Kwestia mentalności

Katarzyna Lubryczyńska, dyrektor Uniwersytetu Otwartego UW: Gdyby w naszym systemie edukacyjnym dostrzeżono potrzebę ustawicznego kształcenia, problem niewystarczającej ilości uniwersytetów trzeciego wieku sam by się rozwiązał. Rozmawiała Elżbieta Isakiewicz

29.06.2010

Czyta się kilka minut

Elżbieta Isakiewicz: Badała Pani prawidłowości związane z uczeniem się osób dorosłych na warszawskich uniwersytetach trzeciego wieku. Co z tych badań wynikło?

Katarzyna Lubryczyńska: 90 proc. słuchaczy to kobiety, co jest charakterystyczne dla całej Polski, podobnie jak i to, że mają przede wszystkim wykształcenie wyższe i średnie. Przodują ekonomiści, następnie humaniści, medycy. Zawody wolne uprawiało ok. 5 proc. "studentów".

Skąd ta miażdżąca przewaga kobiet? W Europie tak nie jest. Np. w Niemczech połowa uczęszczających na zajęcia uniwersytetów trzeciego wieku to mężczyźni.

Nie ma badań, które w rzetelny sposób tłumaczyłyby tę polską specyfikę. Można tylko pokusić się o hipotezy.

A jaka jest Pani hipoteza?

Mężczyźni mają naturę hobbystów. Lubią koncentrować się na konkretnym zadaniu: zbieraniu znaczków, łowieniu ryb czy grze w brydża. UTW nastawione są na formułę otwartą, wszechstronną, w której mężczyzna może się nie odnaleźć.

Ale przede wszystkim nie odnajduje się w rzeczywistości, która kazała mu wypaść ze swojej głównej roli, wykonującego określony zawód żywiciela.

Praca jest w jego planie życiowym sprawą numer jeden, natomiast kobieta spełnia się też - nierzadko wyłącznie - jako matka, żona, babcia. Mężczyzna czuje się potrzebny, dopóki pracuje. A tu z dnia na dzień mówią mu: sorry, już pan nie jest potrzebny. Więc zamyka się, blokuje.

W dużych miastach czy na wsi o jakieś zajęcie łatwiej, są działki, ogródki, zwierzęta, które wymagają opieki. Największy dramat rozgrywa się w małych miejscowościach, gdzie często nie ma innych zorganizowanych aktywności poza zwykłymi kontaktami sąsiedzkimi. W dodatku na emeryturze zasoby, jakimi mężczyzna dotąd dysponował, kurczą się; już nie może zapewnić rodzinie wcześniejszego standardu.

Stąd depresja wieku emerytalnego dotyka w większym stopniu mężczyzn, a to kobiety zwykle szybciej zwracają się o pomoc do specjalisty.

Jestem przekonana, że brak aktywności panów w starszym wieku to jedna z głównych przyczyn ich wcześniejszej umieral­ności. Dlatego tak ważne jest, by co najmniej na rok przed emeryturą dostawali informator z pakietem ofert, gdzie w swojej okolicy mogą zaangażować się w jakąś działalność.

Jaka jest główna motywacja ludzi, którzy decydują się na udział w UTW? Ucieczka od samotności właśnie?

Z moich badań wynika, że to dopiero szósty w kolejności powód. Na pierwszym miejscu jest chęć pogłębiania wiedzy - tak deklaruje aż 82 proc. słuchaczy. Na drugim - 56 proc. - chęć sensownego spędzania wolnego czasu, potem atrakcyjność oferty programowej i kulturalnej. To niezwykle ważne, że mogą w grupie pójść do teatru, a później do kawiarni, nawiązać znajomości.

Niepokoi jednak, że zaledwie 16 proc. oczekuje przygotowania do starości. Wydaje się, że to obszar jeszcze w małym stopniu na UTW zagospodarowany i wciąż niedoceniany, inaczej niż na Zachodzie.

A ilu podejmuje decyzję o kształceniu, bo zabrakło czasu w młodości, bo trzeba było poświęcić się dla dzieci?

To motywacja niespełna 15 proc.

Od pewnego czasu w środowiskach akademickich pojawiają się postulaty, żeby nazwą "uniwersytet" mogły posługiwać się tylko uczelnie wyższe, te, które przedstawiają ofertę dla seniorów. Chodzi o to, żeby była na odpowiednim poziomie. Zakazałaby Pani używać tego dowartościowującego słowa domom kultury, bibliotekom czy klubom seniora?

Nie. Trzeba ludziom pozostawić prawo świadomego wyboru formy edukacyjnej. Słaby UTW nie będzie miał słuchaczy, przeniosą się gdzieś indziej.

Czy w polskim systemie edukacyjnym andragogika, czyli nauka o kształceniu dorosłych, zajmuje należne miejsce?

Mamy ją na wszystkich uniwersytetach, ale nie przygotowuje do pracy ze starszymi ludźmi.

Wiedza o gerontologii jest mizerna. Brakuje osób, które mają świadomość, że np. ankieta dla seniorów musi być wydrukowana większą czcionką, ale też że nie trzeba mówić do nich jak do upośledzonych, bo to są ludzie normalni, z ogromnym doświadczeniem, z którego należy umieć skorzystać. Niestety, kiedy prowadziłam zajęcia ze studentami na specjalności andragogicznej i pytałam, co zamierzają robić po studiach, prawie nikt nie deklarował chęci pracy ze starszymi. Wolą zatrudniać się w firmach rekrutacyjnych czy prowadzących szkolenia.

