Kościół na peryferiach

Kto by się spodziewał, że wyjazd na misję wyleczy go z kompleksu niższości, szybko się rozczaruje i wróci do domu.

06.03.2017

Czyta się kilka minut

 /
/

Jeżeli jest coś z prawdy w teorii, że na misje jadą osoby szukające potwierdzenia własnej wartości, które pociąga status osoby pochylającej się nad słabszymi, albo takie, które z tytułu roli misjonarza lubią być „wyżej” niż ogół – to takie motywacje szybko wygasają. Kto by się spodziewał, że wyjazd na misję wyleczy go z kompleksu niższości, szybko się rozczaruje i wróci do domu, często z głęboką niechęcią do „tych okropnych Murzynów”. Żeby na misjach czuć się spełnionym, potrzebna jest motywacja głębsza, mniej egocentryczna. Przykładem jest ks. Mirosław Gucwa, od 24 lat misjonarz w Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej (rozmowę z nim publikujemy w tym numerze), chyba jednym z najbardziej zapadłych miejsc na tym kontynencie. Towarzyszyłem wizycie Jana Pawła II w Bangi (papież Franciszek zainaugurował tam Jubileusz Miłosierdzia). Choć widziałem tylko stolicę, to i tak wiem, o czym mówię. Cena misyjnego powołania jest wysoka.

Misjonarz zawsze jest obcym – muzungu. Opowiadała mi kiedyś mistrzyni nowicjatu pallotynek w Rwandzie, jak zirytowana nowicjuszka powiedziała jej: „Wy i tak się stąd wyniesiecie, my tu będziemy decydowały”. Mistrzyni Polka się nie obraziła. Wiedziała, że kiedy jej zakon do Polski wprowadzały pallotynki Niemki, ich obecność była dla Polek ciężarem i z ulgą odetchnęły, kiedy Niemki opuściły Polskę.

Misjonarze są postrzegani jako zagrożenie dla lokalnych wierzeń i tradycji. Wiedzą, że głosząc Chrystusa nie mogą deprecjonować zastanej w danym miejscu wiary. Misjonarze w Togo zrekonstruowali stare miejscowe tradycje religijne. Oni też zorganizowali spotkanie togijskich kapłanów z Janem Pawłem II. Widziałem wtedy tych kapłanów licznie zgromadzonych na obszernym dziedzińcu parafii misyjnej.

Są obcy, bo początkowo nie znają języka. Mówią np. po francusku i korzystają z miejscowych tłumaczy. Bywa, że niewielki błąd w wymowie jakiegoś słowa zmienia jego znaczenie. Wtedy – zwłaszcza jeśli nieświadomie wypowie się słowo mało eleganckie – zgromadzenie wybucha śmiechem, a misjonarz nie wie, gdzie popełnił błąd, który tak wszystkich rozbawił. W Republice Środkowoafrykańskiej żyje 80 grup etnicznych i każda ma własny język. Misjonarz musi więc opanować przynajmniej język lokalny lub najbardziej rozpowszechniony.

Są obcy, a jednocześnie uznawani za osoby o nieograniczonych możliwościach. Słyszałem o tym, że wierni pewnej parafii misyjnej byli przekonani, że zakonnice, które co kilka lat jadą na cztery miesiące wakacji do Polski, potrafią w tym czasie urodzić dzieci. W rezygnację z własnych dzieci i rodziny dla Królestwa Bożego nie mogą uwierzyć. Oczekują od misjonarza pomocy materialnej i rzeczywiście w wielu krajach, gdzie rządy nie są w stanie tego zrobić, misjonarze budują i prowadzą ośrodki zdrowia, szpitale, szkoły i inne tego rodzaju instytucje. Misjonarze zabiegają o wodę, organizują pomoc z innych części świata, co bynajmniej nie zawsze jest wspierane przez lokalne władze.
Często swoją obecność w Afryce przypłacają życiem. Z misjonarzy oblatów, młodych, w pełni sił, którzy w 1980 r. gościli mnie w Ghanie, żaden już nie żyje. Zabił ich morderczy dla białych klimat. A co powiedzieć o tych, którzy zostali zabici dlatego, że byli chrześcijańskimi misjonarzami? Znam i takich, którzy w czasie wojny w Rwandzie ratowali ludzi, ryzykując własnym życiem.

Są obcy, a jednocześnie wrośnięci w nowe ojczyzny, z którymi na długie lata związali swoje życie. Są wrośnięci, bo się czują potrzebni, i dlatego, że tych ludzi po prostu kochają.

Mało wiemy o życiu misjonarzy. Oni sami zwykle opowiadając o misjach, opisują wydarzenia nadzwyczajne. Bo jak opowiedzieć zwykłą codzienną pracę z chorymi tłoczącymi się w przychodni, nabożeństwa w odległych kaplicach, odwiedziny u chorych, katechezy?

Kościół, który wychodzi na peryferie – to z pewnością misjonarze. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017