Kula u nogi Europy

Nie ma lepszej metafory współczesnej Turcji niż most. Most łączący dwa kontynenty, ale też potwierdzający podział na Europę i Azję, nowoczesność i tradycję, religię i ateizm.

26.09.2011

Czyta się kilka minut

Z perspektywy Europy Turcja to taki dziwny kraj, który, że posłużę się starą organicystyczną metaforą, jedną nogą tkwi w nowoczesności i jej liberalnych standardach, drugą natomiast - w tradycyjnych (konserwatywnych) przekonaniach, przesądach i sentymentach. Ta druga noga nie pozwala Turcji na pełnoprawne uczestnictwo w strukturach europejskiej - czytaj "oświeconej" - wspólnoty.

Używając terminologii Maxa Webera, naród turecki nie spełnia kryteriów współczesnego społeczeństwa przemysłowego, które winno opierać swoje działania na racjonalnej, instrumentalnej kalkulacji kosztów i ocenie konsekwencji planowych działań. Nie jest społeczeństwem dostatecznie "odczarowanym", tj. wyzbytym myślenia mitycznego, religijnego, irracjonalnego, zorganizowanego wokół autorytetu tradycji (zupełnie jakby pojęcie "oświecenia" samo nie było częścią uświęconego tradycją mitu Rozumu). Wiele krajów Unii Europejskiej uważa, że Turcja nie jest dość "cywilizowana", aby zasłużyć na członkostwo, że nie spełnia kryteriów takich jak wolność słowa, równouprawnienie kobiet, ochrona mniejszości czy wolność wyznania.

Z perspektywy Europy, no właśnie. Po latach, a nawet wiekach leczenia się Europy z europocentryzmu ten ostatni ma się wciąż nieźle, a dobre mniemanie o sobie europejskich członków Klubu Dżentelmenów nie maleje. Choć w obie wojny światowe nie wkręcili nas przecież Zulusi, Eskimosi ani Patagończycy...

Tymczasem Turcja urosła w siłę i jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata (wzrost gospodarczy na poziomie 8 proc., giełda rosnąca w ciągu roku o 92 proc.). Przestała być ubogim i niechcianym krewnym. Według profesora Assafa Akata z Uniwersytetu w Stambule, jeśli Turcja nie zostanie przyjęta do Unii, być może inne kraje z niej wystąpią i powstanie nowa organizacja. "Naturalnie będziemy bardziej niezależni, jeśli nie znajdziemy się w Unii. Innymi słowy, prawo, które będziemy tworzyć, będzie konsultowane w mniejszym stopniu z wami". W taki oto sposób "myślenie oparte na racjonalnej, instrumentalnej kalkulacji i ocenie planowych działań" obraca się przeciw tym, którzy wcześniej umyślili je egzekwować od innych.

Zainteresowanie Turcją szczęśliwie znajduje odzwierciedlenie na polskim rynku księgarskim. Po "Zabójcy z miasta moreli" Witolda Szabłowskiego Wydawnictwo Czarne prezentuje czytelnikom kolejną pozycję na temat tego kraju - "Most" Geerta Maka, holenderskiego historyka, prawnika, pisarza i dziennikarza.

***

Konstrukcja książki Maka ma kształt piramidy. Składają się na nią trzy rozszerzające się ku dołowi - od szczegółu do ogółu - warstwy, które symbolicznie można byłoby oznaczyć jako: Most (Galata) - Stambuł (miasto) - Turcja (państwo). (Dla porządku: wypowiedź prof. Akata wyemitowało polskie radio w 2010 roku, czas narracji książki to rok 2006).

Przecinający zatokę Złoty Róg most łączy Galatę, dzielnicę w europejskiej części Stambułu, ze starym Konstantynopolem. "Betonowa konstrukcja, długa na ponad pół kilometra, szeroka na cztery pasma jezdni i linię tramwajową. Pośrodku wznosi się instalacja do podnoszenia mostu, a wokół podjazdów i pod nimi znajdują się tunele i galerie handlowe". Znajdują tu zatrudnienie, najczęściej nielegalne, przedstawiciele nizin społecznych, główni bohaterowie książki: kelner, sprzedawca perfum, niewidomy flecista, sprzedawca herbaty, sprzedawca parasolek, sprzedawca wkładek do butów, dziewczyna sprzedająca losy i inni. "Przyczyna, dla której się tu znaleźli, jest zawsze taka sama: mała wieś w górach, która mimo biedy jakoś dawała sobie radę; dzięki lepszej opiece lekarskiej zmniejszyła się umieralność dzieci; kamienista ziemia nie mogła utrzymać rosnącej liczby ludności, więc dzieci zostały zmuszone do szukania szczęścia w mieście". Jeśli w mieście, to najlepiej w Stambule, a jeśli w Stambule, to często punktem zaczepienia - nierzadko na całe życie - bywa właśnie most.

