Konflikt i porozumienie

Mariusz Zajączkowski, historyk: Wiosną 1945 w Lubaczowskiem i na Zamojszczyźnie doszło do zażegnania polsko-ukraińskiego konfliktu w obliczu wspólnego wroga: Sowietów.

25.03.2014

Czyta się kilka minut

Po zakończeniu negocjacji, gdy delegacje podziemia polskiego i ukraińskiego podpisały porozumienie, żołnierze AK-DSZ i UPA z oddziałów chroniących członków obu delegacji zrobili sobie wspólne zdjęcie; wieś Lubliniec Nowy (powiat Lubaczów), 21 maja 1945 r. / Zdjęcie z archiwum Stanisława Książka / ZBIORY MARIUSZA ZAJĄCZKOWSKIEGO
Po zakończeniu negocjacji, gdy delegacje podziemia polskiego i ukraińskiego podpisały porozumienie, żołnierze AK-DSZ i UPA z oddziałów chroniących członków obu delegacji zrobili sobie wspólne zdjęcie; wieś Lubliniec Nowy (powiat Lubaczów), 21 maja 1945 r. / Zdjęcie z archiwum Stanisława Książka / ZBIORY MARIUSZA ZAJĄCZKOWSKIEGO

WOJCIECH PIĘCIAK: Jak to możliwe, że po ponad roku krwawych walk w Lubelskiem i Lubaczowskiem podziemie polskie i ukraińskie zawarły rozejm?

MARIUSZ ZAJĄCZKOWSKI: Nie ma prostej odpowiedzi, złożyło się na to wiele czynników. Korzenie konfliktu polsko-ukraińskiego na tych terenach sięgają lat wcześniejszych. Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka tylko wzmogły polsko-ukraiński antagonizm. Jego kulminacją była bezpardonowa wojna partyzancka, która wybuchła wiosną 1944 r. i trwała do nadejścia frontu niemiecko-sowieckiego latem 1944. Pierwsze symptomy zmiany strategii z obu stron, AK i UPA, miały miejsce wczesną jesienią 1944 r., po zajęciu przez Sowietów spornych – z punktu widzenia Polaków i Ukraińców – terenów i po zainstalowaniu na nich władzy komunistycznej. Wbrew przewidywaniom, w 1944 r. nie powtórzyła się sytuacja z 1918 r., to znaczy klęska Niemiec na zachodzie, przy jednoczesnym utrzymaniu przewagi militarnej na wschodzie. Nie doszło też do polsko-ukraińskiej wojny o Lwów i Galicję Wschodnią oraz Wołyń, jak to miało miejsce w latach 1918-19. Sowieci, którzy mieli jednakowo wrogi stosunek do polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych, stali się wspólnym wrogiem i paradoksalnie pogodzili Polaków i Ukraińców. Mimo to konflikt polsko-ukraiński na tym terenie tlił się jeszcze do wiosny 1945 r.

Dużą rolę odegrało zmęczenie konfliktem?

Wydaje się, że podziemie polskie (poakowskie) i przypuszczalnie też ukraińskie (banderowskie) wiosną 1945 r. mogły odczuwać oddolny nacisk okolicznej ludności. Chłopi, boleśnie doświadczeni i zmęczeni latami wojny i okupacji oraz trwającym od miesięcy krwawym konfliktem polsko-ukraińskim, byli spragnieni normalnego życia i spokoju.

Na przełomie kwietnia i maja 1945 w powiecie lubaczowskim doszło do serii spotkań sondażowych, które 21 maja 1945 r. zaowocowały głównymi rozmowami polsko-ukraińskimi w przysiółku Żar, należącym do wsi Lubliniec Nowy, zamieszkanej wtedy przez Ukraińców i kontrolowanej przez UPA. Leżał on blisko polskiej wsi Ruda Różaniecka, która była wtedy w tej okolicy głównym punktem oparcia dla podziemia poakowskiego.

Dlaczego rozejm zawarto właśnie tutaj?

Biorąc pod uwagę tylko wschodnie i południowo-wschodnie ziemie dzisiejszej Polski, wspomniane tereny w końcowym okresie okupacji niemieckiej – od lutego do lipca 1944 r. – zostały najboleśniej dotknięte skutkami najkrwawszego okresu w dziejach konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 40. XX w. Wówczas – podobnie jak w 1943 r. na Wołyniu, a od lutego 1944 r. w Galicji Wschodniej – także na Zamojszczyźnie (w tradycji ukraińskiej: Chełmszczyźnie) miała miejsce „antypolska akcja” OUN-B i UPA. W marcu 1944 r. w powiecie hrubieszowskim polskie podziemie przeprowadziło także silną akcję odwetową wobec Ukraińców. Polskiego odwetu w takiej skali nie było na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, gdzie większość ofiar konfliktu stanowili Polacy. Na Zamojszczyźnie/Chełmszczyźnie straty obu stron były podobne. W latach 1943-44 życie straciło tu ok. 1,5-2 tys. Polaków i ok. 2 tys. Ukraińców. Zarówno oddziały AK i BCh, jak i sotnie UPA paliły wsie strony przeciwnej i zabijały ich mieszkańców. Ostatecznie wiosną 1945 r. zbiegły się inicjatywy podziemia ukraińskiego i polskiego, by zahamować niepotrzebny rozlew krwi. Przy czym po stronie ukraińskiej wyszła ona od głównego kierownictwa OUN-B i dowództwa UPA, a po polskiej od dowództwa lokalnych struktur AK-DSZ w Lubaczowskiem i na Zamojszczyźnie.

