Kto zyskał, kto stracił

Jak wygląda Kaukaz Południowy w dwa miesiące po rosyjsko-gruzińskiej "wojnie pięciodniowej"? Odwiedziłem trzy kaukaskie stolice: Azerbejdżanu, Armenii i Gruzji.

07.10.2008

Czyta się kilka minut

Dwa miesiące temu, 7 sierpnia, zaczęła się gruzińska operacja "przywracania kontroli nad separatystyczną Osetią Południową", która dzień później przerodziła się w wojnę rosyjsko-gruzińską. Tymczasem wciąż brakuje podsumowania jej skutków nie tylko dla Gruzji, ale całego regionu zwanego kiedyś Zakaukaziem, a dziś - Kaukazem Południowym. Spróbujmy wypełnić tę lukę. Bo to właśnie dla tego regionu "wojna pięciodniowa" niesie skutki najpoważniejsze. Niektóre z nich dotykają Europę, w tym Polskę.

Gruzja: gospodarka ratunkiem

Nie wnikając w to, kto wojnę zaczął, po co i czy słusznie, na pewno można stwierdzić jedno: przegrała ją Gruzja, a najbliższe miesiące zdecydują o skali tej przegranej.

Przypomnijmy tę Gruzję z, powiedzmy, czerwca tego roku: małe prozachodnie państwo, realizujące od czasu Rewolucji Róż (2003) ambitny program reform gospodarczych, społecznych i politycznych, i osiągające tu sukcesy. Państwo starające się o status kandydata do NATO i mające szanse na jego uzyskanie. Kraj objęty unijną Europejską Polityką Sąsiedztwa, włączony do polsko-szwedzkiego projektu Partnerstwa Wschodniego Unii. Kraj tranzytowy dla kaspijskich surowców; tędy biegną ropociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan, gazociąg Baku-Tbilisi-Erzurum i ropociąg Baku-Supsa. Kraj zajmujący kluczowe miejsce w pomysłach na dywersyfikację zaopatrzenia Polski w ropę. Kraj tranzytowy dla handlu (transkaukaska kolej Baku-Poti i Baku-Batumi). Wreszcie, państwo o wyjątkowo dobrych wynikach makroekonomicznych: bez mała 10-procentowy średni wzrost PKB (mimo trwającego rosyjskiego embarga). Gdyby nie dwa tlące się konflikty - z separatystyczną Abchazją i Osetią - amerykańskie określenie success story pasowałoby do tej Gruzji jak ulał.

Gruzja powojenna to już inny kraj. Jakkolwiek nie wyglądałyby starania Tbilisi i wspólnoty międzynarodowej w kwestii wymuszenia na Rosji respektowania integralności Gruzji, Abchazja i Osetia wydają się dla Tbilisi stracone bezpowrotnie. Szanse na przyznanie Gruzji natowskiego Planu na Rzecz Członkostwa (MAP) w grudniu tego roku spadły do zera, co przyznała ostatnio kanclerz Angela Merkel. Wojna rosyjsko-gruzińska pokazała też, że szlaki tranzytowe przez Gruzję nie są całkowicie bezpieczne, stąd też zmalało ich dywersyfikacyjne znaczenie. Wreszcie, wojna wystraszyła inwestorów, co dla borykającej się z problemem braku środków na inwestycje gruzińskiej gospodarki jest zjawiskiem groźnym; naprawdę profesjonalnie prowadzona polityka gospodarcza Tbilisi nie może na to nic poradzić.

Gruzińscy politycy i eksperci - zarówno popierający rządzącą ekipę, jak i opozycyjni - zgadzają się co do jednego: to gospodarka będzie kluczem do odpowiedzi na pytanie, jak potoczą się dalej losy Gruzji. Jeśli międzynarodowy biznes odwróci się na trwałe, a zima będzie ciężka (na taką się zapowiada, a Rosja zadba, aby Gruzinom brakło gazu i prądu), to przyszłość kraju jawi się w ciemnych barwach. Jedynym sposobem na przezwyciężenie katastrofy, jaką dla Gruzji okazała się rosyjska agresja, jest dziś kontynuowanie reform gospodarczych, promowanie Gruzji na forach ekonomicznych - i wszystko, co pomoże jej przyciągać międzynarodowy biznes i wzmocnić gospodarkę. Poważną rolę może odegrać tu Polska.

