Kobiety ze stadionu „Wolność”

To był historyczny mecz. W Teheranie irańscy piłkarze rozgromili drużynę Kambodży, a świadkami tego były kobiety, które po raz pierwszy od rewolucji islamskiej z 1979 r. wpuszczono w takiej liczbie na trybuny.

14.10.2019

Czyta się kilka minut

Irańskie kibicki podczas meczu z Kambodżą, Teheran, 10 października 2019 r. / AMIN M. JAMALI / GETTY IMAGES
Irańskie kibicki podczas meczu z Kambodżą, Teheran, 10 października 2019 r. / AMIN M. JAMALI / GETTY IMAGES

Do minionego czwartku, 10 października, Iran pozostawał jedynym krajem na świecie, w którym kobietom nie wolno było pojawiać się na stadionowych trybunach ani oglądać na żywo piłkarskich meczów. Rządzący od 40 lat ajatollahowie nigdy nie ogłosili stadionowego zakazu dla kobiet. Odkąd jednak obalili szacha i wygrali wojnę o władzę, zaprowadzili w kraju teokratyczną tyranię i dopasowali przepisy do nakazów religii. Narzucili rozdział płci – jako zalecany przez islam – oraz ustalili, jak powinni ubierać się pobożni muzułmanie i muzułmanki.

Grzeszne roz(g)rywki

Niechętni wszelkiej rozrywce, odciągającej ludzi od modlitwy i myśli o zbawieniu, podejrzliwie odnosili się do sportowych igrzysk, zwłaszcza do ubóstwianej przez Irańczyków piłki nożnej. Stutysięczne tłumy, nad którymi nikt nie był w stanie zapanować, boiskowe wydarzenia i emocje wymykające się spod wszelkiej kontroli wzbudzały w mułłach wyłącznie nieufność. Pamiętali dobrze, że przed rewolucją kibice na stadionach wznosili okrzyki przeciwko reżimowi szacha.

Nie zakazując oficjalnie rodaczkom piłki nożnej ani wstępu na stadiony, ajatollahowie nauczali, że obecność kobiet na zawodach sprowadza je na złą drogę. Odgadując życzenia mułłów, usłużni działacze sportowi przestali więc sprzedawać Irankom bilety, a policja nie wpuszczała ich na trybuny.

Ajatollah Naser Makarem Szirazi, jeden z przywódców duchownych w kraju i najzacieklejszy przeciwnik obecności kobiet na stadionach, powtarza, że widok półnagich atletów oraz emocje, jakie wzbudza w widzach sportowa rywalizacja, narażają kobiety na grzech. Mułłowie twierdzą, że stadiony piłkarskie, panujące tam zwyczaje i wulgarna agresja kibiców nie są odpowiednie dla przyzwoitych kobiet i trzeba je przed tym strzec – czy tego chcą, czy nie.

Taka opiekuńczość ajatollahów dotyczy jednak wyłącznie rodaczek, bo nie mają nic przeciwko temu, aby na stadiony były wpuszczane cudzoziemki, w tym również muzułmanki. Dwa lata temu, podczas rozgrywanego w Teheranie meczu Iran–Syria, na trybuny wpuszczone zostały przybyłe z drużyną Syryjki, natomiast przed Irankami bramy stadionu zamknięto na głucho.

W czasach politycznych odwilży urzędnicy i stróże porządku, jak wszędzie, patrzą przez palce na łamanie ustanawianych przez władze obyczajowych zakazów i nakazów. W zeszłym roku irańskie kibicki wpuszczono na teherański stadion Azadi (pers. „Wolność”), by na wielkim ekranie mogły oglądać transmisje mundialu w Rosji. Kiedy po odwilży wraca polityczna epoka lodowcowa, zakazy przestrzegane są restrykcyjnie, a kobietom zabrania się wstępu nie tylko na piłkarskie stadiony, ale także do sportowych hal na mecze koszykówki czy siatkówki, gdzie siadały w wyznaczonych dla nich sektorach.

Stadion „Wolność”

Dla Izraelek, a także działaczy opozycji demokratycznej i obrońców praw człowieka, prawo do udziału w zawodach stało się walką o poszerzenie granic obywatelskich wolności w kraju, w którym absolutną władzę sprawują religijni przywódcy. O zniesienie zakazu wstępu kobiet na sportowe areny upominają się także laureatka pokojowej Nagrody Nobla Szirin Ebadi, światowej sławy reżyserzy i aktorzy Dżafar Panahi, Szohreh Agdaszlu czy Nazanin Boniadi.

Zakaz wstępu kobiet krytykowali – otwarcie i głośno – najsławniejsi irańscy piłkarze, czczeni przez kibiców jak półbogowie. Ali Karimi wezwał kibiców do bojkotu meczów, dopóki kobiety nie zostaną wpuszczone na stadiony. Wtórował mu były kapitan reprezentacji Andrannik „Ando” Tejmurian (Ormianin i pierwszy chrześcijanin, któremu powierzono opaskę kapitana), a także obecny kapitan Massud Solejmani Szodżaei, którego siostra, Mariam, przewodzi w Iranie kampanii o równouprawnienie na stadionach.

