Maroko: odwrót Braci Muzułmanów

Bracia Muzułmanie, którzy po Arabskiej Wiośnie dekadę temu sięgnęli po władzę w wielu bliskowschodnich stolicach, ponoszą ostatnio klęskę za klęską. Właśnie sromotnie przegrali wybory w Maroku.
w cyklu STRONA ŚWIATA

16.09.2021

Czyta się kilka minut

Po lewej: Aziz Achannusz, lider Narodowego Zgromadzenia Niezależnych, kandydat na premiera Maroka. AFP/East News /
Po lewej: Aziz Achannusz, lider Narodowego Zgromadzenia Niezależnych, kandydat na premiera Maroka. AFP/East News /

Marokańscy Bracia Muzułmanie z partii Sprawiedliwość i Rozwój, filii ruchu powstałego przed prawie stu laty w Egipcie, spodziewali się, że wrześniowe wybory do parlamentu i samorządowe mogą nie pójść im tak dobrze, jak dwie poprzednie bezapelacyjnie wygrane elekcje. Wiosną, na polecenie panującego od 1999 roku króla Mohammeda VI poprawiono ordynację wyborczą tak, by liczbę zdobytych mandatów uzależnić od liczby uprawnionych do głosowania, a nie od liczby zdobytych głosów. Bracia Muzułmanie, którzy od początku swego istnienia stawiają na pracę u podstaw i bliski kontakt z arabską ulicą, narzekali, że poprawki wymierzone są właśnie przeciwko nim, najumiejętniej zabiegającym o wyborców, i przeciwko wielkim i bogatym partiom w ogóle, służą zaś partiom słabym i niemającym poparcia. Skutkiem tych poprawek – przewidywali marokańscy Bracia Muzułmanie – będzie mnogość partyjnych stronnictw w parlamencie, jego rozdrobnienie i słabość, co w rezultacie jeszcze bardziej umocni władzę króla i jego dworu, Machzenu. Obrońcy poprawek odpowiadali, że przełamanie dominacji największych i najbogatszych partii politycznych przysłuży się demokracji i wzmocni partie lokalne. Żeby zdobyć poselski mandat – tłumaczyli – trzeba teraz będzie zdobyć zaufanie wyborców, a nie wkupić się w łaski dygnitarza i zostać wpisanym na partyjną listę.

Znawcy marokańskiej polityki przyznawali Braciom Muzułmanom słuszność. Gdyby podobne poprawki wprowadzono już przed poprzednimi wyborami w 2016 roku, Bracia nie tylko nie wygraliby ich, wprowadzając do 395-osobowego parlamentu aż 125 posłów, ale nie zdobyliby nawet połowy mandatów.

Mimo to, stając do wyborów parlamentarnych, urządzanych po raz pierwszy razem z wyborami prowincjonalnymi i samorządowymi (dla pobudzenia aktywności obywatelskiej coraz bardziej zniechęconych polityką Marokańczyków), Bracia Muzułmanie nadrabiali miną i odgrażali się, że wbrew mrocznym przepowiedniom wygrają po raz trzeci z rzędu i utrzymają władzę w Rabacie.

Wyborczy przegrani i zwycięzcy

Wybory przyniosły im jednak upokarzającą klęskę zamiast nikłego choćby zwycięstwa. Na wyborczej mecie zajęli dopiero ósme miejsce, zdobywając ledwie 13 mandatów. Poselskiego mandatu nie udało się uzyskać nawet przywódcy marokańskich Braci, Saadowi Eddinowi el-Osmaniemu, który przez ostatnie cztery lata pełnił obowiązki premiera.

Zwyciężyli liberałowie z partii Narodowe Zgromadzenie Niezależnych, którzy zdobyli 102 mandaty (w poprzednim parlamencie mieli 37 posłów), wyprzedzając innych liberałów z konkurencyjnego ugrupowania Autentyczni i Nowocześni – 86 mandatów. Sceptycy z Casablanki i Marrakeszu twierdzą, że marokańscy liberałowie są bardziej dworscy niż liberalni i że tak naprawdę są po prostu monarchistami, pokornie godzącymi się z omnipotencją królewskiej władzy i korzystający z życzliwości jego dworu, Machzenu. „Niezależni”, którzy zwyciężyli także w wyborach prowincjonalnych i samorządowych wraz z Autentycznymi i Nowoczesnymi oraz z trzecią w wyborach partią Niepodległość (81 mandatów), konserwatystami i jawnymi monarchistami, utworzą nową koalicję. Na jej czele stanie przywódca „Niezależnych” Aziz Achannusz, którego król Mohammed VI wyznaczył już na nowego premiera.

