Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ubiegłoroczną trasę koncertową wymusiły na Cohenie poważne tarapaty finansowe. Ale ekonomia ekonomią, a sztuka sztuką: londyński występ sprawia wrażenie wyjątkowe. I jest czymś takim, Cohen bowiem zbyt poważnie traktuje muzykę i publiczność, by pozwolić sobie (przy nieuniknionej powtarzalności występów) na rutynę. Zmęczona twarz, z której wydobywa się... radość? Tak, artysta często się uśmiecha, niemniej w jego mimice, w geście ręki przyciskającej do piersi kapelusz jest jeszcze coś więcej. Jakieś otwarcie siebie i piosenki, potwierdzenie udzielanej przez piosenki gościny. Nie bez powodu przecież tak wielu się w tych utworach odnalazło. Owszem: tam, gdzie jest podział na scenę i widownię, jest też teatr; tyle że do aktora przychodzi się również po to, żeby coś - także w sobie - odkryć. Wielu więc, powtórzę, ma Cohen egzystencjalnych dłużników.
Jego głos, co oczywiste, zmienił się od czasów, gdy po raz pierwszy śpiewał o Zuzannie. Barwa nabrała lekkiej chropowatości, melodeklamacja od dawna zaś była wybranym środkiem wokalnej ekspresji. Jej możliwości, owszem, uległy pewnym ograniczeniom, niemniej świadomie używany głos nie zawodzi pieśniarza i pozostaje estetycznie skuteczny. Jest też niespodzianka: otóż Cohen bynajmniej nie brzmi tak nisko ani tak, hm, parlandowo jak na studyjnych nagraniach z ostatnich płyt.
Cohenowi towarzyszy zespół kierowany przez basistę Roscoe Becka. Aranżacje zostały przygotowane z wielką starannością (proszę zwrócić uwagę np. na niuanse brzmieniowe w "Who By Fire"), niekiedy muzycy bawią się z oczekiwaniami publiczności, grając wejścia sporo różniące się od znanych początków piosenek. Głosy Sharon Robinson oraz Charley i Hattie Webb pięknie i świetnie lidera wspierają, a w dwóch piosenkach przejmują jego rolę. I jak dobrze to wszystko zostało sfilmowane! Uważne, statyczne ujęcia, spokojny montaż, mnóstwo - ano właśnie - zbliżeń.