Azerbejdżan: dramatyczny dylemat

Wojna rosyjsko-gruzińska i jej skutki dla Gruzji stanowią prawdziwy cios także dla bogatego w ropę i gaz Azerbejdżanu. W ciągu ledwie kilku sierpniowych dni pod znakiem zapytania stanęły wszystkie projekty energetyczne, za pomocą których Baku wespół z zachodnimi koncernami zamierzało przesyłać kaspijską ropę i gaz ziemny na Zachód z pominięciem Rosji.

Na długie lata, o ile nie raz na zawsze, przekreślone zostały azerskie nadzieje na odzyskanie kontrolowanego przez Ormian Górskiego Karabachu, zajętego przez nich jeszcze 20 lat temu - i to nadzieje zarówno na odzyskanie dyplomatyczne, jak i na ewentualnie siłowe. Na ten drugi wariant Baku od kilku lat aktywnie się przygotowywało, ale rosyjska "reakcja" na gruzińską operację w Osetii każe zapomnieć azerskim planistom o projektowaniu ofensywnych scenariuszy odzyskania utraconych ziem. Nikt nie zaryzykuje rosyjskich czołgów na przedmieściach Baku dla kawałka górzystego terenu.

Rosja w swojej wielkoduszności zaproponowała ostatnio Azerbejdżanowi, aby całość gazu, który będzie wydobywał w przyszłości, przesyłał dalej przez jej terytorium, zamiast roić mrzonki o nowych gazociągach na Zachód. Baku jak na razie wstrzymuje się z decyzją, bacznie przyglądając się wydarzeniom w Gruzji. O ile Gruzja nie stanie rychło na nogi, los azerskiego gazu zdaje się być przesądzony.

Armenia: nowe otwarcie

Wojna w Gruzji wywarła również poważny wpływ na sytuację Armenii. To wojna przesądziła ostatecznie o decyzji Erewanu o normalizacji stosunków z Turcją. Armenia, nieutrzymująca z Ankarą stosunków dyplomatycznych i konsekwentnie żądająca uznania przez Turków ludobójstwa Ormian w 1915 r. jako warunku wstępnego do ich ustanowienia, odeszła od tej polityki.

Przełomowa wizyta we wrześniu tureckiego prezydenta Abdullaha Gűla w Armenii jedynie potwierdziła to, o czym od miesięcy rozmawiano podczas tajnych konsultacji: Erewan nie będzie domagać się uznania ludobójstwa Ormian, a Turcja najpewniej jeszcze w tym roku ustanowi z Armenią stosunki dyplomatyczne. Mówi się, że do wiosny 2009 r. Armenia jednostronnie odda też Azerbejdżanowi część okupowanych terytoriów, a w zamian Turcja zniesie blokadę granicy Armenii.

Niewykluczone, że konflikt karabachski (który dotąd wydawał się najtrudniejszym do rozwiązania z kaukaskich konfliktów) okaże się w przyszłości jedynym, który uda się rozwiązać środkami pokojowymi. Wielki powrót Rosji na Kaukaz, jaki dokonał się w sierpniu, do tego stopnia zaniepokoił Turcję, że jest skłonna raczej namówić Azerbejdżan do kompromisu niż zaakceptować oddanie całego regionu ponownie pod wpływy swojej historycznej rywalki - Rosji.

Historia się powtarza

Sierpniowa "wojna pięciodniowa" i jej skutki w sposób bezlitosny przebudowują kaukaską szachownicę. Ostateczny rezultat tej przebudowy trudno jeszcze przewidzieć. Jednak widać już wyraźnie, że tradycyjne w tym regionie potęgi - Rosja, a w drugim szeregu Turcja - znów mają do powiedzenia bez porównania więcej niż egzotyczne zachodnie mocarstwa, których pole działania wyraźnie się zawęziło.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2008