Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wyniki głosowania (a ostateczny ich kształt ważył się do ostatniej chwili - kolejne komunikaty Komisji Wyborczej raz dawały przewagę Adamkusowi, raz Prunskiene) świadczą o głębokim podziale, jaki przeorał Litwę w czasie długotrwałego kryzysu prezydentury Rolandasa Paksasa (trzy miesiące temu usuniętego za “niebezpieczne związki" z rosyjskimi służbami specjalnymi i niedochowanie wierności Konstytucji). Na Adamkusa oddała głosy “Litwa sukcesu" - mieszkańcy miast, którzy skorzystali na przemianach i widzą swoją i kraju przyszłość w zintegrowanej Europie. Na Prunskiene - mieszkańcy wsi, mający poczucie krzywdy własnej i poprzedniego prezydenta, w którego winę nie wierzą.
Ale prawdziwa batalia o kształt litewskiej polityki dopiero przed nami - jesienią odbędą się wybory parlamentarne. Szanse na zwycięstwo ma populistyczna Partia Pracy Wiktora Uspaskicha (pochodzącego z Rosji bogatego biznesmena). Wszystko może zatem jeszcze zawirować. Tak jak zawirowało w przeddzień drugiej tury wyborów prezydenckich, kiedy to przeprowadzono rewizje w siedzibach partii sprzyjających Adamkusowi. Wprawdzie nie wiadomo, kto trzyma w rękach niewidzialne sznurki uruchamiające służby specjalne, ale oczy wielu obserwatorów mimowolnie kierują się w stronę Moskwy.