Ludzie kluczowi

08.02.2021

Czyta się kilka minut

Zaskoczył mnie pod domem, gdzieś przy śmietniku. W pierwszych tygodniach zarazy, które gorliwie przesiedziałam w domu, kontakt z ludźmi miałam głównie przez ekran. No, oprócz tych, którzy z rusztowania zaglądali przez moje okna, remontując fasadę. To przez nich do zagadek początku pandemii – Co to za wirus? Jak się chronić? Kiedy będzie już po? – dołączyła inna, zupełnie praktyczna: jaki będzie kolor fasady po remoncie?

Ważna rzecz w sumie. Taki remont robi się raz na kilkadziesiąt lat. Toteż zagapiłam się na próbki trzech kolorów wymalowane przy wejściu do sąsiedniej klatki. Wtedy wyrósł przede mną obcy. Wyrósł i z marszu zaczął mówić o dylemacie między kolorem miętówki a pistacji. Wyjaśniłam, że nie jestem inspekcją z biura konserwatora zabytków, z którym wykonawca toczył spór o kolory. Jak konserwator chce przywracać kolor pierwotny, skoro zamysł architekta tej najstarszej części Muranowa był taki, by nie tynkować? Surowa dzielnica pomnik – tak miało być, ale mieszkańcy szybko nie dali sobie z tym rady. „Oj, proszę pani, to musiało być nie do wytrzymania – podjął kierownik budowy. – Z której strony ma pani mieszkanie? Ano właśnie, to właśnie z pani strony ta ściana jest tak okropnie brzydka. Cegły z gruzobetonu, chaotycznie przeplatane pustakami. Myślę, że nie dało się na to patrzeć”.

I tak staliśmy pod domem, dyskutując o wyglądzie murów i nowej książce o odbudowie Warszawy. Najważniejsze jednak przyszło chwilę potem: wróciłam do mieszkania i poczułam się szczęśliwa! Rozmawiałam pół godziny z obcym i zwyczajnie znów czułam się sobą. Jedna rozmowa i tyle radości.

Niech będzie, sama lubię gadać. Ale poza tym lubię posłuchać. Na przykład kierowcy ostatniego autobusu znad morza – wtedy się okazało, że kosmicznym zrządzeniem losu rok wcześniej wyjadałam w upale owoce prosto z drzewa na jego polu. Albo kobiety na przystanku, która opowie wszystko o swoich trzech córkach. Owszem, czasem przesadzę, tłumacząc z rozpędu w warzywniaku, po co mi pół kilo kurek. Nie każdy chce to wiedzieć. Choć na targu sprzedawcy czasem pytają, co będzie z tych ziemniaków. Najlepsze momenty.

Te małe, bezimienne kontakty, które oswajają świat. Ludzie z tła są kluczowi, choć często tego nie widać. Życzliwa kelnerka, dzięki której, gdy cię rozpoznaje, czujesz się jak w domu. Gość z warzywniaka w Jerozolimie, który pamięta, od ilu miesięcy tu jesteś, i upiera się, że sprzeda ci tylko to, co umiesz nazwać w jego języku. Piekarz z naprzeciwka, ten od najlepszych rogalików z czekoladą, którego imienia nigdy nie poznałaś, ale nawet wiele lat po wyprowadzce promienieje na twój widok. I wiadomo, pan Darek na targu, który tak surowo recenzuje moje teksty, że czasem z obawy kupuję przyprawy gdzie indziej. Cała ta tkanka życia tworzona przez ludzi, którzy nie są nam niezbędni. Niby tylko mijani, ale ocieplają świat. Jesteś ważna dla kogoś obcego. Choćby na tyle, żeby droczył się, że nie sprzeda ci natki pietruszki.

Nie wszyscy jednak tak mają. „Zuziu, przeproś pana i idziemy” – mówił zirytowany znajomy, z którym wpadłam na szlaku na bardzo rozmownych turystów. Młodszy z nich opowiadał, jak przez trzydziestu laty był wolontariuszem w tym parku narodowym i co się zmieniło. Cholerka, no było to bardzo ciekawe. Nie chciałam nigdzie iść. „Powiedz do widzenia” – szarpnął mnie za rękę znajomy i wyprzedził naszych towarzyszy. Po czym dodał karcąco: „Czemu poświęcasz czas komuś, kogo nigdy więcej w życiu nie spotkamy?”. I to był koniec. Chyba wszelkie nasze wzajemne nadzieje wtedy prysły. Najwyraźniej nie potrzebowałam pandemii, by wiedzieć, że do bycia sobą potrzebne mi rozmowy z obcymi.

Po prawie roku widzę, jak bardzo pandemiczny dystans wykosił z mojego życia tych wszystkich nie najważniejszych. Co bym dała za small talk na konferencji i luźne wino ze znajomymi ze szkolenia. Troszczymy się w tym dziwnym czasie o relacje fundamentalne. Świat się zacieśnił i pozbawieni jesteśmy przygodnych, przelotnych. Pozornie powierzchownych, a jak życiodajnych.

Dlatego, gdy znajomi rozmarzali się, co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobią po pandemii – wino z przyjaciółmi czy lot samolotem (o, my naiwni!) – moja odpowiedź brzmiała: autostop. Wejście do samochodu kogoś obcego, konieczność rozmowy i brak dystansu. Odwrócenie wszystkiego, co teraz. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2021