Literatury za Atlantykiem

Ewa Łukaszyk, Nina Pluta: HISTORIA LITERATUR IBERO­AMERYKAŃSKICH - sławny boom, czyli sukces, jaki odniosła w latach 60. na europejskim, a później światowym rynku "nowa powieść hispanoamerykańska" (określenie Meksykanina Carlosa Fuentesa), miał także swój rozdział polski, którego apogeum przyszło w następnej dekadzie.

05.04.2011

Czyta się kilka minut

Popłynęła rzeka przekładów, charakterystyczne tomy "Prozy Iberoamerykańskiej" - serii uruchomionej w Wydawnictwie Literackim - znaleźć można było w każdej studenckiej i inteligenckiej biblioteczce, inne wydawnictwa, zwłaszcza Państwowy Instytut Wydawniczy, starały się nie pozostać w tyle.

To już historia, o niektórych książkach tłumaczonych wtedy na polski dawno zapomniano, jednak nasz obraz literatury światowej zmienił się bezpowrotnie. Argentyńczycy Julio Cortázar i Ernesto Sábato (obchodzący właśnie setne urodziny!), Peruwiańczyk Mario Vargas Llosa, Kolumbijczyk Gabriel García Márquez, Kubańczycy Alejo Carpentier i José Lezama Lima, Chilijczyk José Donoso czy właśnie Fuentes - o klasyku, jakim jest Jorge Luis Borges, już nie wspominając - zagościli w Polsce na stałe. Podjęta przez Znak edycja dzieł Vargasa Llosy, wcześniej już zresztą regularnie tłumaczonych i wydawanych najpierw przez PIW, potem przez Rebis, poprzedziła zeszłoroczną decyzję noblowskiego jury, przyznającą Peruwiańczykowi najważniejszą nagrodę literacką współczesnego świata. Warto zresztą przypomnieć, że inna nagroda dla Vargasa Llosy, przyznana blisko pół wieku temu młodemu pisarzowi przez barcelońskie wydawnictwo Seix Barral za powieść "Miasto i psy", stała się detonatorem boomu.

Tę wiadomość i te nazwiska, a także setki innych, znajdziemy w pierwszej polskiej syntezie dziejów literatur Ameryki Łacińskiej. Jej autorkami są Nina Pluta z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego (literatury hiszpańskojęzyczne) oraz związana z Uniwersytetem Warszawskim Ewa Łukaszyk (literatura brazylijska). Ich opowieść zaczyna się z chwilą podboju Ameryki przez Europejczyków, choć uwzględnia także nieliczne ocalone zabytki literatur prekolumbijskich, kończy się zaś - w pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia.

"Każdy miłośnik lektury wie - piszą autorki we wprowadzeniu - że gdzieś na antypodach jest przystań zwana Macondo. Ale ta wioska, w której cuda są na porządku dziennym, ma dłuższą historię niż symboliczne sto lat wymienione w tytule książki Garcíi Márqueza... Macondo wywodzi się symbolicznie od zaczarowanych miast z relacji odkrywców i konkwistadorów, a także wszystkich innych miasteczek południowoamerykańskiej prowincji, gdzie wierzenia i obyczaje różnych kultur - indiańskich, europejskich, murzyńskich, afrykańskich - konkurowały i mieszały się ze sobą. Macondo jest literacką kulminacją procesu kilkusetletnich przymiarek i wrastania języka rodem z Europy w kontekst amerykański".

Na tej długiej drodze spotykamy wielką poetkę XVII wieku, mniszkę z Meksyku, siostrę Juanę Inés de la Cruz, zwaną Feniksem amerykańskim, i XVII-wiecznego jezuitę z Brazylii, Antônia Vieirę, głosiciela mesjanistycznej idei Piątego Imperium. Romantyków, realistów i naturalistów. Odnowicieli hiszpańskiego języka poetyckiego, jak urodzony na nikaraguańskiej prowincji Ruben Darío, eksploratorów tematyki indiańskiej, jak Peruwiańczycy José María Arguedas i Ciro Alegría, i poetów odkrywających tradycje afrykańskie, jak Kubańczyk Nicolas Guillén. Ofiary dyktatur prawicowych i lewicowych. Komunistów, jak chilijski noblista Pablo Neruda, i emigrantów spod władzy Fidela Castro, jak wciąż nie dość u nas znany Guillermo Cabrera Infante. Jest nawet Paulo Coelho...

"Historia literatur iberoamerykańskich" ukazuje się w zasłużonej serii syntez dziejów literatur narodowych. Dobrze, że pojawiają się w niej nowe opracowania - do księgarń trafiła też "Historia literatury czeskiej" Zofii Tarajło-Lipowskiej. Zwłaszcza literatury narodów sąsiedzkich, które wraz z nami trafiły po wojnie w orbitę Imperium, potrzebują teraz nowego, współczesnego i nieskażonego ideologią spojrzenia. (Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 2010, ss. 768.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2011