Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Owszem, na tle brzmień syntetycznie zaprogramowanych śpiew tym mocniej objawia swoją wyjątkowość. Ale to by nie wystarczyło. Utwór "Closer To You", po paru jakby próbnych dźwiękach, zaczyna się dość schematycznym, programowanym rytmem. Zaraz jednak kładą się na to mocne, różnicujące brzmienia akustycznego kontrabasu, po chwili wchodzi wokalistka i odmienności jeszcze bardziej się komplikują. Akustyka odbija się od tego, co syntetyczne, oba rodzaje składników muszą jednak współbrzmieć. Okazuje się więc, że elektronika nie ułatwia, lecz przeciwnie, komplikuje powstające dźwiękowe przestrzenie.
Niekiedy zresztą potrzebne jest wzmocnienie rytmicznej dynamiki (żeby można było przy tym różnicować). W "Go To Mexico", utworze o rytmicznej gęstości i rozpędzonym tempie, także głos Wilson poddany został wtórnej syntezie: wokalistka brzmi w sposób zwielokrotniony, zgrabnie zresztą przemieszczając się w stereofonicznym spektrum.
Właśnie różnicowanie, zmienność to podstawowe założenia estetyczne tego albumu. We wspomnianej już piosence "Closer To You" powtarzająca się tytułowa fraza bodaj ani razu nie zostaje zaśpiewana w identyczny sposób. A jak przy tym wokalistka umie stworzyć i wygrać pauzę, a po chwili zakręcić wybrzmiewającymi nutami! Tyle że - i byłaby to trzecia spośród podstawowych kategorii estetycznych - Cassandra Wilson postępuje w sposób aż nadto powściągliwy, operuje niuansami, niezwykłe możliwości swojego głosu spełnia jakby od niechcenia, jakby jednocześnie próbowała, jak to może zabrzmieć (co tworzy świetne napięcie z precyzyjnym zmontowaniem całej płyty). Czy będzie to parę sylab tak niskich, że basista traci pewność dołu swojej skali, czy też porywające pociągnięcie dwóch, trzech taktów melodii - artystka nie mnoży efektów. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak działa jej głos, dlatego używa go tak, by mówił - nie: "słuchaj i podziwiaj", ale: "słuchaj i chodź".
O Cassandrze Wilson świadczy też sposób podejścia do standardów. Po świetnie zrealizowanym "Easy Rider" jest jeszcze "Red River Valley". Wokalistka i gitarzysta Colin Linden zachowują się tak, jakby po prostu spontanicznie wykonywali bluesa gdzieś na Południu, dawno, dawno. Trochę ja zaśpiewam, trochę ty zagrasz, teraz trochę razem, teraz trochę obok. Co większe? Geniusz bluesa czy głos interpretatorki?