Krew i ogień

„I pierwszy [anioł] zatrąbił. A powstał grad i ogień - pomieszane z krwią, i spadły na ziemię. A spłonęła trzecia część ziemi...” Ten fragment Apokalipsy przychodzi na myśl, kiedy czytamy krótką powieść Jachyma Topola „Anioł”.

23.03.2003

Czyta się kilka minut

Powieść w Czechach wyszła po raz pierwszy w roku 1995, potem miała jeszcze dwa wydania, została przełożona na kilka języków, a ponadto zekranizowana przez znanego u nas jako twórca filmu „Zabić Sekala” Vladimfra Michalka.

A więc apokalipsa! Ale czasem tej apokalipsy jest nasza współczesność. Przemoc, okrucieństwo, mafie, narkotyki, płatni zabójcy, podejrzane sekty religijne, drobni krętacze i łajdacy to charakterystyczne dla niej zjawiska. Świat współczesny to świat, w którym „życie trzeba czasem po prostu wytrzymać”. Archanioł Michał i jego aniołowie bynajmniej jeszcze nie pokonali Smoka, „który się zwie diabeł i szatan” (XII, 7-10), odwieczna walka trwa. Akcja utworu toczy się zarówno przed przemianami ustrojowymi w Europie Środkowo-Wschodniej, jak i po nich. Upadek komunizmu wydaje się tylko drobną porażką sił zła. Apokalipsa trwa w najlepsze niezależnie od niej. Jest stanem permanentnym.

Czy bohater „Anioła”, Jatek, jest szaleńcem, czy też prorokiem i biczem Bożym, karzącym nieprawości świata tego? Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.

Jatek ma apokaliptyczną wizję krwi na niebie, krwi, która spływa z firmamentu i wpada mu do oczu. Ta wizja dopada go ciągle, prześladuje - od momentu, kiedy pojawia się po raz pierwszy na praskim skrzyżowaniu ulic. Jatek próbuje uciec, ucieka do zakładu psychiatrycznego, ale krwawe błyskawice i tu go odnajdują.

Zakład opisany jest precyzyjnie i plastycznie. Nic dziwnego, Topol zna wariatkowo z autopsji. Nie żeby kiedykolwiek miał kłopoty ze zdrowiem psychicznym. Postanowił wykpić się od służby w socjalistycznej armii, uzyskanie wariackich papierów było najpewniejszym sposobem.

O Topolu można powiedzieć to samo, co jego narrator mówi o Jatku: „dorastał w bibliotece”. Była to biblioteka jego dziadka Karla Schulza, autora m.in. znanej powieści o Michale Aniele „Kamień i cierpienie”, i jego ojca, słynnego dramaturga Josefa Topola. Ale historia nie pozwoliła Jachymowi zostać pisarzem biblioteki. To przez historię, a może dzięki niej, poznał zajęcia, miej-sca i środowiska na ogół dość egzotyczne dla młodych ludzi z rodzin inteligenckich: rozmaite rodzaje pracy fizycznej, najgorsze speluny, zakład psychiatryczny, więzienia, nędzne klitki przeznaczane przez socjalistyczne państwo dla osób przekreślonych, zbędnych, sprawiających kłopoty.

„Kiedyś - powiada Topol w wywiadzie - jak miałem tak około dwudziestu lat, kiedy mnie wypuścili z zakładu psychiatrycznego, mieszkałem w dość dzikiej części Smichova, przy ulicy pełnej Cyganów. Byłem całkowicie rozbity, a do tego wystraszony, mieszkałem w takiej komórce, dziurze bez ubikacji i pracowałem jako roznosiciel węgla. Nosiłem węgiel chorym i starym ludziom z wyższych pięter, więc te rudery złaziłem od piwnic aż po strychy” („Muszę prowadzić podwójne życie”. Z Jachymem Topolem rozmawia Jakub Pacześniak, „Dekada Literacka” 2002, nr 9/10).

Ten świat jest w „Aniele” bardzo plastyczny. W ogóle miejsce akcji jest w tej krótkiej powieści niezwykle konkretne. Tytułowy Anioł to nazwa autentycznego skrzyżowania na praskim Smichovie i znajdującej się tam stacji metra. Podczas niedawnej wizyty w Polsce Topol opowiadał, jak kiedyś przyjechała z Niemiec, gdzie książkę przetłumaczono, wycieczka nauczycieli i poproszono go, żeby pokazał miejsca w niej opisane. I rzeczywiście da się je pokazać, choćczęsto łączące się z nimi w książce opowieści, mity i legendy są całkowicie fikcyjne, wymyślone przez autora.

Ten konkret współczesnej Pragi zderzony jest z intrygą jak z thrillera i z przypowieścią o walce dobra i zła, o wierze, nadziei i miłości (to do nich odwołują się imiona trzech postaci kobiecych: Wiera, Nadia, Luba), o zniszczeniu zła ogniem. Wiara okazuje się fałszywa (to wiara nie tyle w raj, co w sztuczne narkotykowe raje, a także wiara podejrzanej sekty), nadzieja zostaje zabita, pozostaje miłość, „największa z nich”, jak powiada św. Paweł. I pozostaje opowiedzenie się po właściwej stronie.

Poznając różne środowiska, Topol poznawał też ich języki i żargony. Dzięki temu między innymi „Anioł” jest bardzo bogaty językowo, ale i bardzo trudny do tłumaczenia. Przekład Marcina Babki, młodego, utalentowanego translatora, który zręcznie wkra-pla do niego wyrażenia slangowe, czyta się dobrze i to jest najważniejsze. Jednak kiedy przyjrzeć mu się bliżej i skonfrontować z oryginałem, zaczynają się pewne wątpliwości.

Zacznijmy od nazwiska czy przezwiska jednej z postaci. Kumpel Jatka nazywany został przez tłumacza Białym. W oryginale nazywa się Pernica. Jest to nazwisko, które można znaleźć w czeskiej książce telefonicznej, ale zarazem może to być nazwisko znaczące, bo pernik to po czesku substancja, którą polscy narkomani nazywają kompotem. Skąd wziął się w przekładzie Biały? Może przez skojarzenie z białym proszkiem (białą damą, białą wróżką) - kokainą. Ale skojarzenie to nie jest czytelne.

W rozdziale szesnastym z pewnym zdziwieniem czytamy o rabim (po polsku powinno być rabbim), który słynie z uczoności daleko poza granicami swego zboru. W oryginale rabbi słynie poza granicami swego stetlu, czyli sztetł, po żydowsku miasteczka (chodzi o żydowskie miasteczka w Europie Wschodniej). Kawałek dalej mówi się o pewnym płatnym zabójcy, że dobra pamięć do twarzy była częścią „jego powołania”. A więc płatny zabójca czy fanatyk, dla którego mordowanie jest powołaniem? Rzecz w tym, że po czesku povolani to także „zawód, fach”, i właśnie o to znaczenie tutaj chodzi. Przewracamy parę stron: „Wiera zawsze miała główkę nie od parady. Szykowna, solidna dziewczyna”. Coś tu nie pasuje, skąd nagle ta „szykowność”. Ano stąd, że czeski przymiotnik sikovna nie znaczy bynajmniej „elegancka”, tylko „sprytna”, „bystra”, „inteligentna”.

To drobiazgi, szczegóły, ale - jak wiadomo - to w nich właśnie tkwi „ów Smok, który się zwie diabeł”.

JACHYM TOPOL, „ANIOŁ”, przeł. z czeskiego: Marcin Babko. Wydawnictwo FA-art, Bytom 2002.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2003