Kleryk, biskup, papież

Tytuł nowej książki Jana Pawła II to słowa Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym - zaproszenie do wyjścia na spotkanie cierpienia. Stanowią one dopełnienie zaproszenia: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi. Papież wie, że powołanie biskupa to oba te zaproszenia razem.
 /
/

Tadeusz Ulewicz

Emerytowany profesor UJ, badacz literatury staropolskiej

Karola Wojtyłę pamiętam jeszcze sprzed wojny, z krakowskiej polonistyki. Zżyliśmy się jednak przede wszystkim poprzez Sodalicję Akademicką. Pamiętam, jak krótko przed wojną, podczas zamkniętych rekolekcji, odbywało się nocne czuwanie, a każdy z nas miał wyznaczoną półgodzinną adorację. Przyszedłem na mój dyżur o 23.00 albo 23.30, a Karol już klęczał przed ołtarzem. Gdy po półgodzinie odchodziłem, a przychodził kto inny - on nadal się modlił.

Wspominane w jego książce akademickie pielgrzymki do Częstochowy rozpoczęły się w połowie lat 30., ich organizatorem studenckim był Antoni Pius Krzyżanowski. Środowiska studenckie zobowiązały się, że takie pielgrzymki będą się odbywać w maju każdego roku. Wybuchła jednak wojna, Antka aresztowali wiosną 1940 r., wywieźli do Oświęcimia, a wreszcie rozstrzelali. Pamiętałem jednak o złożonym ślubowaniu. Na pielgrzymkę nie można było pojechać większą grupą, ale trzeba było posłać kilka osób jako delegację. Problem w tym, że urwał się nam kontakt ze studentami z innych miast. Dlatego zaszedłem do przeora paulinów na Skałce, pokazałem legitymację ze zdjęciem: “Proszę ojca, nazywam się Tadeusz Ulewicz, w maju 1939 r. byłem na akademickiej pielgrzymce w Częstochowie. Mój przyjaciel, który dotąd wszystko organizował, nie żyje. Proszę o pomoc". Przeor na to: “Cóż pan za bzdury opowiada!". W odpowiedzi podałem mu nazwiska i adresy dwóch czy trzech osób, które musiał dobrze znać, i rzekłem: “Laudetur Iesus Christus. Przyjdę jutro". Przychodzę następnego dnia, a przeor mówi: “Proszę pana, wszystko załatwione, jak chcecie jechać?".

O ile dobrze pamiętam, na pierwszą pielgrzymkę wojenną, bodaj w 1942 r., pojechaliśmy z Krakowa we czwórkę: Karol, Tadeusz Kwiatkowski, Wojciech Żukrowski i ja. Sam byłem na trzech takich pielgrzymkach, a Karol - na jednej albo dwóch. Po przyjeździe do Częstochowy - pociągiem podzielonym na przedziały “Für Deutsche" i “Für Nicht-deutsche", przy czym część niemiecka była pustawa, a nasza pękała w szwach - uczestniczyliśmy we Mszy, stojąc po prostu w tłumie wiernych. Potem w klasztorze odbywało się potajemne, bardzo sympatyczne spotkanie - tam dopiero się poznawaliśmy. Było nas razem osiem albo dziesięć osób, może nawet dwanaście, bo poza nami przyjeżdżało kilku studentów z Uniwersytetu Warszawskiego, a raz zdarzył się też Lwowiak (którego zawiadomiłem) albo Wilnianin.

Wszystko odbywało się w ścisłej konspiracji, bo zobowiązaliśmy się przysięgą, że nikt nie dowie się o tych pielgrzymkach. Do dziś podziwiam moich rodziców, którzy nigdy mnie nie pytali, gdzie i po co jadę. W Częstochowie wypełnialiśmy protokoły ze spotkań, które potem ukrywano gdzieś zamurowane w podziemiach klasztoru. Po wojnie o. Polikarp Sawicki wydobył papiery, żeby uratować nasze spotkania przed zapomnieniem. Po latach zbiór protokołów wypożyczył mi na miesiąc o. Janusz Zbudniewek, wówczas zacząłem sobie wszystko przypominać.