Co obiecywano sobie po rozejmie?

Obok chłodnych kalkulacji politycznych, niezbędnym czynnikiem – punktem wyjścia – do rozpoczęcia, a następnie kontynuowania wiążących rozmów było wzajemne powstrzymanie się od terroru wobec cywilów. Obie strony bynajmniej nie rezygnowały ze swych roszczeń terytorialnych, lecz podczas negocjacji w maju 1945 r. postanowiono po prostu odłożyć tę sprawę na później. Najważniejsze było zakończenie konfliktu i zapewnienie bezpieczeństwa własnej ludności. Dalsze punkty rozejmu obejmowały wytyczenie stref wpływów, współpracę na płaszczyźnie wywiadowczej, propagandowej i w ograniczonym stopniu wojskowej, wymierzoną przeciw Sowietom oraz władzom i aparatowi represji Polski „lubelskiej”, w końcu wspólne zwalczanie pospolitego bandytyzmu.

Potem były nawet 2-3 wspólne akcje?

Największą i najbardziej spektakularną było opanowanie w maju 1946 r. przez oddziały WiN i UPA Hrubieszowa. Rozbito wtedy siedzibę i więzienie UB, uwalniając aresztowanych Polaków i Ukraińców, zaatakowano garnizon sowieckich wojsk Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (MWD), lokalne siedziby MO i PPR, a w lokalu sowieckiej komisji przesiedleńczej zniszczono dokumentację dotyczącą Ukraińców, którzy mieli być przesiedleni do USRR. W 1946 r. przeprowadzono jeszcze 1-2 wspólne akcje, ale miały one dużo mniejsze znaczenie.

Inicjatywa o zawieszeniu broni wyszła od ludzi, którzy wcześniej odpowiadali za zabijanie także cywilów. Po stronie polskiej był to m.in. Marian Gołębiewski, dowódca AK w Hrubieszowskiem, a wiosną 1945 r. podziemia poakowskiego na Zamojszczyźnie.

To bardzo ciekawa postać. Gołębiewski, „cichociemny”, odpowiadał osobiście za plan antyukraińskich wystąpień oddziałów AK i BCh w Hrubieszowskiem w marcu 1944; tylko 10 marca w Sahryniu i kilkunastu innych ukraińskich wsiach zaatakowanych przez polskie podziemie zostało zabitych prawie 700 mieszkańców. Jesienią 1944 r. Gołębiewski zmienił swoje stanowisko co do kwestii ukraińskiej. Wynikało to z troski o bezpieczeństwo okolicznej ludności polskiej, ale też z jego postawy jako zagorzałego antykomunisty. Najpewniej stwierdził, że nie ma sensu walczyć z Ukraińcami, gdy jest groźniejszy wróg: Sowieci.

Co się z nim stało?

Gołębiewski został aresztowany przez UB w 1946 r. Sądzony w procesie I Zarządu Zrzeszenia „WiN”, otrzymał wyrok śmierci, zamieniony później na bezterminowe więzienie, gdzie przebywał do połowy lat 50. Potem angażował się w działalność opozycyjną, należał m.in. do konspiracyjnej organizacji „Ruch”, wraz z rodzeństwem Czumów i Stefanem Niesiołowskim, która chciała wysadzić pomnik Lenina w Poroninie. Z tego powodu trafił do więzienia, siedział do 1974 r. Na początku lat 80. wyemigrował do USA, gdzie utrzymywał kontakty ze środowiskami ukraińskimi. Na stałe, do wolnej już Polski, wrócił w latach 90. Zmarł w 1996 r.

Jaką rolę w doprowadzeniu do negocjacji odegrali duchowni?

Od nich się zaczęło. Najpierw stanowili kanał kontaktowy. Istotną rolę odegrał zwłaszcza ks. Adam Ślusarczyk, wikary greckokatolickiej parafii w Lublińcu Starym. Człowiek wykształcony, znający języki, od jesieni 1946 r. kapelan przy Krajowym Kierownictwie (Prowodzie) OUN-B w Polsce i jednocześnie tłumacz ukraińskiej prasy podziemnej. Był orędownikiem porozumienia z Polakami. 19 września 1947 r. został zabity przez żołnierzy KBW w lasach monastyrskich koło wsi Werchrata. Dwa dni wcześniej zginął, także w tych lasach i w obławie KBW, Jarosław Staruch „Stiah”, krajowy kierownik (prowidnyk) OUN-B w Polsce. Między innymi z jego osobą należy wiązać wydawane od kwietnia-maja 1945 r. przez podziemie ukraińskie w Polsce pierwsze instrukcje, zakazujące prowadzenia akcji zaczepnych wobec Polaków, w tym szczególnie ludności polskiej.

