Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wyjątkowo długą litanię "dziesięcioleci" a nawet stuleci znają już pewnie wszyscy. Sześćsetną rocznicę zwycięstwa Grunwaldzkiego mamy już przećwiczoną przez coroczne bitwy i tylko partnerstwo z Litwą jest zadaniem, które oby się udało. Koniec drugiej wojny światowej będzie zapewne świętowaniem uniwersalnym i naszą troską jest tylko nasza w nim część. Na inny sposób dotyczy to też rocznicy śmierci Jana Pawła II. Ale są wydarzenia, których przypomnienie uruchamia całą ogromną skalę wyzwań. Nie są sprawą samej pamięci, lecz sprawą rachunków albo dotąd nie zamkniętych, albo rewidowanych. To Katyń i cud nad Wisłą. A najtrudniejsza mimo swej oczywistości trzydziesta rocznica Sierpnia już od pierwszych sygnałów musi budzić troskę i tłum pytań. Nie tylko o to, kto świętuje i kogo zaprasza, lecz przede wszystkim, co tak naprawdę jest treścią święta i czemu ono ma służyć: umacnianiu wspólnoty czy rozliczeniom, dzieleniu się dorobkiem przeszłości czy rachunkowi sumienia... I co jeszcze?
A jeśli przypomnieć, że to wszystko odbywać się będzie w kraju pochłoniętym już bez żadnego miłosierdzia potrójną kampanią wyborczą, nie da się uwierzyć, że łatwą i prostą rzeczą będzie uzyskanie zgody na to, by przynajmniej niektóre rocznice uchronione zostały od manipulowania nimi dla celów stricte politycznych. Tym bardziej że przy najgorętszych zapewnieniach, iż tym razem nie chodzi o kampanię, niełatwo będzie w to uwierzyć. Takiego klimatu już się dorobiliśmy.
Więc kiedy uprzytomnimy sobie, że i tak najważniejszymi wydarzeniami otwierającego się czasu nie będzie żadna z powyższych spraw, ale prawdopodobna już beatyfikacja obu patronów Polski: księdza Jerzego, a przede wszystkim Jana Pawła II (do których nasze przygotowanie naprawdę nie ma polegać na wznoszeniu następnych pomników i wydawaniu następnych rzewnych wspomnień osobistych), można tylko zamilknąć. I skupić się bardzo głęboko, jak przed trudną wyprawą wysokogórską.
PS Bardzo przepraszam Wszystkich, którym dotąd nie podziękowałam za cenne listy, życzenia i wydawnictwa nadesłane. To okazuje się niestety coraz mniej łatwe.