O. Augustyn Jankowski OSB

Biblista. Były opat benedyktynów w Tyńcu, w latach 1985-1993 członek Papieskiej Komisji Biblijnej, redaktor naukowy "Biblii Tysiąclecia"

Karola Wojtyłę poznałem wczesną wiosną 1946 r. Nie był jeszcze księdzem, ja zaś byłem prefektem metropolitalnego seminarium duchownego w Warszawie. Pewnego dnia pojawił się na furcie i poprosił o nocleg. Zapamiętałem to spotkanie, bo młody kleryk zachował się w sposób bardzo elegancki: przedstawił się i powiedział, że przyjechał z seminarium krakowskiego. Podałem mu rękę, a on ją pocałował - taki był wtedy obyczaj. Potem w rozmowie okazało się, że obaj w niedługim czasie jedziemy do Rzymu na studia - ja do Instytutu Biblijnego, on na Angelicum. W Rzymie zamieszkałem w Instytucie Polskim - przez ścianę z dzisiejszym arcybiskupem seniorem Kazimierzem Majdańskim. Ks. Wojtyła był jego przyjacielem i prawie co dwa tygodnie do nas przychodził - sam mieszkając w Instytucie Belgijskim, bo tak sobie życzył książę metropolita Sapieha. Wśród cudzoziemców mógł ks. Karol szlifować języki obce, co pomogło mu potem być aktywnym na arenie międzynarodowej. Podczas Soboru np. sporządził własny projekt schematu konstytucji o Kościele w świecie współczesnym, który dał do przeczytania zespołowi kilku osób, m.in. mnie. Zwróciłem mu wtedy uwagę na biblijną wieloznaczność słowa “świat". U św. Jana oznacza rzeczywistość wrogą Bogu. Z kolei w słowach “Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16) - świat jest tą rzeczywistością umiłowaną, którą trzeba ratować. W końcu jest też “świat", na który Jezus posyła Apostołów. Potem okazało się, że projekt arcybiskupa Wojtyły miał wpływ na ostateczną wersję dokumentu.

W 1955 r. wstąpiłem do benedyktynów w Tyńcu. Kiedyś w klasztorze zamiatałem schody, gdy akurat ks. Karol przyszedł w odwiedziny (bywał tu wielokrotnie, choćby na prywatnych rekolekcjach). Mijając mnie zażartował: “Widzisz, na co ci przyszło". To chyba ulubione powiedzonko Papieża. Przekonałem się o tym po latach w Rzymie, na międzynarodowym sympozjum pneumatologów (zajmujących się nauką o Duchu Świętym). Na zakończenie przyszedł Jan Paweł II i po wygłoszeniu krótkiego przemówienia powiedział, że chce się ze wszystkimi pożegnać osobiście, a było kilkuset teologów! Kiedy podszedłem w kolejce, znów powiedział: “A widzisz, na co ci przyszło". Byłem pod wrażeniem: Jan Paweł II prawie z każdym chwilę rozmawiał, każdego serdecznie ściskał. Byli tam także teologowie prawosławni i protestanccy: myślę, że właśnie tędy, przez sympatie towarzyskie, prowadzi droga do ekumenii.

Wracając do czasów krakowskich, o których traktują jego wspomnienia: pamiętam, że kiedyś zapytałem młodego arcybiskupa, czemu podczas Mszy pontyfikalnych siedzi jak starzec, pochylony w jedną stronę, wspierając się o poręcz tronu. Na to może zbyt śmiałe pytanie odpowiedział: “Dla mnie biskupem jest przede wszystkim ten, który mi udzielił święceń - Sapieha. Ja go mimowolnie naśladuję".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2004