Krnąbrna Hucułka

Maria Matios, autorka "Słodkiej Darusi", nie daje o sobie zapomnieć donieckiej władzy i tępi ją za upokarzanie ukraińskości.

29.11.2011

Czyta się kilka minut

Jest 8 września 2011 r. Rada Najwyższa Ukrainy przyjmuje ustawę o zakazie noszenia ubioru militarnego, a ukraińskie portale społecznościowe obiegają zdjęcia Marii Matios - w moro, na czołgu, w ukraińskich Karpatach. To tylko jedna z akcji wymierzonych w ekipę z Donbasu, która u władzy jest już prawie dwa lata i jako pierwsza nad Dnieprem z premedytacją tępi wszelkie przejawy ukraińskości. Swego czasu pisarz Jurij Andruchowycz ostrzegał, że "donieccy", którzy historycznie nie mają nic wspólnego z ukraińskością, tradycjami demokratycznymi i kulturą polityczną, chcą panować we wszystkich sferach życia.

Łatwym celem stała się Maria Matios, krnąbrna góralka z Bukowiny, która donieckiej władzy jeśli nie nienawidzi, to na pewno nie darzy sympatią, bo ekipa ze Wschodu kraju upokarza ukraińskość - od ustawowego ograniczania języka ukraińskiego w telewizji, po eliminowanie ze szkolnictwa nowej literatury ukraińskiej, powstałej u schyłku i po rozpadzie Związku Radzieckiego. Uosobieniem zła i wrogiem numer jeden ukraińskich intelektualistów jest Dmytro Tabacznyk, minister oświaty i nauki, który od marca 2010 r. konsekwentnie nawet nie rusyfikuje, lecz sowietyzuje ukraińską kulturę i edukację. Gdy Matios dowiedziała się, że ów doktor nauk historycznych (sic!) został ministrem edukacji, nazwała go "czarnym ukrainofobem, człowiekiem o brudnych rękach i brudnym sumieniu". Tabacznyk zasłynął z usunięcia z podręczników dla uczniów szkół podstawowych informacji o "pomarańczowej rewolucji" sprzed 7 lat.

Maria Matios lekkiego życia nie ma. Pod koniec ubiegłego roku funkcjonariusze lwowskiego Wydziału Spraw Wewnętrznych wtargnęli do jednego z wydawnictw w celu usunięcia z obiegu książki Matios zatytułowanej "Wybrane karty z autobiografii", nominowanej zresztą do Nagrody im. Szewczenki w 2010 r. "Historia niepodległej Ukrainy nie zna żadnego przypadku próby wycofania ze sprzedaży książki laureata Nagrody im. Szewczenki z pomocą organów ścigania, w dodatku w taki »oryginalny« sposób!" - napisała wówczas do prokuratora generalnego zbulwersowana autorka. Książki ze sprzedaży nie wycofano, a po kilku tekstach w zachodniej prasie nagonka ucichła, aż "sam" Wiktor Janukowycz zaprosił ją na spotkanie. Nota bene, najwyższą pisarską nagrodę im. Szewczenki Maria Matios dostała w 2005 r. właśnie za "Słodką Darusię".

Dlaczego "donieccy" tak nie lubią Marii Matios, można się tylko domyślać. Na pewno jest ona nośnikiem ukraińskiej kultury, obcej i niezrozumiałej dla donieckich górników, metalurgów i pracowników byłych gigantów radzieckiego przemysłu. Ale póki ukraińskie władze książek Marii Matios nie palą, warto przeczytać jedną z najważniejszych, czyli "Słodką Darusię".

Książka składa się z trzech części-dramatów: codziennego, wcześniejszego i głównego. Akcja rozgrywa się gdzieś na Huculszczyźnie, a tytułową bohaterkę poznajemy jako starą, czeremoszniacką, zdziczałą sierotę, o której miejscowe gaździny mówią, że jest głupia. Ale ona nie jest głupia, bo wszystko rozumie, tylko "słodka". A może i nawet słodka nie jest, bo słodyczy boi się jak diabeł święconej wody. Z Darusią nikt nie rozmawia, bo za niemowę ją biorą, mimo że i to prawdą nie jest.

Tak, od dramatu codziennego dochodzimy do wcześniejszego, gdy do Darusi w kwiecie wieku niejaki Iwan Ćwiek przystaje. Władzy radzieckiej nienawidzi, bo mu Sowieci matkę zabrali po wojnie i zakatowali, chaty pozbawili, sierotą uczynili. Ale, że to dramat wcześniejszy, sowiecka władza panuje na huculskich połoninach. Iwan władzy podpada i trafia na posterunek. Pech chce, że dobrotliwy sierżant daje mu nieschodzony mundur i w nim Ćwiek zjawia się u Darusi. Niemowa widząc go, przemawia: "idź, Iwanie". I znów zostaje sama.

Najważniejszy jest dramat główny, okres dzieciństwa Darusi, czasy walki nowej władzy radzieckiej z ukrywającymi się po karpackich lasach oddziałami OUN-UPA, walczącymi o niepodległą Ukrainę. Pewnej nocy malutką Darusię budzą w nocy "wujkowie", którzy do ojca po jedzenie przychodzą. Jakiś czas później radziecki towarzysz wypytuje malutką Darusię o nocnych, nielubiących Sowietów gości. Mówiąc prawdę, dostaje w zamian lizaka, a towarzysz krzyczy do ojca, że Sowietów nikt nie oszuka. Rozpoczyna się dramat całej rodziny.

"Słodką Darusię" czyta się świetnie. Prosty język, banalne wręcz prawdy wiejskich gaździnek, których dialogi pojawiają się w poszczególnych dramatach niczym didaskalia, sprawiają, że historii Darusi "się słucha". To opowieść o ukraińskim narodzie, historiach przez lata zakazanych, o złamanych przez Sowietów życiorysach, przetrąconym kręgosłupie moralnym. To jest jak narodowa spowiedź. Książka wstrzeliła się w nurt "pomarańczowej" kultury z czasów prezydenta Wiktora Juszczenki, który nieudolnie próbował zjednoczyć naród wokół stalinowskich prześladowań, takich jak Wielki Głód z lat 30. Może i jest to przygnębiająca historia, ale jak we wszystkim, co wschodniosłowiańskie, pobrzmiewa nutka optymizmu.

Maria Matios, "Słodka Darusia", tłum. Anna Korzeniowska-Bihun, wydawnictwo Andrzej Bihun, Warszawa 2010

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Angelus 2011