Podczas zeszłorocznego mundialu w Rosji, podczas transmitowanych w telewizji meczów drużyny Iranu, Mariam rozwieszała na trybunach transparenty z żądaniem zniesienia zakazu wstępu kobiet na trybuny. Pięć lat wcześniej wraz z towarzyszkami założyła ruch „Otwarty stadion” i zebrała ćwierć miliona podpisów pod petycją do władz FIFA, by wymusiły na ajatollahach zniesienie stadionowego apartheidu.

Za jego zniesieniem opowiada się zresztą prezydent Hasan Rouhani, panujący od 2013 r. i cieszący się w Teheranie opinią „gołębia”, osaczonego przez „jastrzębie” w turbanach ajatollahów. Już wiosną 2018 r. oznajmił, że wykluczanie kobiet z przestrzeni publicznej jest niesprawiedliwością i sprzeczne z islamem. „Nie rozumiem, jak wykluczenie kobiet z życia publicznego ma się przyczynić do większej pobożności ludzi?” – powiedział podczas audiencji, jakiej udzielił sportowcom. „Po co więc Bóg w ogóle stworzył kobietę? I dlaczego za chamstwo kibiców karane mają być kobiety?” – stwierdził Rouhani, dodając, że jeśli kobiety zachowają skromność w ubiorze (irańskie piłkarki, jedne z najlepszych w Azji, grają w chustach-hidżabach, koszulach z długimi rękawami i długich do kostek pantalonach), to nie widzi powodu, żeby nie wpuszczano ich na mecze.

Ajatollahowie, naciskani przez szefów FIFA, mającej wpisany w statut zakaz wszelkiej dyskryminacji, na wszystko się zgadzali, wszystko obiecywali, po czym nie robili nic i rzecz zostawała po staremu. Kobiety, które w męskim przebraniu próbowały wchodzić na stadiony, były aresztowane, karane naganami lub grzywną.

Kto zagwarantuje – wzruszali ramionami mułłowie – że kobiety na trybunach nie zaczną zrywać z głów hidżabów, jak to ostatnio zaczęły robić na teherańskich ulicach? Kto zabroni kibicom owacji na cześć zaangażowanych po stronie opozycji piłkarzy? (Massud Solejmani Szodżaei nie kryje się z sympatią dla opozycji, a Hassan Rouszan czy Woria Ghafuri, atakując ajatollahów za korupcję i pychę, wzbudzają aplauz na stadionach).

Nawet wygrana Iranu z USA na zawodach o mistrzostwo świata w 1998 r. we Francji przyniosła niemiłe dla ajatollahów zakończenie. Zwycięstwo nad „wielkim szatanem” – jak nazywane są Stany Zjednoczone – wywołało euforię wśród kibiców i z gratulacjami dla piłkarzy pośpieszył sam Najwyższy Przywódca ajatollah Ali Chamanei. Telewizja pokazała jednak również, jak po meczu irańscy i amerykańscy piłkarze gratulują sobie występu, wymieniają przyjazne uściski dłoni.

Śmierć w płomieniach

Nawrót politycznej epoki lodowcowej, któremu towarzyszą konflikty Iranu z Arabią Saudyjską i Ameryką oraz odgórnie zarządzone patriotyczne uniesienie, doprowadziły we wrześniu do śmierci 29-letniej Sahar Chodajari, wielbicielki stołecznej drużyny „Niepodległość”.


Czytaj także: Michał Okoński: Śmierć niebieskiej dziewczyny


W marcu, przebrana za mężczyznę, próbowała dostać się na stadion „Wolność”. Została jednak rozpoznana i aresztowana. Zwolniona z aresztu, czekała na proces, który miał się zacząć we wrześniu. Pierwsze posiedzenie trybunału rewolucyjnego zostało odwołane (nie pojawił się na nim sędzia), ale Sahar podsłuchała rozmowę telefoniczną, z której zrozumiała, że zostanie skazana na półroczne więzienie. Przerażona (cierpiała na chorobę dwubiegunową, objawiającą się naprzemiennymi stanami euforii i depresji), po wyjściu z sądu dokonała samospalenia.

Po śmierci Chodajari FIFA zagroziła ajatollahom, że jeśli dalej będą bronić kobietom wstępu na stadiony, drużyna Iranu zostanie wykluczona z międzynarodowych rozgrywek piłkarskich.

Na takie ryzyko i gniew kibiców nie mogli sobie pozwolić nawet ajatollahowie: obiecali, że na październikowy mecz z Kambodżą na stołeczny stutysięcznik „Wolność” zostaną wpuszczone także kobiety. FIFA zapowiedziała, że na wszelki wypadek przyśle z Zurychu rewizorów, którzy na miejscu dopilnują, by ajatollahowie dotrzymali słowa.

