Kreator prawdy

Wiszniewski przedkładał kreację nad bezpośredni zapis. Odrzucał pogląd, że celem dokumentalisty jest wyłącznie bierne rejestrowanie rzeczywistości.

08.04.2008

Czyta się kilka minut

Polskie Wydawnictwo Audiowizualne wydało właśnie wszystkie filmy dokumentalne Wojciecha Wiszniewskiego, dodając do tego zestawu "Historię pewnej miłości", nowelę telewizyjną, jedyną zresztą fabułę zrealizowaną w krótkim życiu reżysera.Wiszniewski uznawany był w latach 70. za wielki talent. "Rzeczywistość, która nas otacza, jest zakotwiczona w czasie przeszłym. (...) W swoich filmach staram się uzmysłowić widzowi to poczucie ciągłości", mówił w 1978 r. Z Wiszniewskim wiązano ogromne nadzieje. Oczekiwano na jego pierwszy film kinowy. Niestety, w 1981 r. zawał serca przerwał życie artysty. Przeżył zaledwie 35 lat.

Bez uproszczeń

Wiszniewski przedkładał kreację nad bezpośredni zapis. Odrzucał pogląd, że celem dokumentalisty jest wyłącznie bierne rejestrowanie rzeczywistości. Posługując się wysublimowanymi środkami artystycznymi, odkrywał prawdę o "zwykłym człowieku", o uwikłaniu jednostki w historię i teraźniejszość. Autorami zdjęć do jego filmów byli m.in. Zbigniew Rybczyński, Jerzy Zieliński, Witold Stok, Sławomir Idziak, Edward Kłosiński.

Uderza personalizm reżysera, obecny zarówno w filmach opowiadających o fikcyjnych bohaterach ("Stolarz", "Sztygar na zagrodzie"), jak i w obrazach o postaciach realnych, zakorzenionych w historii ("Opowieść o człowieku, który wykonał 552 proc. normy" i "Wanda Gościmińska. Włókniarka"). Wiszniewski nie wyszydzał bohaterów pracy socjalistycznej, wykorzystywanych propagandowo w czasach stalinowskich. Był nimi na swój sposób zafascynowany. Próbował zrozumieć życie braci Bugdołów i łódzkiej włókniarki, osadzić je w kontekście historycznym. Nie upraszczał, nie traktował świata w sposób zero-jedynkowy. Te dokumenty w warstwie ideowej przypominają "Człowieka z marmuru" Wajdy. Bohaterowie Wiszniewskiego, podobnie jak Birkut, byli ikoną systemu totalitarnego wbrew sobie, może nawet wierzyli, że służą dobru. W istocie stali się ofiarą tamtego czasu.

Andrzej Mellin, aktor i reżyser, siłę Wiszniewskiego widział w fakcie, że twórca ten nie był realistą, a wręcz przeciwnie: "wszystko wynaturzał, wyolbrzymiał, przepoczwarzał", jednocześnie pokazując swoich bohaterów w ich normalnym środowisku. Mirosław Przylipiak, autor opracowania dołączonego do filmów, podkreśla nieprzypadkową manierę reżysera ustawiającego filmowane postacie "w pozach statycznych, zastygłych, monumentalnych". Przedstawiał w ten sposób kulturę socrealistyczną jako kulturę zdegradowaną.

Kpiarz i szyderca

W zbiorze znajdziemy także etiudy studenckie reżysera: "Zawał serca", antycypację śmierci artysty; "Ślad" - dramat kolejarza przechodzącego na emeryturę w akompaniamencie propagandowego optymizmu wyrażonego na plakacie: "Towarzyszowi Zygmuntowi Pietrakowiczowi wiele szczęścia i słodyczy na emeryturze PKP życzy"; "Jutro. 31 kwietnia - 1 maja 1970", film pokazujący przerażającą przepaść między realnym życiem, toczącym się na obskurnych PRL-owskich podwórkach, a fasadą oficjalnej propagandy i ideologii.

