra obrony Abdela Fattaha El-Sisiego. Tego samego dnia Najwyższa Rada Sił Zbrojnych – organ de facto polityczny – poparła kandydaturę swego przewodniczącego, świeżo mianowanego marszałka, na urząd prezydenta (zaznaczając jednocześnie, że ostateczną decyzję o kandydowaniu podejmie sam zainteresowany).

Poprzedniego dnia prezydent Mansur ogłosił, że wybory prezydenckie odbędą się przed parlamentarnymi – zmieniając tym samym kalendarz polityczny, przyjęty latem 2013 r., tuż po tym, jak armia odsunęła od władzy prezydenta-islamistę Mursiego. „Większość sił politycznych domagała się wyborów prezydenckich przed parlamentarnymi. Aby sprostać ich oczekiwaniom, zmodyfikowałem porządek transformacji” – oznajmił Mansur.

Oficjalne zgłoszenie kandydatury marszałka El-Sisiego to teraz jedynie formalność – wydaje się, że wszystko zaplanowano znacznie wcześniej. A biorąc pod uwagę popularność marszałka w egipskim społeczeństwie i pełną kontrolę nowej władzy nad mediami, zwycięstwo ministra-marszałka jest raczej przesądzone. Wybory prezydenckie – podobnie jak niedawne referendum konstytucyjne – będą miały charakter plebiscytu.

Z WOLI NARODU

Ktoś nie znający nastrojów panujących od lata ubiegłego roku w Egipcie mógłby zadać naiwne pytanie: czym 59-letni minister El-Sisi zasłużył sobie na najwyższą szarżę wojskową? Nie zdążył przecież powąchać prochu w wojnach 1967 i 1973 r., a największą operacją wojskową, jaką dotąd kierował, była pacyfikacja nieustępliwych demonstrantów, okupujących latem 2013 r. plac Rabaa Al-Adawija w Kairze.

Otóż to właśnie za rozprawę z islamistami uhonorowano El-Sisiego stopniem marszałka. Trzeba przyznać, że nowy marszałek polny wykazał się cywilną odwagą. Któż przed rokiem spodziewał się upadku potężnych Braci Muzułmanów? Któż w sierpniu 2012 r., gdy islamiści pozbywali się marszałka Tantawiego (ówczesnego szefa sił zbrojnych), a prezydent z Bractwa przejmował pełnię władzy, mógł przewidzieć, że 28 stycznia 2014 r. Muhammad Mursi – już jako eksprezydent – zasiądzie w białym więziennym szynelu na ławie oskarżonych, z zarzutem spiskowania przeciw państwu egipskiemu?

Najwyższa Rada przedstawia kandydaturę El-Sisiego jako spełnienie woli narodu, który ma domagać się fotela prezydenta dla swego charyzmatycznego przywódcy. Media pełne są wypowiedzi obywateli z różnych warstw społecznych, którzy odwołują się do poczucia obowiązku marszałka. A potwierdzeniem poparcia, jakim cieszą się nowe władze, były wyniki styczniowego referendum: nowa konstytucja uzyskała w nim szokująco wysokie, 98-procentowe poparcie.

KRWAWA ROCZNICA

Tymczasem na dwa dni przed awansem El-Sisiego – 25 stycznia, w trzecią rocznicę rewolucji, która obaliła dyktaturę prezydenta Mubaraka – w starciach demonstrantów z policją zginęło blisko 50 osób. Policja pacyfikowała demonstrantów nie tylko z Bractwa Muzułmańskiego (wyjętego spod prawa), ale też ze świeckiej opozycji. Podczas tłumienia tych – formalnie nielegalnych – protestów aresztowano ponad tysiąc osób; policjanci używali broni palnej.

W tym czasie na placu Tahrir, pod ochroną armii, demonstrowano poparcie dla nowej władzy. Z wizerunkami El-Sisiego w rękach, tysiące ludzi wyrażały uwielbienie dla przyszłego prezydenta. Nikt już nie domagał się na Tahrir wolności, chleba i sprawiedliwości społecznej.

Wcześniej, na dzień przed rocznicą, w Kairze doszło do serii zamachów bombowych; sześć osób zginęło, kilkadziesiąt zostało rannych. Głównym celem była centralna siedziba policji; wybuch zniszczył jej fasadę i pobliskie Muzeum Sztuki Islamskiej. Do zamachów przyznała się organizacja Wyzwoliciele Jerozolimy, inspirowana Al-Kaidą; wzięła ona odpowiedzialność za kampanię ataków na cele policyjne i wojskowe. Tuż po rocznicy, 28 stycznia, zastrzelono generała policji Mohameda Saida, bliskiego współpracownika ministra spraw wewnętrznych. Zamachu dokonano, gdy opuszczał on swój dom w Gizie. W Kairze narasta atmosfera strachu.

***

Młodzi uczestnicy rewolucji 2011 r. są przekonani, że walka z prawdziwym i wyimaginowanym terroryzmem staje się znów, jak za Mubaraka, doskonałą wymówką dla rządzących, usprawiedliwiającą ograniczanie swobód demokratycznych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2014