Kochałam inny Manhattan

Na dwa tygodnie przed wyborami większość nowojorczyków ma więcej zmartwień niż tylko perspektywę reelekcji Trumpa. Oto portret miasta: w cieniu pandemii i polityki.
z Nowego Jorku

19.10.2020

Czyta się kilka minut

Strzeżone przez policjantów wejście do wieżowca Trump Tower przy Piątej Alei, na jezdni fragment antyrasistowskiego muralu.  Nowy Jork, lipiec 2020 r. / DAVID DEE DELGADO / GETTY IMAGES
Strzeżone przez policjantów wejście do wieżowca Trump Tower przy Piątej Alei, na jezdni fragment antyrasistowskiego muralu. Nowy Jork, lipiec 2020 r. / DAVID DEE DELGADO / GETTY IMAGES

Keiko jest tego pewna: Bóg wybrał Trumpa. Tak zresztą napisane jest na okładce książki, którą Japonka wręcza mi na nowojorskiej Piątej Alei. Keiko twierdzi, że niewielki tomik to efekt rozmów, które japoński mistrz ­Ryuho Okawa prowadził z aniołami stróżami Donalda Trumpa i jego rywala Joego Bidena.

Keiko w to wierzy, bo należy do sekty Happy Science założonej przez Okawę. Ten były japoński finansista z Wall Street znalazł sposób na lukratywny interes: od ponad 30 lat wmawia ludziom, że jest wcieleniem „istoty wyższej z Wenus”, i że potrafi nawiązać kontakt z duszami sławnych ludzi. Okawa, który kilka lat temu opublikował „wywiad” z aniołem stróżem Baracka Obamy, ostatnio wyjątkowo dobrze dogaduje się z opiekunem Trumpa. W swojej nowej książce przekonuje, że tylko obecny prezydent stawi czoło rosnącej potędze Chin i odbuduje gospodarkę USA, którą poturbował „chiński wirus”. Okawa pisze, że Trump to silny lider, który zdaje sobie sprawę, iż „komunistyczne Chiny są równie groźne jak naziści”.

Keiko deklaruje, że poprze reelekcję Trumpa. Dwa lata temu dostała obywatelstwo USA i teraz po raz pierwszy zagłosuje w wyborach prezydenckich. – Może nie jest najmilszym człowiekiem, ale jest skuteczny i potrafi zadbać o wolność i pokój na świecie – przekonuje, powtarzając za swoim mistrzem.

– Spójrzmy zresztą na to, jak prezydent szybko zwalczył koronawirusa. Chorował tylko przez kilka dni i od razu wrócił do rządzenia krajem – argumentuje Keiko, z którą rozmawiam tuż po wyjściu Trumpa ze szpitala. Prezydent trafił tam z objawami COVID-19. Według informacji z Białego Domu miał wysoką gorączkę i dwukrotnie odnotowano u niego spadek poziomu tlenu we krwi. Teraz wrócił już na kampanijny szlak i odwiedził m.in. kluczowe dla wyniku wyborów stany Floryda i Pensylwania. Według sondaży traci tam do Bidena odpowiednio 3 i 7 punktów procentowych.

Wokół Trump Tower

Spotkałam Keiko kilkaset metrów od miejsca, które jest symbolem deweloperskiego imperium Trumpa, wcześniej nowojorskiego biznesmena.

Zanim wybuchła pandemia, Trump Tower przyciągał tłumy. Dziś do miasta dociera garstka zagranicznych turystów, a wejście do słynnego wieżowca ochraniają uzbrojeni funkcjonariusze. Przy skrzyżowaniu Piątej Alei oraz East 56th powstał też tymczasowy posterunek policji. Na początku października Trump Tower jest zamknięty dla zwiedzających. Przy barierce blokującej wejście stoi jedynie azjatycka turystka. Rozmawia z mężczyzną w czerwonej bejsbolówce z protrumpowskim napisem „Make America Great Again” („Uczyńmy Amerykę na powrót wielką”).

Trump Tower to w ostatnich miesiącach nie tylko magnes dla zwolenników i przeciwników prezydenta; jego okolice to także centrum antyrasistowskich protestów. Po śmierci czarnoskórego George’a Floyda naprzeciw budynku powstał ogromny napis „Black Lives Matter” („Czarne życie się liczy”). Donald Trump skrytykował to na Twitterze, atakując burmistrza Billa de Blasia: zarzucił mu, że z jednej strony zgadza się na powstanie napisu na Piątej Alei, a z drugiej obcina o miliard dolarów budżet dla nowojorskiej policji. Mural wywołał sporo kontrowersji i był już kilkakrotnie zamalowywany farbą przez wandali.

