Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Okres Bożego Narodzenia na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji jest naznaczony krwią. W nigeryjskich miastach Jos i Maiduguri eksplodowały bomby, zginęło prawie 100 osób. Władze wprowadziły godzinę policyjną. Pasterkę w mieście Jolo na Filipinach przerwała eksplozja ładunku umieszczonego w suficie kaplicy. Obrażeń doznało 10 osób. W Iraku, jednym z najbardziej niebezpiecznych dla chrześcijan miejsc na świecie, pasterek nie było w ogóle - biskupi z nich zrezygnowali z obawy przed rzezią, jaką zapowiedzieli im terroryści z tzw. Islamskiego Państwa Irackiego. To oni 31 października dokonali masakry w syrokatolickim kościele w Bagdadzie i atakowali domy należące do chrześcijan. Zginęło wtedy ponad 50 osób. 30 grudnia terroryści wrzucili granaty przez okna kilku chrześcijańskich domów: zginęły 2 osoby, przynajmniej 8 raniono. Benedykt XVI w niedawnym Orędziu na Dzień Pokoju napisał: "Przemocy nie zwycięża się przemocą. Niech za naszym krzykiem bólu będzie zawsze wiara, nadzieja i świadectwo miłości Boga". W atmosferze codziennego strachu i niepewności, czy dożyje się następnego dnia, dla chrześcijan coraz kosztowniejsze staje się nadstawianie drugiego policzka. Ci z Nigerii ostatnio napisali: "Ludzka tolerancja ma granice". Ci z Iraku - uciekają. Uchodźców po październikowym zamachu ONZ liczy w tysiącach, przez 8 lat ubyła już połowa irackich chrześcijan - pół miliona.
Nie chcą czekać na kolejne krwawe Święta.