"Most wznosi się nad szerokim ujściem rzeki, łącząc dwie najstarsze dzielnice miasta, a zarazem jakby jego dwa oblicza: południowe, konserwatywne, zwrócone na Wschód, i północne, z liczącymi wiele stuleci ambasadami i pałacami kupców, przesiąknięte mentalnością Zachodu i lekkością nowoczesnego życia". Sama idea mostu implikuje istnienie miejsc, sfer, aspektów życia od siebie oddzielonych, odmiennych, a nawet, jak w tym przypadku, przeciwstawnych i konfliktowych. Jak słusznie zauważa Szabłowski, nie ma lepszej metafory współczesnej Turcji niż most. Most łączący, ale i potwierdzający podział na Europę i Azję, nowoczesność i tradycję, religię i ateizm itd.

Łącząc perspektywę funkcjonalistyczną z kategoriami psychoanalitycznymi można powiedzieć, że Turcja jest typowym ponowoczesnym podmiotem - niespójnym, rozbitym i zdecentrowanym, uwikłanym w sieć bardziej lub mniej antagonistycznych dyskursów, biorących udział w społecznym tworzeniu rzeczywistości, w jakiej obecnie żyjemy.

Społeczeństwa to jednak nie jednostki i co na tym cokolwiek abstrakcyjnym poziomie jawi się jako niezdecydowanie, ambiwalencja i wewnętrzne rozterki, w wymiarze jednostkowych czy grupowych interakcji bywa całkiem konkretnym konfliktem nie tylko przekonań i postaw, ale też zachowań, generującym często realną przemoc. Odnosi się to zarówno do Turcji i Stambułu ("autobus obrzucono koktajlami Mołotowa, najmniej dziesięć ofiar; przed główną siedzibą jednej z partii politycznych wybuchła wojna; na północy kraju kobieta wysadziła się w powietrze w meczecie; nad Morzem Czarnym dwie dziewczyny podłożyły bombę - eksplodowała za wcześnie; trochę dalej w mieście, w Burger Kingu, dwóch oszalałych policjantów uwięziło dziewczynę"), jak i - zgodnie ze strukturą piramidy - do samego mostu: "Tymczasem przeżyliśmy mały zamach bombowy. Most to miasto w miniaturze, można było przewidzieć, że coś takiego się tutaj zdarzy".

Antagonizmy światopoglądowe są w Turcji bardziej może spektakularne niż w innych miejscach świata, co może mieć źródło w radykalnych reformach modernizacyjnych pierwszego prezydenta kraju Atatürka w latach 20. i 30. XX wieku. Zmiana mentalności okazała się zdecydowanie trudniejsza niż wprowadzenie nowego kalendarza, nowego alfabetu czy nawet nowego ustroju politycznego.

Każda rewolucja, jako radykalna zmiana struktury społecznej, produkuje rzesze wykluczonych. Ich zagrożona nagle tożsamość próbuje się reorganizować w reakcji na przemoc i opresję. "Punktem zapikowania", jak by to ujął Lacan, dla negatywnie określającej się tożsamości staje się np. wrogość wobec Zachodu i wszystkiego, co Zachód - jako wyobrażony (wyobrażeniowy) podmiot owej przemocy i opresji - sobą reprezentuje. "Świat zachodni prawie nie zdaje sobie sprawy z tego wszechogarniającego uczucia upokorzenia, którego doświadcza większość ludzi na świecie - pisze przytaczany w książce Maka Orhan Pamuk. - To jest uczucie, które ludzie muszą przezwyciężać, nie tracąc przy tym zdrowego rozsądku, nie dając się uwieść terrorystom, skrajnym nacjonalistom lub fundamentalistom". Siła uwodząca zatem - jako wymagająca "przezwyciężenia" - realnie istnieje.

