Kijowski poker

Ukrainę czeka jeszcze sporo zamieszania, zanim sytuacja polityczna się ustabilizuje. Ale z chaosu wyłaniają się już kontury procesów - najlepszych ze wszystkiego, co dotąd spotkało ten kraj.

09.10.2007

Czyta się kilka minut

Jakikolwiek powstanie rząd w Kijowie, widać jedno: w trzy lata po Pomarańczowej Rewolucji społeczeństwo potwierdziło wybór, jakiego wtedy dokonało. "Pomarańczowi" - Blok Julii Tymoszenko i Nasza Ukraina Wiktora Juszczenki - zyskały razem ponad 40 proc. głosów. Świetny wynik "niebieskich" (Partii Regionów Wiktora Janukowycza) sugeruje jednak, że wybór Ukraińców nie jest tak oczywisty - tyle że trudno się temu dziwić. Na Ukrainie wciąż konfrontują się różne tożsamości, wizje historii i światopoglądy, co przekłada się na politykę [piszemy o tym w dodatku historycznym w tym numerze "TP" - red.].

Niemniej te przeciwstawne wizje - w uproszczeniu: prorosyjska i proeuropejska - współegzystują. To sprawia, że w minionych 16 latach Ukraińcy nie dokonali tak wyraźnego wyboru opcji prozachodniej, jak w Polsce czy krajach bałtyckich, zarazem budując jednak konsekwentnie swą - nierosyjską - państwowość. Można rzec, że kreślą swą przyszłość prosto, choć po liniach krzywych... W obliczu skomplikowanej historii kraju i jego położenia, trudno może wymagać więcej.

Jeśli więc po kilku latach pełnych kryzysów i rozczarowań Ukraińcy potwierdzili jednak "pomarańczowy" wybór, to znaczy, że pozytywne procesy utrwalają się. Widać to także po przemianach, które zachodzą w Partii Regionów: jeszcze niedawno formacja Janukowycza, byłego premiera i niemal śmiertelnego wroga Juszczenki, jawiła się jako siła tępa, antydemokratyczna i prorosyjska; jako spadkobierca najgorszych wzorców nomenklaturowego cynizmu. I choć może sama nie zmieniła się aż tak bardzo - starczy spojrzeć, kogo wystawiła do wyborów - to zmieniła język.

Po pierwsze, jest to język ukraiński (choć tuż przed wyborami, by zmobilizować swój twardy elektorat, pojawił się postulat równouprawnienia dla rosyjskiego i hasła wrogie NATO). Po drugie, Partia Regionów nie kwestionuje "europejskiego wyboru" Ukrainy - choć nikt, także "pomarańczowi" i Bruksela, nie potrafi powiedzieć, co konkretnie znaczy ten "europejski wybór". Po trzecie, Janukowycz jest w stanie przeprowadzić kampanię własnymi środkami, bez pomocy rosyjskich "technologów". Mimo że są to środki wątpliwego pochodzenia (fortuny z Donbasu), a amerykańscy specjaliści od wyborów mogą być równie cyniczni, co rosyjscy, to dioksyny i polon nie należą do ich instrumentarium.

Retoryka polityczna, wiemy to z Polski, może być złudna, ale ma skutki społeczne. Proukraińskie hasła, wygłaszane po ukraińsku przez liderów ze wschodniej Ukrainy, przyzwyczają jej mieszkańców do własnego państwa i jego wyborów. I choć to proces długi, warto odnotować, że oglądalność rosyjskich kanałów TV nie przekracza dziś na wschodzie 10 proc.

Jedyna poważna siła uważana za prorosyjską nie może więc już okazywać otwarcie swych sympatii (które zresztą nie są tak jednoznaczne), a Rosja ma coraz mniej możliwości wpływania na Ukrainę. Moskwie pozostaje szantaż energetyczny - jak ten z ubiegłego tygodnia. Ale to broń obosieczna: konsoliduje Ukraińców i niepokoi Europę.

W podjęciu bardziej zdecydowanych wyborów nie pomagają społeczeństwu politycy. Nie mają koncepcji polityki międzynarodowej; hasła o "europejskim miejscu Ukrainy" i "strategicznym sojuszu z Rosją" to frazesy. Niemniej z drugiej strony, także Europa nie ma pomysłu na Ukrainę i najchętniej zapomniałaby o tym kraju. W sytuacji, gdy Europa demonstruje brak zainteresowania (poza rytualną zachętą: róbcie reformy), a Rosja przeciwnie, trudno mieć pretensje, że Ukraińcy wybierają tak, a nie inaczej.

A mają dziś w istocie tylko troje liderów: Tymoszenko, Juszczenkę i Janukowycza. Kryzysy ostatnich trzech lat pokazały, że zaufania nie ma nawet w obozie "pomarańczowych". Każda z partii wykorzystuje przychylne sobie media; miejsce cenzury zajęła dżinsa - teksty pisane na zamówienie polityków (w odpowiednim momencie media demaskują afery z oponentami swoich mocodawców w roli głównej). Upadek rządu Tymoszenko w 2005 r. odbył się w atmosferze korupcyjnych oskarżeń. Pół roku później, po wyborach z marca 2006 r., rozmowy koalicyjne także toczyły się w atmosferze skandali. W końcu rozeszły się słuchy o możliwej koalicji Naszej Ukrainy z Partią Regionów. Rzeczywiście, takowa zaistniała, ale na krótko. Efektem współpracy Juszczenki z Janukowyczem były wybory z 30 września.

Dziś połączenie "pomarańczowych" w starej-nowej koalicji może spowodować powtórkę z roku 2005; powstanie też twarda opozycja (Partia Regionów). Tymczasem konieczna jest taka koalicja rządowa, która zmieniłaby konstytucję, dziś pełną sprzeczności. O to będzie trudno. Jednak jakikolwiek rząd by powstał, "pomarańczowy" czy "pomarańczowo-niebieski", będzie musiał liczyć się z opinią społeczeństwa.

Owszem, kłótnie polityków, powtarzalność pewnych rozwiązań, traktowanie prawa jako dekoracji dla politycznych ustaleń, marionetkowość sądu konstytucyjnego - wszystko to dowodzi braku standardów i myślenia sowieckiego. Postronnych obserwatorów dziwić mogło, że Ukraińcy, im zostawało mniej kartek wyborczych do liczenia, tym dłużej je liczyli. Trudno mieć wątpliwości, że ostateczny wynik zależał także od tego, kto liczył głosy. Mówimy jednak o procentach, a nie dziesiątkach procent.

Na Ukrainie po raz drugi z rzędu odbyły się najuczciwsze wybory na całym poradzieckim terytorium (nie licząc Bałtów). Owszem, korupcja jest powszechna. Owszem, ideały "pomarańczowego" Majdanu, na którym snuto wizje przyszłości, poddawane są próbie także przez tych, którzy je głosili. Owszem, niezadowolonych nie brak i za każdym razem, gdy przyjeżdża się do Kijowa, stoi jakieś namiotowe miasteczko. To już rytualna forma protestu.

Ale też protestującym nic nie zagraża. Rosja i Białoruś nawet taką "trwałością" wyrażania społecznej opinii nie mogą się pochwalić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2007