Okolic słynnego wieżowca, podobnie jak samego Trumpa, szczerze nie znosi Judy. 62-letnia emerytka zaczepia mnie na Piątej Alei i ze złością wskazuje na książkę, którą dostałam wcześniej od Keiko. – Że niby Bóg wybrał Trumpa? – odczytuje tytuł z okładki. – Jak można wypisywać takie brednie! Przecież żaden nowojorczyk na to się nie złapie.

– Poznaliśmy się na Trumpie na długo, zanim wygrał wybory. Spójrzmy na te jego deweloperskie przekręty, zamiłowanie do panienek i bujanie się po klubach. Ten człowiek nigdy nie powinien zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych! – Judy podnosi głos. – Napisz proszę, że nie jest mi przykro, że złapał koronawirusa. Widziałam w telewizji, jak po powrocie ze szpitala pozował do zdjęć bez maski ochronnej. Przecież tak zachowuje się tylko imbecyl.

Strach przed powtórką

Równie zagorzałą przeciwniczką Trumpa jest 73-letnia ­Adrienne z manhattańskiej dzielnicy Hell’s Kitchen. Młodsza o rok od prezydenta, emerytka robi wszystko, co tylko zaleca się w dobie pandemii. Nosi maskę ochronną, często dezynfekuje ręce i stara się zachować od innych bezpieczną odległość. Adrienne zrezygnowała nawet z częstych spacerów do pobliskiego Central Parku, bo mówi, że zbyt wielu ludzi nie nosi tam masek.

– Myślałam, że może teraz, jak się już zaraził, Trump będzie zachęcał Amerykanów do odpowiedzialnego zachowania – mówi mi przez telefon. – A tymczasem co on robi? Przekonuje ludzi na Twitterze, żeby nie bali się wirusa i nie pozwolili, żeby zdominował ich życie. A przecież przeciętny Amerykanin nie ma szans na tak dobrą opiekę, jaką otrzymał Trump – dodaje Adrienne. Prezydent był leczony m.in. eksperymentalną mieszanką przeciwciał, która jest obecnie w fazie testów na ochotnikach.

– Jestem pewna, że gdyby to Joe Biden był u władzy, nie doszłoby do sytuacji, w której zakażonych jest już prawie 8 mln Amerykanów. Czy Trump kiedykolwiek przeprosił za to, że podważał ryzyko związane z koronawirusem i dążył do szybkiego odmrożenia gospodarki? On ma za nic życie innych ludzi – twierdzi Adrienne.

Emerytka boi się, że w Nowym Jorku dojdzie do powtórki z wiosny, gdy miasto stało się krajowym epicentrum epidemii. Już teraz w niektórych dzielnicach notuje się szybki przyrost zakażeń, m.in. w tych zamieszkanych przez ortodoksyjnych Żydów, którzy często nie chcą stosować się do restrykcji. Gubernator stanu Nowy Jork postanowił dmuchać na zimne i nakazał tymczasowo zamknąć tam szkoły i niektóre lokale usługowe.

Nie tylko Adrienne się tego obawia: wielu drży przed powtórzeniem się sytuacji z kwietnia, gdy w apogeum na ­COVID-19 umierało codziennie prawie 800 nowojorczyków.

Co się wydarzy

– Nie przeżyję kolejnego lockdownu! – wybucha Adrienne. – Uwierzysz, że przez 78 dni wychodziłam z mieszkania tylko po to, żeby wyrzucić śmieci? Gdy po raz pierwszy odważyłam się wyjść na ulicę, byłam tak sparaliżowana strachem, że przeszłam tylko trzy przecznice. Teraz zdarza mi się przespacerować nawet na Times Square.

– To jest już inny Manhattan niż ten, który kochałam. Jest mniej ludzi na ulicach. Pozamykano teatry na Broadwayu. Plajtują kolejne sklepy. Jak tak dalej pójdzie, stracę nawet mojego fryzjera. Przed pandemią był rozchwytywany przez aktorów, dziś walczy o każdego klienta i ledwo starcza mu na opłacenie czynszu – wylicza Adrienne.

Emerytka narzeka też na rosnącą przestępczość. Ma rację, wystarczy spojrzeć na policyjne statystyki: od maja do sierpnia w Nowym Jorku doszło do 791 strzelanin i 180 morderstw. To odpowiednio 140- i ponad 50-procentowy wzrost w porównaniu z podobnym okresem w 2019 r. W sierpniu wzrosła też liczba kradzieży z włamaniem (o 22 proc.). Ze wzrostem przemocy w ostatnich miesiącach zmagają się również inne miasta, jak Filadelfia, Chicago czy Kansas City.

