Kto komu co?

Obiecało się, wygrało się, trzeba dotrzymać. Zdaje się na pierwszy rzut oka, że zdanie to dotyczyć musi kogoś biorącego udział w wyborach i kogoś, kto je wygrał.

10.08.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Że przemyślenia dzisiejsze będą elementem jakże licznych analiz powyborczych i poinauguracyjnych. Otóż rzec trzeba głośno, że nie będą, że nie stworzymy tu i teraz utworu z tej kategorii. Minęło już nieco ponad ćwierć wieku, odkąd odprawiamy szalenie nieskomplikowany rytuał, polegający na pisaniu powyborczych analiz, a im więcej globalni wytwórcy klawiatur produkują tych urządzeń, tym analiz jest więcej.

Jest regułą niemal, że najpierw pisze się o czyichś obietnicach z nadzieją bądź powątpiewaniem, że się te obietnice przelicza na pieniądze bądź możliwości, a następnie, po jakimś czasie, z satysfakcją lub z żalem analitycy dzielą się swymi zaiste wzruszającymi rozczarowaniami.

Takoż rozczarowany lud wybiera kogoś, kto mu obiecuje zgrabniej, rozczarowanie zamienia się wtedy ludowi w nadzieję, po to, by w końcu nadzieja owa zamieniła się znów w rozczarowanie i tak – za przeproszeniem – w kółko Macieju. Zważmy, że tylko w przypadku powszechnego stosunku do polityków mechanizm „w kółko Macieju” działa jak jakoweś perpetuum.

Bo gdy oto, dajmy na to, sąsiad prosi nas o pożyczenie półlitrówki, a potem, gdy się upominamy o zwrot, robi wielkie oczy, mechanizm broniący nas przed pożyczeniem mu kolejnej włącza się nieuchronnie i na zawsze, niczym najczulszy i najwytrwalszy alarm.

Że wystarczy zaiste raz, góra dwa razy, nie dotrzymać słowa danego narzeczonej, że oto kupimy jej pół litra choćby, a już rozpętuje się piekło nieufności i nasze szanse w dowolnym zakresie przedsięwzięć wobec niej maleją do zera. Krajowi spada dzietność, a zusy-srusy wpadają w kłopoty.

Że gdy zwierzchnik, dajmy na to, raz choćby, w chwili czułości zaproponuje nam pół litra do wypicia we dwóch, i gdy o tym zapomni, nasze poczucie krzywdy wrasta w nasz stosunek do pracodawcy na zawsze, a pekabe maleje.
Dlaczego ów racjonalny mechanizm nie uruchamia się, gdy myślimy o politykach i ich wybieraniu? Nie wiemy. Przyjmijmy jednak, że uczestniczenie w rytualnym analizowaniu sensu wielkiego nie ma. Że jest powtarzalne, i nauka z analizowania nie płynie zaiste żadna.

Weźmy zatem, jako się rzekło, pierwsze zdanie tego tekstu i rozpatrzmy je całkowicie nieoczekiwanie. Otóż, nie rozliczajmy jałowo wybieranych, a wyborców. Wyborcę należy rozliczyć do cna, wytknąć mu wszelkie możliwe grzechy, bezkarne kłamstwa, a przede wszystkim ogromnie rozwiniętą zdolność mieszania złudzeń z realnością.

Oto wyborcy, nie bójmy się tego powiedzieć – zmusili kandydata zwycięskiego do złożenia większej liczby obietnic (dlatego wygrał) niż zwolennicy kandydata przegranego (dlatego przegrał). Sami wyborcy takoż złożyli szereg obietnic kandydatowi zwycięskiemu i to one, owe obietnice, są dla nas bardziej interesujące do przeanalizowania. Średnioszary analityk dzisiejszej doby otworzy oczy szeroko wobec tak postawionego zadania, odwróci się od nas i pójdzie do telewizji TVN albo Republika, by, w kółko Macieju, rytualizować swą starodawną analityczność od świtu do zmierzchu.

My zaś – ludzie gibcy – musimy, niestety, zmierzyć się z analizowaniem profesjonalnym i zapytać, kiedy lud obiecujący dotrzyma. Kiedy będzie prawdziwie miłował, kiedy wzmocni dzietność i wróci z emigracji. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2015