Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziś z największej na świecie kolonii tego gatunku została jedna dziesiąta. 900 tys. nielotów zniknęło. Jesienią ubiegłego roku wyruszyła tam francuska ekspedycja naukowa ekologów Henriego Weimerskircha i Charlesa Bosta. Ich pierwsze ustalenia publikuje „Science”.
Winne nie są lądowe drapieżniki (m.in. zawleczone tu przez wielorybników koty), pingwiny nigdzie się nie przeniosły ani nie chorowały. Przyczyną jest najpewniej ocieplenie oceanu: w czasie lęgu na zmianę jedno z rodziców opiekuje się gniazdem, a drugie płynie po pożywienie nawet setki kilometrów na południe, ku tzw. strefie konwergencji antarktycznej, gdzie zimne wody spotykają się z cieplejszymi. Na takich frontach termicznych gromadzi się morska fauna. Ocieplenie oceanu odsuwa strefę bardziej na południe, zmuszając pingwiny do dalszych podróży i narażając na śmierć z wyczerpania, głodu i od drapieżników. Zdesperowane ptaki zaczęły też ruszać na północ, ku tzw. frontowi subantarktycznemu. Badacze zauważają, że wywołana globalnym ociepleniem zagłada grozi też innym gatunkom pingwinów. ©℗ Na podst. Science