Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zresztą, gdyby nie zostali odwołani, sami by odeszli. Informowali o tym już w lutym w piśmie do ministra kultury. Koniec „miesiąca miodowego”, fundatorowi znudziły się pozory. W kwietniu 2011 r., gdy podpisywano memorandum w sprawie „Damy z gronostajem”, która należy do Fundacji, niektórym wydawało się, że to nowe otwarcie w stosunkach pomiędzy Fundacją a Muzeum Narodowym w Krakowie, opiekującym się cenną kolekcją. Przecież to sam fundator zabiegał o to, by narodowa placówka pomogła w „uporządkowaniu” Fundacji.
Muzeum Narodowe w Krakowie w odpowiedzi na prośby zarekomendowało „grupę fachowców”, czyli Olgę Jaros, Janusza Czopa, głównego konserwatora muzeum, i Leszka Bednarza, wicedyrektora ds. technicznych. Pracownicy muzealni – to prawda. Teraz zdaniem fundatora to właśnie sprawia, że nierzetelnie wykonują swoje obowiązki. Nieistotne okazuje się, że ten właśnie zarząd uzyskał m.in. dodatkowe fundusze na kolejne etapy remontu siedziby kolekcji – 1,3 mln zł z ministerstwa, 1,1 mln zł ze Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Trudno podejrzewać więc, że chodzi o „nierzetelność”, a nie choćby o sprzeciw wobec zmian w statucie Fundacji, które lansuje od niedawna opanowana przez rodzinę Czartoryskich Rada Fundacji, zmierzając do wyrugowania Muzeum Narodowego w Krakowie i ograniczenia jego wpływu na to, co dzieje się z kolekcją i Muzeum Książąt Czartoryskich.
A to przecież gwarancja nie tylko „społecznej”, lecz przede wszystkim merytorycznej kontroli. Bo pamiętajmy, że na tę „prywatną” – co lubi podkreślać fundator – instytucję i jej zbiory idą jednak publiczne pieniądze.