Achannusz, bogacz, najzamożniejszy z Marokańczyków, którego majątek (zdobyty głównie na paliwach i w rodzinnej firmie, założonej w latach 30. przez ojca) magazyn „Forbes” szacuje na 2 miliardy dolarów, zapowiedział już, że jako szef rządu zrobi, co w jego mocy, by wcielić w życie programy gospodarcze, społeczne i dyplomatyczne zalecane przez króla. Obiecał też, że wycofa się ze wszystkich rodzinnych interesów, by nieżyczliwym nie dać powodu do podejrzeń. Właśnie mieszanie służby publicznej z prywatą zarzucali mu polityczni przeciwnicy, gdy pełnił obowiązki ministra rolnictwa i rybołówstwa w poprzednim koalicyjnym rządzie, kierowanym przez Braci Muzułmanów.

Demokracja królewska

Wyznaczone przez króla koalicyjne rządy panują w Maroku, odkąd Mohammed VI, a przed nim jego ojciec Hassan II, panujący przez prawie cztery dziesięciolecia (1961-99), zezwolili na demokratyczne eksperymenty w ich państwie. Hassan, na rok przed śmiercią, pozwolił, by na czele marokańskiego rządu stanął przywódca partii uważanej dotąd za opozycyjną. Jego syn poszedł jeszcze dalej – przyznał, wbrew sprzeciwom muzułmańskich duchownych, większe prawa kobietom, zezwolił na swobodną działalność politycznych partii i wolne wybory.

Podczas Arabskiej Wiosny z 2011 roku, widząc, jak uliczne rewolucje strącają z tronów dyktatorów w sąsiednich Tunezji, Libii i Egipcie, i nie czekając, aż buntownicy staną pod jego pałacem, król Mohammed obiecał poddanym jeszcze bardziej sprawiedliwe rządy oraz odważniejsze i bardziej postępowe reformy, mające przemienić marokańskie królestwo w monarchię konstytucyjną. W roku rewolucji przedstawił nową konstytucję, która zapewniała wolność wyborów oraz to, że ich zwycięzcy będą mieli prawo utworzyć nowy rząd. Konstytucja zastrzegała jednak dla króla wyłączny przywilej wyznaczania premierów spośród przywódców najsilniejszej z politycznych partii, a także prawo sprzeciwu wobec wybieranych przez nich ministrów.

Ponieważ od 10 lat żadnej z partii nie udało się zdobyć większości, wystarczającej do samodzielnych rządów, musiały zawierać ze sobą koalicje, łączące nierzadko partie o zupełnie sprzecznych programach. W ostatnim rządzie, na którego czele stał premier od Braci Muzułmanów, „niezależni” liberałowie i skryci monarchiści kierowali na przykład kluczowymi dla gospodarki ministerstwami rolnictwa, finansów, handlu i turystyki.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Bez względu zresztą na to, kto i jak rządził, jedyną rzeczywistą władzą w Maroku pozostawał król Mohammed VI. To on wyznaczał gospodarcze cele i decydował o zagranicznych sojuszach. Politykom pozostawało jedynie wykonywanie jego poleceń i spełnianie jego życzeń. Król przypisywał sobie wszystkie zasługi, winę za niepowodzenia i błędy zrzucał na rząd i parlament.

Ubezwłasnowolnieni przez króla Bracia Muzułmanie nie mieli nic do gadania, gdy monarcha postanowił nawiązać stosunki dyplomatyczne z Izraelem, zezwolił na uprawę i sprzedaż marihuany w celach medycznych, ani gdy zdecydował, że język francuski pozostanie wykładowym w marokańskich szkołach (w latach 1912-56 Maroko było francuskim protektoratem).

Apatia i epidemia

Impotencja politycznych partii i restauracja władzy absolutnej króla, postępujące wraz ze słabnącą pamięcią o ulicznych rewolucjach i politycznym wzmożeniem z czasów Arabskiej Wiosny, sprawiły, że Marokańczycy przestali wierzyć w sprawczość demokratycznego ustroju i stracili zaufanie do polityki w ogóle. „Po co mam głosować, skoro i tak wszystko będzie, jak było?” – powątpiewali. Z każdymi wyborami spadała frekwencja (w zeszłotygodniowych po raz pierwszy udało się ten spadkowy trend odwrócić i frekwencja przekroczyła 50 proc.). Apatię powiększyła tylko pandemia i kłopoty gospodarki, uważanej za najprężniejszą w całym arabskim świecie.

