„Loverly”

"Loverly"

22.07.2008

Czyta się kilka minut

Cassandra Wilson

Blue Note / EMI

Płyta została pomyślana dość przewrotnie, wypadła natomiast cokolwiek ambiwalentnie. Przy wszelkich zastrzeżeniach trzeba jednak pamiętać, że chodzi tu o wysokości przyalpejskie. Dla muzyków jazzowych standardy są poruszaniem się między biegunami oswojenia a odpoznania; Cassandrę Wilson, i nie ma w tym nic dziwnego, zdecydowanie bardziej interesuje punkt drugi.

Przygotowując się do sesji, śpiewaczka zaproponowała grającemu na perkusjonaliach Lekanowi Babalola poszukiwanie w wybranych melodiach ich afrykańskich korzeni. To nader skomplikowana teza historyczna, wszak nie każdy jazzowy standard wywodzi się z muzyki stricte jazzowej. W każdym razie chodziło o rekonstrukcję (reinterpretację) struktur rytmicznych. Babalola, a także cały zespół, solidnie rozwiązali (ale i postawili) ten problem. Utwory są silnie zrytmizowane, rozkład akcentów służy przy tym złożoności muzyki. Instrumenty perkusyjne niejednokrotnie funkcjonują kontrastowo w stosunku do fraz liderki. Nawet miękki rytm w być może najpiękniejszej na płycie piosence "Black Orpheus" staje się czynnikiem dominującym. Ba! Nawet gdy Cassandra Wilson snuje powolne frazy w "Wouldn’t It Be Lovely", zarazem kształtuje je tak, by słychać w nich było, hm, ukrytą rytmiczność.

Zatem Wilson radykalnie podeszła do standardów, starając się przy tym o zachowanie ekspresyjnej powściągliwości. Analogicznie zrealizowano przestrzeń dźwiękową: brzmienie albumu jest nie tyle płaskie, ile zacieśnione; wzmocniono natomiast tony niskie, co niekoniecznie sprawia przyjemność uchu. Być może artystka chciała udowodnić, że nie ma takich ograniczeń, w których nie mogłaby sobie poradzić. Owszem, przy takim głosie wystarczy pół frazy, by przypomnieć, kim jest jego posiadaczka i co potrafi ze swoim głosem zrobić. Niemniej - i na tym polega kłopot - cała płyta budzi raczej uznanie niż zachwyt.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2008