W Polsce zderzają się dwie rzeczywistości. W jednej ludzie zabijają się o miejsca na UTW. Na Wybrzeżu np. żeby zapisać się na ten działający przy Uniwersytecie Gdańskim, ustawiali się w kolejce od trzeciej rano. W Jarosławiu, jak im chciano zamknąć tamtejszy, to się zbuntowali. W dużych miastach trzeba czekać miesiącami, by dostać się na kurs komputerowy. W drugiej rzeczywistości mamy do czynienia z zatrważającą statystyką: tylko 25 tys. z 8 mln emerytów bierze udział w zajęciach UTW. O czym to świadczy?

O tym, że zapotrzebowanie jest znacznie większe niż dostępna oferta.

To dlaczego nie można jej poszerzyć?

Główną winę ponosi mentalność. W Polsce funkcjonuje stereotyp, że koniec edukacji przypada na koniec studiów, potem idziesz do pracy i masz spokój.

Idea kształcenia ustawicznego, od dziesiątków lat fundamentalna dla systemu edukacyjnego na Zachodzie, jest u nas rozumiana jako dokształcanie zawodowe, podczas gdy jest ono zaledwie jednym z elementów tego pierwszego.

To kardynalny błąd! Najwyższa pora przyjąć do wiadomości, że kształcenie ustawiczne jest czymś tak normalnym jak mycie zębów, że to styl życia nowoczesnego społeczeństwa, który wymusza błyskawiczny postęp nauki i techniki. Jeśli nie zrozumiemy tej prawdy, zagubimy się: zaprzestanie edukacji oznacza wypadnięcie z cywilizacyjnej czołówki, którą przecież ciągle gonimy.

Gdyby w naszym systemie edukacyjnym dostrzeżono potrzebę ustawicznego kształcenia, problem niewystarczającej ilości UTW sam by się rozwiązał, zgodnie z zasadą: stwórzcie ludziom możliwości uczenia się, a będą się uczyć.

Kieruje Pani Uniwersytetem Otwartym Uniwersytetu Warszawskiego, jedyną taką placówką w kraju, która na szeroką skalę wciela w życie ideę kształcenia ustawicznego. Na czym polega jej specyfika?

Mogą się tu uczyć wszyscy: i ci, którzy skończyli liceum, i ci, którzy dobiegają setki. UO powstał zaledwie dwa lata temu i od razu okazał się strzałem w dziesiątkę; mamy dziś 8 tys. słuchaczy.

Co trymestr wysyłam ponad dwa tys. osób na różnego rodzaju kursy, a jest ich 120. Wszystkie prowadzi kadra z UW. Są takie kursy, na które rekrutację trzeba zamknąć po godzinie od ogłoszenia, tylu jest chętnych. Ostatnio było tak z "Detektywami na Uniwersytecie", czyli kursem kryminalistyki.

Ale mamy też pełne grupy np. na fizyce, biologii, chemii. Nasi słuchacze ubrani w kombinezony ochronne przelewają w laboratorium rozmaite ciecze, doświadczając radości odkrywców. Możemy im to umożliwić, bo mamy do tego zaplecze. Tak działa model zachodni.

Jaką część słuchaczy stanowią seniorzy?

Coraz większą. Ciągną do nas, bo chcą spotkać się z ludźmi w różnym wieku, o różnych światopoglądach. W jednych zajęciach uczestniczy licealista, prezes dużej firmy po trzydziestce i senior po siedemdziesiątce.

To się sprawdza?

Tak! To fascynujące obserwować, jak się uzupełniają, jak wzajemnie czerpią wiedzę z odmiennych doświadczeń i punktów widzenia. Wykładowcy lubią seniorów, bo podciągają młodych w pilności. Starsi nigdy nie zapominają przygotować się, im strasznie zależy, choć nie uczą się dlatego, że muszą, tylko dlatego, że chcą. Egzaminy nie są obowiązkowe. 90 proc. dostaje dyplomy uczestnictwa, wiesza je sobie w domach. Więc młodzi starają się im dorównać.

Na kursie z kryminalistyki jeden z wykładów miał prorektor, prof. Tadeusz Tomaszewski. Skończył po 21.00, a jeszcze przez godzinę nie mógł wyjść, bo słuchacze zasypywali go pytaniami. Był zachwycony. Zazwyczaj studenci szybko znikają, pędzą do tysiąca innych zajęć. Starsi uczący się doceniają rozmaite możliwości i formy kształcenia ustawicznego, z których mogą swobodnie korzystać.

Katarzyna Lubryczyńska jest absolwentką Wydziału Pedagogicznego UW. Specjalizuje się w andragogice i kształceniu ustawicznym dorosłych. Brała udział w badaniach poświęconych kształceniu osób starszych na uniwersytetach trzeciego wieku, a w 2004 r. zbadała prawidłowości związane z uczeniem się seniorów w Warszawie. Pomysłodawczyni, organizatorka i dyrektor Uniwersytetu Otwartego UW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2010