Do niedawna Adrienne używała w swoim telefonie aplikacji, która informowała o przestępstwach w okolicy jej mieszkania. Teraz ją wyłączyła. – Nie mogłam spać spokojnie, wciąż dostawałam powiadomienia: a to, że kogoś pobito, a to, że komuś wyrwano torebkę, albo że doszło do bójki na noże – tłumaczy. Szczególnie bała się, gdy w mieście wybuchły zamieszki po śmierci George’a Floyda. – Nie rozumiem, dlaczego policja nie interweniowała, gdy jacyś zadymiarze rozkradali sklepy – oburza się.

Teraz obawia się również, że do nowych rozruchów może dojść po 3 listopada, po wyborach. Wszystko jest możliwe, bo Trump od miesięcy przygotowuje grunt pod kwestionowanie ich wyniku, m.in. krytykując głosowanie korespondencyjne, które stało się dziś popularne. Pytany niedawno przez reporterów, czy w razie przegranej przekaże władzę w sposób pokojowy, odpowiedział: „Zobaczymy, co się wydarzy”.

Na czas wyborów Adrienne zamierza wyjechać z miasta. Pojedzie do syna, który mieszka w sąsiednim stanie New Jersey: – Zawnioskowałam o procedurę wczesnego głosowania, więc jeszcze przed wyjazdem będę mogła podrzucić moją kartę do lokalu. Przez te ataki Trumpa na głosowanie korespondencyjne boję się odesłać pakiet wyborczy pocztą.

Agitować każdy może

Zuccotti Park na Dolnym Manhattanie. Grupka ludzi czeka na spotkanie z Jo Jorgensen, kandydatką na prezydenta z ramienia Partii Libertariańskiej. Choć niebieskooka brunetka i wnuczka szwedzkich imigrantów może liczyć na zaledwie 2 proc. poparcia, objeżdża cały kraj. Na kampanijnym szlaku nie pominęła liberalnego stanu Nowy Jork, który z punktu widzenia walki o Biały Dom budzi mało emocji. Na trzy tygodnie przed wyborami Biden ma tutaj aż 28 punktów procentowych przewagi nad Trumpem i bez wątpienia zgarnie tutejszą pulę 29 głosów elektorskich (do zwycięstwa w wyścigu potrzeba ­poparcia 270 elektorów).

Ale dla Jo Jorgensen najwyraźniej wciąż liczy się każdy wyborca. W czerwonej marynarce marznie cierpliwie na wietrze i przedstawia typowe dla libertarian postulaty. – Jeśli zostanę prezydentem, obniżę podatki i zadbam o cięcia w budżecie federalnym – przekonuje, proponując obniżenie funduszy dla federalnego Departamentu Edukacji, armii i programów pomocy zagranicznej. – Nie godzę się na to, żeby marnotrawić pieniądze biednych amerykańskich podatników. I tak większość środków na wsparcie dla krajów rozwijających się trafia do rąk dyktatorów. Już prędzej przelałabym środki na działania fundacji ­George’a Clooneya, która od lat pomaga w Sudanie – przekonuje.

Jo Jorgensen ma też receptę na epidemię: pozwoliłaby, aby właściciele sklepów i restauracji mieli prawo decydować, czy ich klienci powinni nosić maski. Sprzeciwia się też nakazom pozostania w domu i innym restrykcjom ograniczającym wolność jednostki. Sama nie nosi maski, gdy robi sobie zdjęcia z ludźmi.

Miasto rozczarowań

Na fotkę z Jo Jorgensen skusiła się Courtney. 29-letnia graficzka przyszła na jej wiec, bo wciąż się waha, czy tak jak w 2016 r. zagłosować na Trumpa.

Courtney mówi, że rozczarowała się jego prezydenturą i reakcją na pandemię. Z drugiej strony wierzy, że to on najlepiej odbuduje gospodarkę i zadba o spokój na ulicach. Courtney dała się najwyraźniej porwać prezydenckiej retoryce „prawa i porządku”. Trump wykorzystuje fakt, że w miastach zarządzanych przez Demokratów antyrasistowskie demonstracje wymknęły się spod kontroli, i straszy, że USA pod rządami ­Bidena pogrążą się w jeszcze większym chaosie.

– Mam wrażenie, że odkąd w Stanach wybuchły protesty przeciwko brutalności policji, nowojorscy funkcjonariusze boją się interweniować – twierdzi Courtney. – Od dwóch lat mieszkam w Nowym Jorku i nigdy nie czułam się tak niebezpiecznie. W mojej okolicy na Upper West Side pojawiło się dużo bezdomnych i narkomanów. Wszędzie walają się zużyte strzykawki i śmieci. Kto to słyszał, żeby władze Nowego Jorku nie miały pieniędzy na oczyszczanie miasta? – dodaje. Istotnie, w ramach oszczędności w dobie pandemii miasto obcięło środki na wywóz śmieci.

