La Belle Epoque

13.07.2003

Czyta się kilka minut

Był kiedyś czas nazywany Piękną Epoką - La Belle Epoque. Od kilku dziesiątków lat nie było w Europie wojny. Podróżowało się bez wielkich utrudnień z kraju do kraju pociągami, o ile to możliwe, pierwszej klasy, posiadającymi wagony sypialne i restauracyjne. Niektóre z tych pociągów nazywały się ekspresy i przebywały duże przestrzenie. Na przykład Orient Express przemierzał całą południowo-wschodnią Europę aż do Konstantynopola. Gazety przynosiły wieści o coraz to nowych odkryciach, oświetlenie gazowe wydawało się już staroświeckie, wprowadzano elektryczne uliczne latarnie. Pojawiały się nowe nazwy i nowe obyczaje. Damskie kapele w kawiarnianych ogródkach, kabaret i tingiel tangiel, czyli, jak-byśmy dziś powiedzieli, dyskoteka.

Ciekawi obcych krajów, a nie mający dość pieniędzy, żeby podróżować, mogli za skromną opłatą oglądać egzotyczne krajobrazy w specjalnych lokalach pokazujących przezrocza - fotoplastikon. A nawet powstał iluzjon pokazujący śmieszne ruchome komedyjki - przodek dzisiejszego kina. Była to epoka dobrobytu - dla niektórych. Byli tacy, którzy uważali to kulturalne i spokojne życie za obrzydliwe i rzucali bomby w imię ideałów anarchizmu, choć czego właściwie chcieli - nikt nie wiedział.

Oczywiście miejsce artystów w tym spokojnym świecie było szczególne. Ich malowidła często miały w sobie odcień satyry, jak choćby w płótnach młodzieńczego Witkacego. A poeci byli melancholijni, sławili uroki śmierci i wielu z nich popełniało samobójstwa.

Tak zwane „dobre towarzystwo” było już międzynarodowe, jeździło do tych samych kurortów i miejscowości nadmorskich. Jeżdżono do wód w Karlsbadzie i Marienbadzie. Nad Atlantykiem odwiedzano Biarritz i nie wiadomo dlaczego Ostendę, bo tylko moda mogłaby wytłumaczyć chęć wysiadywania na plaży pod pochmurnym i zimnym niebem Flandrii. Mieszkańcy monarchii habsburskiej też mieli swoje morze na dalmatyńskim brzegu, gdzie słynęła Aba-cja. Nazwy Abacji nikt, ale to nikt już nie pamięta i brak jej nawet w encyklopediach. Po I wojnie światowej przeszła we władanie Włoch, następnie Jugosławii i otrzymała nazwę Opatija, czego dowiedziałem się od Profesora Henryka, Niezgłębionej Wiedzy, Markiewicza. Obok, w Lovranie, mieszkał dość długo dla poratowania zdrowia Stanisław Witkiewicz, ojciec Witkacego.

La Belle Epoque przetrwała w satyrycznych wierszykach Boya-Żeleńskiego pisanych dla Zielonego Balonika. Przypomnijmy, że tamten czas nie był jedynie francuską la Belle Epoque, że była to pora rewolucji 1905 roku i fermentu umysłowego w zaborze rosyjskim. Boy sięgał w swoich tematach również do okupowanej przez Rosjan Warszawy. Napisał wierszyk satyryczny o rozkoszach konsumpcyjnych pana Ferdynanda Hoesicka, warszawskiego felietonisty i wydawcy. W wierszu Pan Hoesick zmienia się w Pana Esika. Boy dla siebie układał słownik rymów i wierszyk o Hoesicku był dla niego dobrą okazją do ćwiczeń w rymowaniu.

Gdy skwar dopieka
Biednego człeka,
Pot po nim ścieka,
Topnieje już,
Gdzież Esik będzie,
Godniej zasiędzie,
Jak nie w Ostendzie,
Królowej mórz...

Uroczy pobyt,
Tłum pięknych kobit,
Wkoło dobrobyt,
Wszystko aż lśni;
Rozkosz przenika
Ciało Esika,
Nóżkami fika,
Ze szczęścia rży.
 

Nie mogę cytować całego utworu, bo jest dość długi, ale zawsze zachowuję w pamięci:

Ostryga tłusta
Wpada mu w usta,
Potem langusta,
Potem chablis:
Otwiera paszczę,
Językiem mlaszcze,
W brzuszek się głaszcze,
I dalej ji.

Albo to:
 

Wychodzi letki
Z cichej klozetki,
Znów na kobietki
Popatrzeć rad;
Z tłumem się miesza,
Gdzie strojna rzesza
Gwarnie pośpiesza -
Piękny jest świat!

Z pewną melancholią, bo myślę o rzeziach I wojny w Europie Zachodniej, które nastąpiły kilka lat później, cytuję opis zabawy:

Sala stłoczona,
Dyszące łona,
Nagie ramiona
Wśród fraków tła;
Tańczą skłębieni
W ciasnej przestrzeni,
Szampan się pieni,
Muzyka gra.

I dalej:

Trzęsie się buda,
Pęka obłuda:
Cóż to za uda!
Esik aż drży;
Pyta nieśmiele:
„Ma toute belle...
Rajskie wesele...

Quel est votre prix?”
Spojrzy dziewczyna:
Zamożna mina,
Duża łysina I nóżki w „ix”
„Bez długich krzyków
Dla starych pryków
Dziesięć ludwików
C'est mon prix fixe”

Nie głupi Esik,
Swój pularesik
Zapina gdziesik,
Ochłonął w mig;
Płaci co żywo
Za małe piwo,
Z miną złośliwą
Za drzwiami znikł.

Wśród nocy chłodnej
Po plaży modnej
Idzie pogodny,

Wolny od burz;
Jeszcze dwie gruszki
Zjadł do poduszki,
Wyciągnął nóżki
I chrapie już!...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2003