Przesilenie

Armia na ulicach, nowy tymczasowy prezydent, nowy tymczasowy rząd, demonstracje i ofiary: czy to nowy początek rewolucji? A może wojna domowa?

15.07.2013

Czyta się kilka minut

Protest przeciwko władzy (jeszcze) prezydenta Mohameda Mursiego; Kair, 30 czerwca 2013 r. / Fot. Suhaib Salem / REUTERS / EAST NEWS
Protest przeciwko władzy (jeszcze) prezydenta Mohameda Mursiego; Kair, 30 czerwca 2013 r. / Fot. Suhaib Salem / REUTERS / EAST NEWS

Odsunięciu od władzy Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie towarzyszą wielkie zmiany na geopolitycznej mapie Bliskiego Wschodu: wspierające do niedawna Bractwo konserwatywne monarchie znad Zatoki Perskiej odwróciły się od islamistów i udzieliły poparcia nowemu, tymczasowemu prezydentowi. Nawet Katar, największy sponsor Bractwa, nie wstawił się za swymi podopiecznymi.

Tymczasem Egipt ma nowe władze. Tymczasowy prezydent Mansur El-Adli mianował nowego premiera – spośród przedstawicieli dotychczasowej opozycji (tj. opozycji wobec Bractwa) wybrał znanego ekonomistę Hazima El-Biblawiego, polityka kompromisu. Zapowiadaną wcześniej kandydaturę Muhammada El-Baradeia, laureata pokojowego Nobla, w ostatniej chwili zablokowali salafici z partii Nur – uznali, że El-Baradei, lider Frontu Ocalenia Narodowego, ma zbyt świeckie poglądy. Nowy premier był ministrem finansów w pierwszym rządzie utworzonym po rewolucji ze stycznia 2011 r., ale podał się do dymisji na znak protestu przeciw masakrze chrześcijańskich Koptów jesienią 2011 r. Jest on też współzałożycielem centrolewicowej partii socjaldemokratycznej, powstałej po rewolucji.

Ale problemy z nominacją premiera to jedynie przedsmak trudności, z jakimi będzie się borykać egzotyczna koalicja. Liberałów, lewicę, arabskich nacjonalistów i salafitów łączy tylko niechęć do Braci Muzułmanów. W pierwszej wypowiedzi dla mediów Hazim El-Biblawi nazwał formowany przez siebie rząd nie tylko tymczasowym, ale najtrudniejszym w historii kraju. W istocie: rządowi brakuje demokratycznej legitymizacji, gospodarka jest w zapaści, grozi rewolta islamistów...

Nowy premier mówi o potrzebie szerokiej reprezentacji politycznej, widziałby w swym gabinecie nawet Braci Muzułmanów. Ale to mało realne – szczególnie po masakrze, do której doszło przed kairską siedzibą Gwardii Republikańskiej, gdzie armia ma przetrzymywać byłego prezydenta Mursiego. Zwolennicy islamistów próbowali wtargnąć na teren koszar. Padły strzały. Teraz obie strony oskarżają się o sprowokowanie zajść, w których zginęło ponad 50 osób, głównie islamistów.

Do przyjęcia oferty premiera Braci Muzułmanów zniechęcają też represje wobec przywództwa organizacji. Prokuratura wystosowała aż trzysta nakazów aresztowania, oskarżając kierownictwo Bractwa o nawoływanie do przemocy. Zamknięto tymczasowo kilka stacji telewizyjnych sympatyzujących z islamistami, m.in. egipskie wydanie Al-Dżaziry. Niektórzy obserwatorzy przestrzegają, że Egiptowi grozi nawet wojna domowa.

Na razie tymczasowy prezydent przedstawił plan dokończenia demokratyzacji kraju – czyli „nowego początku rewolucji 2011 r.”, jak chciałby niedoszły premier El-Baradei. Prezydent ogłosił więc deklarację konstytucyjną, mającą obowiązywać przez sześć miesięcy. Zastąpi ona konstytucję islamistów, zaś poprawkami do niej zajmie się komisja, która przedstawi nową wersję ustawy zasadniczej, poddaną następnie pod referendum. Po przyjęciu nowej konstytucji mają się odbyć nowe wybory parlamentarne, po których Egipcjanie wybiorą nową głowę państwa, kończąc tym samym demokratyczną transformację.

Tyle ambitny plan. Ale czy uda się go zrealizować? Pytanie brzmi: co zrobią Bracia Muzułmanie? Mogą próbować przywrócić za wszelką cenę Mursiego, co oznaczałoby otwarty konflikt z armią i znaczną częścią społeczeństwa. Retoryka przywódców Bractwa i ataki na przeciwników politycznych oraz Koptów wydają się potwierdzać scenariusz konfrontacji. Ale ponad 80-letnia historia Bractwa sugeruje możliwość kompromisu: Bracia nie są organizacją rewolucyjną, dotąd osiągali swe cele bardziej przez kunktatorstwo niż otwartą konfrontację.

W minionym tygodniu zaczął się święty dla muzułmanów miesiąc ramadan, co powinno uspokoić nastroje. Choć niektórzy obawiają się eskalacji – bo islamistom łatwiej będzie motywować zwolenników do oporu i poświęcenia właśnie podczas miesiąca postu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2013