Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ze smutkiem i zdziwieniem przeczytałem w moim ukochanym „Tygodniku” pożegnanie śp. ojca dr. Piotra Kycia OFMConv. Mój smutek spowodowany był tym, że będąc oddalony od kraju, nie wiedziałem o jego śmierci. Ale za to zdziwienie było podszyte radością, że pamięta o nim właśnie „Tygodnik Powszechny”, gazeta, której jestem od blisko 40 lat wierny, kiedyś jako prenumerator „teczkowy”, teraz czytelnik internetowy. Chyba żadne inne medium w Polsce o jego śmierci nie wspomniało…
Ojciec Piotr Kyć nie był postacią szeroko znaną i popularną. Był człowiekiem skromnym, wręcz nieśmiałym, który unikał medialnego rozgłosu. Wydawało mu się, że niczego wielkiego nie dokonał i nie ma się czym chwalić. A przecież był dla wielu osób, jego byłych studentów i nie tylko, osobą niezwykle ważną, katalizatorem ogromnej liczby przedsięwzięć, nie tylko ekologicznych, w które sam może nie był zaangażowany, ale które bez niego z pewnością by się nie dokonały. Był też człowiekiem niezwykle mądrym i dobrym. Nie narzucał swego zdania podczas rozmowy, choćby był przekonany o swej racji. Nie nalegał, by podejmować decyzję pod wpływem tego, co powiedział. Zawsze dodawał: „Ale przemyśl to jeszcze, odczekaj i wtedy zdecyduj”.
Ja sam, jako student, wiele razy korzystałem z jego wsparcia duchowego, a nawet materialnego, bo w trudnych dla mnie chwilach zawsze zorganizował jakąś drobną pracę czy zlecenie, dzięki którym dało się przeżyć, przeczekać do lepszych czasów. Wiele mu zawdzięczam.
Bardzo dziękuję, że o takich osobach pamiętacie.