"Niekończący się, nieskończenie fantazmatyczny proces utożsamiania" (Derrida) odbywa się poprzez ciągłe określanie się wobec tego, co jest różne ode mnie, i wyraża się w stosunku odwrotnie proporcjonalnym: im bardziej jestem przeciw komuś/czemuś, tym bardziej jestem sobą. Jak to ujął Grzegorz Wróblewski: "gatunek / to ja i on // jeżeli my razem / to ja / nie". Jak odbywa się ten proces w praktyce? "Jednym z bestsellerów wiosny 2006 jest książka zatytułowana »Trzecia wojna światowa«. Jej akcja rozgrywa się w 2010 roku: żądna zemsty Turcja, mająca dosyć upokorzeń ze strony Zachodu, wypowiada razem z Rosją wojnę Unii Europejskiej i rusza na Berlin, Wiedeń i Paryż". Zgodnie bowiem z tożsamościową regułą, im bardziej czujemy się upokorzeni, tym bardziej unosimy się honorem: "»Honor« podtrzymuje każdy chwiejący się obraz własnego narodu".

Koszty takiego "podtrzymywania" są również dość oczywiste, aczkolwiek, jak zauważa autor, nie dla przeciętnego Europejczyka: "Honor to zawsze rozróżnienie: czarne - białe, dziewica albo dziwka, pełna przynależność albo kompletne odrzucenie, to świat diametralnie różny od subtelnych, analitycznych, wiecznie ambiwalentnych rozważań i kompromisów liberalnego Zachodu. Dlatego też nam, mieszkańcom Europy Północnej, tak trudno zrozumieć społeczeństwa, gdzie honor i szacunek mierzy się inną miarą".

Problem wielokulturowości zatem - na którą Turcja skazana jest od czasów starożytnych, a która dzisiaj, zgodnie z ogólnoświatową tendencją, uległa spolaryzowaniu według osi Wschód-Zachód - sprowadza się być może do procedury uzyskiwania/utrzymywania tożsamości. Jeżeli odbywa się to w sposób wyłącznie (i agresywnie) negatywny, trudno o harmonijne współżycie i współdziałania dla wspólnego dobra. Ten problem w Turcji widać wyjątkowo wyraźnie: "Przy stolikach kawiarni Galata codziennie zderzają się cywilizacje".

***

Powyższa refleksja wykracza jednak poza zawartość książki Geerta Maka. Nie musi to być wobec niej zarzut, ale...

Czym bowiem ta książka jest? Nie jest na pewno klasycznym reportażem. Reportaż - jak ja go rozumiem - to próba wniknięcia w życie innego człowieka i spojrzenia na świat jego oczyma, z jego perspektywy, to "oddanie sprawiedliwości" ludzkiemu istnieniu bez moralizowania i wartościowania. Tymczasem autor nie wchodzi z bohaterami w nazbyt zażyłe stosunki, a oni sami ograniczają się do powielania obiegowych opinii typu: "O Boże, my to bardzo chcemy do Europy. Tam są pieniądze, każdy może robić to, co chce, ludzie szanują się nawzajem". Bohaterowie nie otwierają się przed pisarzem, on zaś traktuje ich jako egzemplifikacje tez o ogólniejszym charakterze.

"Most" nie jest też esejem ani nawet pełnokrwistą publicystyką. Odautorski komentarz ogranicza się raczej do przytaczania historycznych faktów, formułowania nieprzesadnie pogłębionych analiz lub snucia mało treściwych refleksji, np. "Bez mostu nie byłoby miasta. Most też jest właściwie miastem, chociaż nie można się pomylić, bo most to nie miasto, a miasto to nie kraj. Most ma przede wszystkim własną osobowość i na tym poprzestańmy". Otóż to, "na tym poprzestańmy" - ale właściwie dlaczego? Skoro już mówimy coś od siebie, powiedzmy coś naprawdę oryginalnego, odważnego, niebanalnego.

Czym zatem "Most" jest? Jeżeli aktorzy życia literackiego nie mają być kółkiem wzajemnej adoracji (patrz noty na okładce), proponuję ­- przepraszam za śmiałość - formułować swoje opinie uczciwie. Moja jest taka: książka Geerta Maka to popularne (i bezbolesne) wprowadzenie do współczesnej historii Turcji, które do krytycznej myśli o tym kraju - oraz o współczesnym świecie w ogóle - nie wnosi zbyt wiele. Niezwłocznie jednak dodaję: książkę po prostu dobrze się czyta, a ona sama nie rości sobie pretensji do tego, aby sprostać wymaganiom, jakie jej tu nazbyt może naiwnie i prostodusznie postawiłem.

Geert Mak, Most, przeł. Małgorzata Diederen-Woźniak, Wołowiec 2011, Wydawnictwo Czarne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 8-9/2011