Podobno ks. Ślusarczyk udostępnił swą parafię na rozmowy?

Jako osoba duchowna cieszył się autorytetem wśród Ukraińców, natomiast u Polaków wzbudzał mniejsze obawy. Są przesłanki, że w pomyślnym doprowadzeniu do pierwszych kontaktów obu stron miał udział też ksiądz rzymskokatolicki, niestety nie mamy pewności co do jego personaliów. Duchowni po prostu przełamywali barierę nieufności między Polakami i Ukraińcami, zwłaszcza że po obu stronach rany były bardzo świeże. Jeszcze w marcu i kwietniu 1945 r. w powiecie lubaczowskim dokonywano wzajemnych mordów. Np. żołnierze z batalionu polskich Wojsk Wewnętrznych z Lubaczowa i milicjanci z okolicznych posterunków spacyfikowali m.in. trzy ukraińskie wsie: Lubliniec Stary, Lubliniec Nowy i Gorajec, zabijając łącznie ponad 200 mieszkańców. W tym czasie UPA rozbiła kilkanaście posterunków MO w powiecie, zabijając kilkudziesięciu polskich milicjantów i cywilów. Dla obu stron był to niewątpliwie dodatkowy impuls, by zakończyć walki.

Jaki obszar objął „święty mir”, jak ludność nazwała polsko-ukraińskie zawieszenie broni?

Najpierw, wiosną 1945, powiaty Lubaczów, Tomaszów Lubelski, Hrubieszów, Biłgoraj i Chełm. Jesienią 1945 r. porozumienie rozciągnięto też na okolice Białej Podlaskiej i Włodawy. Podobne inicjatywy miały miejsce również z końcem kwietnia 1945 r. w Brzozowskiem (w południowej części ówczesnego woj. rzeszowskiego), ale zawarty tam rozejm z wielu powodów nie przetrwał próby czasu.

Rozmawiał Pan z uczestnikiem lub świadkiem spotkania z 21 maja 1945 r.?

W latach 2001-06 miałem możność prowadzenia długich rozmów na ten temat ze Stanisławem Książkiem „Rotą”, jedynym żyjącym wówczas (zmarł w 2006 r.) z najwyższych rangą oficerów AK-DSZ (potem WiN), którzy 21 maja 1945 r. brali udział w rozmowach z Ukraińcami. Książek, który był wtedy zastępcą Gołębiewskiego, udostępnił też przechowywaną w swoim prywatnym archiwum kolekcję około 20 unikatowych zdjęć, dokumentujących tamto wydarzenie; np. moment, gdy delegaci podają sobie ręce, rozmowy, wspólne zdjęcie polskich i ukraińskich partyzantów z oddziałów ochrony. Natomiast badający również to zagadnienie historyk Mariusz Moszkowicz uzyskał relację Ukrainki z miejscowości Dubiny, sąsiadującej z przysiółkiem Żar. Wspominała, że gdy 21 maja 1945 r. jako kilkunastoletnia dziewczyna, podobnie jak pozostali mieszkańcy Dubin, zobaczyła nadchodzących żołnierzy AK-DSZ, zaniepokojona postanowiła się schować. Dopiero gdy ukraińscy chłopi z niedowierzaniem spostrzegli witających się z Polakami przedstawicieli OUN-B i UPA, uspokoili się i zaczęli opuszczać kryjówki. Jak się później okazało, tego dnia miało się odbyć najważniejsze z polsko-ukraińskich spotkań.

Ten rozejm ma dziś wymiar symboliczny. A wtedy miał chyba też sens ludzki?

Rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami terenów objętych rozejmem. Ich relacje były podobne. Wieść o polsko-ukraińskim zawieszeniu broni rozeszła się błyskawicznie. Po niej okoliczni chłopi odetchnęli z ulgą. Wprawdzie zdarzały się jeszcze pojedyncze zabójstwa, ale generalnie obie strony przestrzegały warunków porozumienia. Rodziny polskie i ukraińskie mogły wrócić do domów, na swoje pola porzucone w czasie walk w 1944 r. Rozejm polsko-ukraiński przetrwał na wschodniej Lubelszczyźnie i w Lubaczowskiem do wiosny-lata 1947 r., tj. do końca funkcjonowania centralnie dowodzonych struktur podziemia poakowskiego i banderowskiego oraz do czasu wysiedlenia stąd ludności ukraińskiej w okresie akcji „Wisła”.


Dr MARIUSZ ZAJĄCZKOWSKI (ur. 1974) jest historykiem, pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych PAN i Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Lublinie. W tym roku ukaże się jego książka o działalności OUN-B i UPA na Lubelszczyźnie w latach 1939–44.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „70 lat temu – Polacy i Ukraińcy