Pod okiem policjantów

Pierwsze kobiety z trójkolorowymi, biało-czerwono-zielonymi flagami i wuwuzelami wyszły na trybuny pustego stadionu ponad dwie godziny przed rozpoczęciem meczu. Jakby obawiały się, że ­ajatollahowie w ostatniej chwili zatrzasną im przed nosem bramy.

Pierwsze trzy i pół tysiąca biletów, jakie władze przeznaczyły dla kobiet, rozeszły się w niecałą godzinę. Pulę zwiększono więc do pięciu tysięcy. Iranki zasiadły w specjalnie dla nich wydzielonym sektorze na trybunach, a przez cały mecz bacznie przyglądało się im 150 policjantek.

Dla piłkarzy Iranu był to łatwiutki mecz. Irańczycy są jedną z najlepszych drużyn w Azji, Kambodża – jedną z najsłabszych. Skończyło się na pogromie 14:0. Ostatni raz tak wysoko Irańczycy wygrali w 2000 r., kiedy to wbili drużynie Guamu aż 19 goli, nie tracąc żadnego. Mecz z Kambodżą był jednak pierwszym na teherańskim stadionie „Wolność”, podczas którego większe zainteresowanie od wyniku wzbudzało to, kto siedzi na trybunach.

Wygrana czy gra pozorów?

Jednak działacze praw człowieka oburzają się, że władze FIFA dały się tak okpić ajatollahom. Mieli otworzyć bramy stadionów dla Iranek, a tymczasem wydzielili dla nich tylko niewielki sektor. „Kobiety stanowią połowę ludności kraju, a na trybunach dostają prawo tylko do dwudziestej części miejsc?!” – narzekali działacze Amnesty International i Human Rights Watch.

Oskarżyli też działaczy FIFA, że wzięli za dobrą monetę podstęp ajatollahów, którzy – wpuszczając na stutysięczny stadion kilka tysięcy kobiet – chcieli jedynie zamknąć usta krytykom. Tak jak jesienią zeszłego roku, gdy podczas wizyty prezydenta FIFA Gianniego Infantino kazali wpuścić na stadion „Wolność” niespełna tysiąc kobiet, by w ten sposób uniknąć zarzutów o stadionowy apartheid. Gdyby FIFA, zamiast układać się z dyktatorami, poważnie traktowała stadionową dyskryminacją Iranek i wykluczyła reprezentację z międzynarodowych rozgrywek – przekonują działacze praw człowieka – wówczas ajatollahowie już dawno musieliby ustąpić, a Sahar Chodajari nie zginęłaby w płomieniach.

Irańskie sufrażystki obawiają się, że i tym razem nic się nie zmieni: ajatollahowie obiecywali wpuścić kobiety tylko na mecz z Kambodżą i ani słowem nie wspomnieli o rozgrywkach ligowych. Nie ma pewności, iż na następny mecz irańskiej reprezentacji, w czerwcu, kobiety zostaną wpuszczone na widownię. „Walczymy nie o wolny wstęp na trybuny, ale o prawa obywatelskie” – przekonuje Mariam Szodżaei.

Święta wojna

Nie o mecze, lecz o prawa obywatelskie szło też kobietom w Arabii Saudyjskiej, rywalizującej z Iranem o przywództwo w świecie islamu i na Bliskim Wschodzie.

W sunnickim królestwie Saudów, ojczyźnie Mahometa, obowiązek ścisłego rozdziału płci przestrzegany jest równie rygorystycznie jak w szyickim Iranie czy w niegdysiejszym Afganistanie pod rządami talibów. Restrykcje złagodniały nieco wraz z wyniesieniem przed dwoma laty księcia Mohammeda ibn Salmana na następcę tronu. Saudyjska odwilż nie oznacza jednak odejścia od dyktatury, a jedynie łagodne zastąpienie religijnej ortodoksji nacjonalizmem.

Na stadiony Saudyjki wpuszczono dopiero przed rokiem. Podobnie jak dla Iranek na stadionie „Wolność”, dla saudyjskich kobiet wyznaczono na sportowych arenach specjalne wejścia i oddzielne miejsca na trybunach, przygotowano wyłącznie dla nich toalety, gabinety lekarskie, kawiarenki, miejsca do modlitwy, a nawet palarnie (no cóż, Saudyjczycy śpią na petrodolarach i urzędowa segregacja płci nie oznacza codziennej dyskryminacji, a na stadionie „Wolność” nie ma nawet damskiej toalety).

Książę pan pozwolił też Saudyjkom podróżować bez obowiązkowego dotąd męskiego towarzystwa, a nawet samodzielnie siadać za kierownicą własnych rolls-royce’ów, mercedesów i lamborghinich. Kobiety, które o to prawo od lat walczyły, wciąż siedzą jednak w więzieniach. ©

Polecamy: "Strona świata" - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego, w którym pierwotnie ukazał się także ten tekst

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2019