Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie znam miejsc ni instytucji, gdzie pieniądze czynią zgodę. A już pieniądze w Kościele – szczególnie. O tych państwowych nie chcę dziś mówić, bo i tak wiadomo, że ich cena będzie ogromna. Kościół długo nie spłaci ludziom tych procentów. Ale pieniądze są też czasem kością niezgody parafian z proboszczem, czasem biskupa z księżmi – takie „rozliczenia wewnętrzne”. Jest faktem, o czym pisał w poprzednim numerze Marek Rabij, że w polskim Kościele jest tyle systemów finansowych, ilu biskupów ordynariuszy. „Rozwiązaniem problemu byłaby oczywiście reforma finansowa Kościoła w Polsce” – stwierdza on i jako przykład podaje system finansowania księży we Włoszech, zaznaczając, że podobnie jest w wielu krajach. W Polsce jedno jest wspólne – finanse diecezjalne są objęte „klauzulą tajności”.
Rabij podejrzewa, że sam „Kościół w Polsce nie wie, jakim majątkiem dysponuje”. Coś w tym pewnie jest, choć wielu się wydaje, że wszystko wiadomo (szczególnie tam, gdzie by Kościół chciał, żeby nic nie było wiadomo). Dlatego tak ciekawy jest w tym numerze wywiad Artura Sporniaka z ks. Leszkiem Slipkiem, który uznał za wskazane publiczne przedstawianie sytuacji materialnej swojej niewielkiej warszawskiej parafii. Na pewno dobrze ilustruje to sytuację, choćby warszawskich księży. Nie jest to sytuacja nadzwyczajna, ale nie jest zła. Bo sytuacja w parafiach, które dysponują nieruchomościami czy ziemią do wynajmu, jest znacznie lepsza niż w parafii ks. Slipka. Czy sytuacja parafii jako takiej, czy księży – proboszcza, wikarych – trudno powiedzieć. Jest różnie. I to bardzo. O tym wszystkim pisał w poprzednim numerze „Tygodnika” i mówił w podkaście Marek Rabij.
Przytaczanie w takim momencie przykładów z niedalekiej przeszłości zachodniej Europy może być traktowane jako łatwizna albo przykład naiwnej wiary w determinizm historyczny. Owszem, przyszłość będzie zupełnie inna, niż nam się wydaje, ale... Mieszkałem w latach 70. w jednej z paryskich parafii. Sytuacja wymagała solidarności i parafie przekazywały swoje dochody do arcybiskupstwa, które rozdzielało je sprawiedliwie wśród księży. Pamiętam też rozmowę z moim proboszczem, w której mi uświadomił, że gdyby nie wielkoduszność parafian, nasz ubogi stół byłby znacznie uboższy. Byli bowiem ludzie, którzy dostarczali nam jadła i napoju jak jałmużny. Oczywiście tak było w Paryżu i nie wiem, czy tak samo było, a pewnie często nie było w parafiach na prowincji Francji.
Sytuacja finansowa Kościoła w Polsce się zmienia, to jest oczywiste. Rozwiązanie systemowe jest konieczne i niewątpliwie przyjdzie, choć dla tak wielu władnych jest to wciąż nie do pomyślenia. A na „pomyślenie” jest już przecież czas najwyższy. Moje zakonne doświadczenie jest dobre. Solidarność z naszymi domami w miejscach materialnie ubogich zawsze istniała. Taka jest droga zakonów. Z rozmowy Sporniaka z ks. Slipkiem można wnosić, że sytuacja księży w Warszawie, więc prawdopodobnie i w innych miastach, nie jest tak trudna jak na Pomorzu Zachodnim.
Ks. Leszk Slipek, proboszcz: Nieprzejrzystość finansowa Kościoła rodzi wiele pytań i czasami niechęć do Kościoła. Ludziom na przykład myli się taca z pensją księdza.
Zmniejszająca się liczba wiernych oraz księży oznacza (prawdopodobnie) także zmianę jakościową kleru. Już wiadomo, także w Polsce, że wybór stanu kapłańskiego będzie wyborem coraz mniej atrakcyjnym materialnie, coraz bardziej wymagającym i trudnym. Nikt w to nie pójdzie dla profitów. Będzie mniej księży, lecz ci, którzy nimi zostaną, będą ludźmi w jakimś sensie niezwykłymi. Zanim się zorientujemy, inni będą księża, inni biskupi, inny sposób sprawowania tych funkcji. Nie sądzę, by to miała być zmiana rewolucyjna, przewrót, całkiem nowe twarze, a jednak będzie kompletnie inaczej niż teraz. I to całkiem niedługo.©℗