– Od dzieciństwa chciałam przeprowadzić się do Nowego Jorku – mówi Courtney. – Jednak teraz coraz częściej zaczynam się zastanawiać, czy stąd nie wyjechać. To nie jest już miasto moich marzeń.

Artyści pod ścianą

Jacob Cohen, 34-letni wiolonczelista z Brooklynu, wyprowadzki z Nowego Jorku nie planuje. Na razie jest mu tu dobrze, bo za pokój w mieszkaniu, które dzieli z czwórką innych artystów, płaci tylko 550 dolarów miesięcznie. W dobie pandemii Jacoba ratuje też stanowy zasiłek dla bezrobotnych. Do niedawna mógł liczyć także na dodatkową pomoc od rządu federalnego.

– Uwierzysz, że na początku pandemii oprócz standardowego zasiłku dostawałem 600 dolarów tygodniowo? – wspomina Jacob. – To było coś! Takie pieniądze artyści widują bardzo rzadko. Na szczęście nie mam dużych wydatków i mogłem dzięki temu coś odłożyć. Wielu moich znajomych jest jednak w trudniejszej sytuacji. Do tej pory nie wylądowali jeszcze na bruku, bo do końca roku w Nowym Jorku obowiązuje zakaz eksmisji.

Jacob mówi, że niektórzy jego znajomi szukają już innych pomysłów na życie: – Dwie współlokatorki wyjechały do Kalifornii i pracują teraz na farmie organicznej. Znajomy artysta lalkarz przeprowadził się do Nowego Orleanu. Niestety tam też nie stać go na wynajem i mieszka pod mostem. W czasie pandemii nie ma pracy dla artystów. Wprawdzie organizowane są jakieś koncerty i projekty online, ale nie sposób się z tego utrzymać.

Przed pandemią Jacob miał dużo zleceń. Współpracował z teatrami, prowadził warsztaty muzyczne, grał na weselach i w metrze. – A wiesz, że w zeszłym roku występowałem w Warszawie? Gdyby nie pandemia, byłbym teraz na rezydencji artystycznej na Litwie – mówi.

– Jedyne, co mogę teraz robić, to grać na wiolonczeli w parkach. Zresztą to też się zaraz skończy, bo w Nowym Jorku robi się coraz chłodniej. W tym całym nieszczęściu brakuje jeszcze tego, żebym stracił ubezpieczenie zdrowotne – dodaje.

Jacob nawiązuje tu do faktu, że tydzień po wyborach Sąd Najwyższy USA ma rozstrzygać w sprawie, która może doprowadzić do zniesienia powszechnego systemu ubezpieczeń, od jego twórcy nazwanego Obamacare. Jeśli sędziowie orzekną na korzyść strony pozywającej – administracji Trumpa i 20 republikańskich stanów – wówczas ubezpieczenie zdrowotne stracą miliony ludzi, w tym Jacob.


Czytaj także: Donald Trump chce dowieść, że zamieszki na ulicach są groźniejsze dla kraju niż epidemia, kryzys gospodarczy i kolejne cztery lata jego rządów. Niektórych wyborców to przekonuje.


 

– Republikanie działają wbrew interesom przeciętnego Amerykanina – przekonuje wiolonczelista. – Biden musi wygrać! On co prawda nie ma za grosz charyzmy, ale uważam, że każdy będzie lepszym prezydentem od Trumpa. Oglądałem jego debatę telewizyjną z Bidenem i byłem załamany. Trump nie pozwalał Bidenowi nawet dokończyć zdania. W życiu nie widziałem tak toksycznego polityka – dodaje Jacob, który nie będzie miał okazji obejrzeć drugiego starcia Biden vs Trump. Zaplanowaną na 15 października debatę odwołano, bo prezydent nie zgodził się na udział w formie online, zaproponowanej po tym, jak zachorował.

Zagłosuj przeciwko niemu

Na dwa-trzy tygodnie przed wyborami w liberalnym Nowym Jorku panuje pełna mobilizacja. Najlepiej widać to na Times Square, gdzie do udziału w głosowaniu zachęcają nawet reklamy sklepów z odzieżą i alkoholem.

Po Times Square krąży dwóch performerów przebranych za Trumpa. Jeden trzyma w ręku tablicę z napisem „Zagłosuj przeciwko niemu”. Drugi – kroplówkę z podwieszoną butelką z wybielaczem. To nawiązanie do wpadki prezydenta, który przekonywał, że wstrzykiwanie środków do dezynfekcji może pomóc w walce z COVID-19.

Jeśli tracący w sondażach Trump po raz kolejny wszystkich zaskoczy i jednak wygra wyścig o Biały Dom, to na pewno nie dzięki nowojorczykom. A pomyśleć, że przyszły prezydent wychowywał się w dzielnicy Queens i przez lata brylował wśród tutejszych elit. Dziś Nowy Jork go tu nie chce. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2020