Pozornie wyłamują się z tego stylu "Wilkasy 70". Na pierwszy rzut oka jest to polityczna agitka, zrealizowana zresztą na zlecenie Zarządu Głównego ZMS. Akcja dzieje się na obozie wypoczynkowo-szkoleniowym wyższych szkół artystycznych.

I można by na siłę uznać ten obraz za film krajoznawczy, ukazujący piękno Mazur, gdyby nie szalony komentarz Krystyny Wodniackiej, czytany przez Andrzeja Seweryna. Oto kilka smakowitych fragmentów: "Spotkanie z przedstawicielem ZMS Andrzejem Majkowskim nie rozstrzygnie naszych wszystkich problemów, ale dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy w naszych rozterkach osamotnieni"; "Nie można odróżnić, czy jest to opalenizna zdobyta w Złotych Piaskach, czy też nasza przaśna, w serdecznym zdobyta pocie", "Wiceministrowi kultury (...) nie tak dalekie są jeszcze studenckie czasy marzeń i zrywów. O ileż łatwiej znaleźć wspólny język w tej leśnej auli niż w kołowrocie zajęć urzędowego gabinetu"; "Na brak opieki nie można się uskarżać. Żarliwa wymiana myśli z Jerzym Kwiatkiem z KC PZPR to jeszcze jeden poważny akcent wakacyjnej mazurskiej przygody". Widać, że Wiszniewski uległ i zrobił zlecony film, ale przy okazji kpi w żywe oczy. Kiedy Seweryn czyta: "Rzut oka z wysokości ściętego pnia sosny uskrzydla wyobraźnię i rozwiewa ostatnie wątpliwości mistrza", trudno powstrzymać śmiech.

Bezlitosny obserwator

Niezależność i bezkompromisowość Wiszniewskiego potwierdza "Elementarz", jego najważniejszy film - wielka metafora stanu świadomości Polaków lat 70. ubiegłego wieku, zachowująca aktualność do dziś, co świadczy o genialnej intuicji reżysera obserwującego w bezlitoś­nie krytyczny sposób swój naród. Kolejne litery alfabetu wypowiada, wyszeptuje, wystękuje, cedzi przez zęby. Oto cała galeria postaci, niekiedy odrażających, brzydkich, wulgarnych, biednych i zniszczonych przez życie. Wszystko dzieje się w scenerii odrapanej, szarej i brudnej. Obrazy jakby zdjęte z płócien Dudy-Gracza. Zresztą film jest wysmakowany od strony scenograficznej i wyrafinowany plastycznie (motywy grottgerowskie).

Po literze "z" reżyser pokazuje na zasadzie kontrastu twarze niewinnych dzieci, odpowiadających na pytania zadawane przez majestatycznie upozowanych ludzi, a oparte na "Katechizmie polskiego dziecka" Władysława Bełzy. Ostatnie - "A w co wierzysz?" - pada z ust działaczy ZMS, siedzących za stołem w czerwonych krawatach, oświetlonych przez lampę jakby na esbeckim przesłuchaniu. Odpowiedź nie pada. Dwaj chłopcy zagłębiają się w aleję wierzb i giną na horyzoncie.

Przylipiak tak interpretuje ten film: "Tradycja jest martwa, komunikacja między ludźmi zastygła w wytartych formach, znamy litery, ale nie potrafimy z nich złożyć zdań, którymi moglibyśmy się w sposób autentyczny wyrazić."

Powstaje pytanie: Czy wiele się zmieniło po przeszło trzydziestu latach od realizacji tego obrazu? Czy w 2008 r. padłaby odpowiedź na pytanie: "A w co wierzysz"? Jedno jest pewne: dziś zadaliby je nie działacze ZMS, który szczęśliwie przestał istnieć, ale młodzi partyjni spin doktorzy.

Wojciech Wiszniewski pochylał się nad losem konkretnego człowieka, co najlepiej widać w noweli fabularnej "Historia pewnej miłości". Uważał, że osoba jest wartością pierwotną, absolutną. ?h

"POLSKA SZKOŁA DOKUMENTU. WOJCIECH WISZNIEWSKI", Polskie Wydawnictwo Audiowizualne, Warszawa 2008.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2008