Choć w 40-milionowym Maroku, położonym na zachodnim krańcu świata arabskiego, zaszczepiono więcej osób niż w jakimkolwiek innym kraju Afryki, z powodu koronawirusa i tak zmarło ponad 13 tysięcy osób, a gospodarka zanotowała ponad 7-procentowy spadek (w tym prognozy mówią o odbiciu i 6-procentowym wzroście). Ucierpiała zwłaszcza turystyka – jedno z najważniejszych źródeł dochodów królestwa. Wzrosło bezrobocie i liczba ludzi żyjących w biedzie. Tysiące młodych, nie widząc dla siebie przyszłości w ojczyźnie, wyruszyło za chlebem i lepszym życiem do Europy, głównie do Hiszpanii i Francji.

Epidemia, apatia i niewiara w równym stopniu przyczyniły się do przegranej marokańskich Braci Muzułmanów, którzy po Arabskiej Wiośnie i tak najdłużej w regionie utrzymali się na szczytach władzy właśnie w Maroku.

Dekadę temu uliczne rewolucje obaliły tyranów i doprowadziły do wolnych wyborów, w których dobrze radzili sobie Bracia Muzułmanie, odwołujący się do arabskiej solidarności, Koranu i szarijatu oraz niechęci do politycznych, gospodarczych i kulturowych mód narzucanych przez Zachód. Założeni w 1928 roku w Kairze przez Hassana al-Bannę jako panislamski i panarabski ruch, mający zapewnić emancypację Bliskiego Wschodu uwolnionego spod panowania Imperium, przerodził się w ugrupowanie walczące z dominacją Zachodu i uległym mu lokalnym reżimom. Postrzegany przez arabską młodzież jako rewolucyjny ruch odnowy przybierał w różnych krajach rozmaite postacie – od ugrupowań zasiadających w parlamentach po zbrojne partie, chętnie sięgające po terroryzm. Zwalczani, prześladowani i delegalizowani jako niebezpieczni wywrotowcy, Bracia Muzułmanie odżyli dzięki Arabskiej Wiośnie, w której odgrywali kierownicze role. W Kairze, swojej kolebce, przejęli nawet w 2012 roku władzę. W Maroku zwyciężali we wszystkich wyborach, przeprowadzanych po 2011 roku. Wygrywali i rządzili także w Tunezji. Z Braci Muzułmanów wywodzi się palestyński Hamas rządzący w Strefie Gazy. Ich pobratymcami byli też sudańscy politycy, rządzący w latach 1989-2019 w Chartumie. Bracia zasiadali w parlamentach w Bahrajnie i Jordanii, a za ich najważniejszych obrońców, admiratorów i mecenasów na Bliskim Wschodzie uważani są turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan i emir Kataru Tamim ibn Hamad al-Sani.

Fortuna sprzyjająca Braciom odwróciła się jednak od nich już w 2013 roku, gdy wskutek wojskowego przewrotu do władzy w Kairze wrócili generałowie z dzisiejszym marszałkiem polnym Abd al-Fattahem as-Sisim, a przywódca egipskich Braci, prezydent Mohammed Mursi został obalony i wtrącony do więzienia, gdzie zmarł w 2019 roku. W tym też roku wskutek ulicznej rewolucji i zbrojnego przewrotu sprawowaną od 30 lat władzę stracili również Bracia Muzułmanie z Chartumu. W Arabii Saudyjskiej, która sprzyjała im przez prawie sto lat, zostali uznani za wywrotowców i zdelegalizowani, a pod wpływem Saudów wszelkiej działalności zakazali im także szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kuwejtu.

W tym roku porażkę ponieśli również ci, których uważa się za najbardziej umiarkowanych z Braci. Przegrali z kretesem wybory w Maroku, a w lipcu stracili władzę także w Tunezji, gdzie prezydent rozpędził parlament i rząd, w którym Bracia odgrywali pierwszoplanowe role, wprowadził stan wyjątkowy i zapowiedział zupełnie nowe porządki. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej