Kiedy Papież mówi "przepraszam"

Jednym z kluczy do pontyfikatu Jana Pawła II są - w opinii wielu - pojęcia takie jak: oczyszczenie pamięci, rachunek sumienia Kościoła czy rewizja historii. Luigi Accattoli w książce Kiedy papież prosi o przebaczenie, zbierającej 94 wystąpienia (do roku 1997) na temat historycznych win Kościoła, uznaje je za najbardziej interesujące wypowiedzi tego pontyfikatu, słowa najbardziej otwarte na przyszłość. To jednak, czy wielokrotne mea culpa stanie się trwałym dziedzictwem Jana Pawła II, zależy przede wszystkim od stopnia, w jakim zostanie ono zrozumiane i zaakceptowane w samym Kościele. A przecież reakcje od samego początku nie były wyłącznie entuzjastyczne.

10.04.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Przytoczonych na wstępie pojęć Papież nie używa zamiennie i posługuje się nimi z różnym natężeniem. Stosunkowo rzadko wypowiada się na temat “rewizji historii". Trudno się dziwić: nie jest historykiem. Jeśli sięga do historii, to przede wszystkim w działalności homiletycznej i literackiej. Mimo to wśród jego wypowiedzi można odnaleźć i takie, które odnoszą się wprost do badań historycznych - ich znaczenia i właściwej im metody.

“Wiara nie ma żadnych podstaw, by się obawiać badań historycznych; ostatecznie bowiem są one skierowane ku prawdzie, której źródłem jest Bóg - zwracał się do uczestników sympozjum poświęconego Husowi (17 grudnia 1999). - Prawda może się okazać niewygodna, kiedy domaga się, byśmy porzucili zadawnione uprzedzenia i stereotypy". To wołanie o obiektywizm - trudny nie tylko z racji “uprzedzeń i stereotypów". Nieco wcześniej w tym tekście Papież mówi o możliwych “naciskach" ideo-logicznych, politycznych czy ekonomicznych, jakim może podlegać historia. “Osiągnięcie absolutnie obiektywnej wersji historii jest niesłychanie trudne" - przyznaje Jan Paweł II; jakaś jednak realna miara bezstronności jest przecież dostępna badaczowi. Pod jednym warunkiem, mianowicie (to tylko delikatnie naszkicowana intuicja), że ostatecznym “horyzontem jego poszukiwań jest miłość".

Jan Paweł II nie precyzuje, o jaką miłość chodzi: do prawdy? do historii? do “przedmiotu" badań? do potencjalnego odbiorcy? do innych badaczy, z którymi należy podjąć dialog? do wszystkich tych rzeczywistości razem? Sama wskazówka wydaje się jednak inspirująca: czy - aby być obiektywnym - wystarczy historykowi beznamiętna obojętność? Czy raczej potrzebuje miłości? Odpowiedź jest chyba ważna, nawet jeśli nie da się jej przełożyć na postulaty metodologiczne...

W takim stylu Papież wypowiada się przy wielu okazjach, np. w przemówieniu do uczestników konferencji na temat inkwizycji (31 października 1998) czy - nieco wcześniejszego - sympozjum o “Korzeniach antyjudaizmu w środowisku chrześcijańskim" (31 października 1997), lub w Liście na 500-lecie urodzin Marcina Lutra, skierowanym 31 października 1983 do kard. Willebrandsa. W pierwszym z tych tekstów podkreśla z jednej strony autonomię i tożsamość badań historycznych, z drugiej zaś - ich ograniczenia. Poza kompetencjami historyka - stwierdza - leży zwłaszcza “formułowanie ocen natury etycznej". Te należą niewątpliwie do teologa czy etyka, który wszakże nie potrafi ich przeprowadzić, dopóki historyk nie wykona “możliwie najdokładniejszego odtworzenia wydarzeń", ale także “obyczajów i mentalności danego okresu", wraz z opisem całego “historycznego kontekstu epoki". Opis musi dotyczyć nie tylko poszczególnych osób czy grup społecznych. Nie ma historii Kościoła bez studiów nad dziejami teologii. W niektórych przypadkach to właśnie ona może stanowić klucz do zrozumienia wydarzeń. Znamienne, że poszukując przyczyn zróżnicowanych postaw chrześcijan wobec Żydów w czasie II wojny światowej (od heroizmu, przez bierność po wrogość), Papież zwraca uwagę przede wszystkim na “zbyt długo krążące błędne i niesprawiedliwe interpretacje Nowego Testamentu, dotyczące Narodu Żydowskiego i jego domniemanych win".

Papieska wizja historii to po prostu wizja człowieka wierzącego, dla którego historia w swoim podstawowym nurcie jest historią zbawienia. “Archiwa, zwłaszcza kościelne, nie tylko przechowują ślady ludzkich dokonań, ale skłaniają też do refleksji nad działaniem Bożej Opatrzności w historii, tak że dokumenty w nich zgromadzone stają się pamiątką ewangelizacji" - pisał w 1997 r. Historyk, rzecz jasna, zna i na swój sposób definiuje pojęcie ewangelizacji, ale wobec refleksji nad Bożą Opatrznością pozostaje bezradny.

Podsumujmy: dla Papieża dzieje to nie tylko ciąg wydarzeń rejestrowanych w źródłach; to także historia rzeczy (kultura materialna), ale przede wszystkim ludzi i ich wyborów moralnych (historia sumień), a wreszcie historia Boga, który nie tylko się wcielił, ale wchodzi w dialog z każdym człowiekiem - również takim, którego nie odnajdziemy w żadnym z indeksów historiografii. Jest oczywiste, że to, co w tym zestawieniu dla Papieża najistotniejsze, w niewielkim stopniu może stać się tematem dla krytycznego historyka (chociaż bez jego badań wszystkie te zagadnienia mogą się wyrodzić w pozbawioną fundamentu in re ideologię).

Tym się, być może, tłumaczy fakt, że od samych wyników naukowych dociekań ważniejszy był dla Papieża ich refleks w świadomości ludzi i ich wspólnot. Od dyscypliny naukowej Jan Paweł II przechodzi więc do osoby. Cóż z tego, że Europa ma bogatą “historię" (i jeszcze bogatszą historiografię), jeśli dziś - jak pisał w adhortacji “Ecclesia in Europa" - cechuje ją “utrata pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego (...), wywołująca u wielu Europejczyków wrażenie, że żyją bez duchowego zaplecza, niczym spadkobiercy, którzy roztrwonili dziedzictwo pozostawione im przez historię".

Na ile ów priorytet “pamięci" wobec “historii" został podjęty przez papieskich odbiorców? Sięgnijmy po dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej “Pamięć i pojednanie". W tekście tym z o wiele większym naciskiem mówi się o konieczności obiektywizmu historiografii niż o potrzebie leczenia pamięci. “Należy - czytamy - uwzględnić złożoność relacji, jaka zachodzi między podmiotem, który interpretuje, a przeszłością, będącą przedmiotem interpretacji. Na pierwszym miejscu należy podkreślić wzajemną OBCOŚĆ między nimi. Wydarzenia lub słowa z przeszłości są przede wszystkim »przeszłe«, a jako takie nie są sprowadzalne do instancji aktualnych (...) Na drugim miejscu należy uznać PEWNĄ WSPÓŁZALEŻNOŚĆ (...) - wszyscy należymy do historii!". Ten wykrzyknik zostaje wprawdzie osłabiony jeszcze w tym samym akapicie przestrogą: poczucie wspólnoty może zaciążyć na obiektywizmie interpretacji. W efekcie więc konieczny dystans do historii podkreślony jest mocniej niż potrzeba wzięcia za nią odpowiedzialności. “Obcość" jako postawa historyka ma pierwszeństwo przed “współzależnością", a więc przed wspólnotą pamięci.

Pamięć! Nie miejsce tu na mnożenie oczywistych stwierdzeń, że tak każdy człowiek, jak i tworzone przezeń wspólnoty potrzebują pamięci, która daje im poczucie zakorzenienia. Nie sposób także prezentować pełnego indeksu papieskich wypowiedzi na temat “oczyszczenia pamięci" (na internetowej oficjalnej stronie Watykanu zarejestrowano ich ponad 35 tysięcy!). Tym bardziej, że postulat ten Jan Paweł II kierował pod adresem nie tylko Kościoła, ale również narodów Europy - wszystkich lub wymienionych z imienia, choćby (i to kilkakrotnie) Polaków i Ukraińców. Od słów niejednokrotnie mocniejsze wydawały się czyny, jak choćby wizyta w Domu Niewolników (22 luty 1992) czy milcząca modlitwa pod murem płaczu... Warto natomiast zauważyć, że sam zwrot “oczyszczenie pamięci" pojawił się już w pierwszych latach pontyfikatu. W wystąpieniu na spotkaniu z Radą Federacji Kościołów Ewangelickich w Szwajcarii (w 1984 r.) Papież powiedział m.in.: “Oczyszczenie pamięci jest zasadniczym elementem ekumenicznego postępu. Niesie ono ze sobą szczere uznanie obustronnych win i błędów w sposobie reagowania jednych na drugich, którym wszak towarzyszyło u wszystkich dążenie do tego, aby Kościół stawał się bardziej wierny woli swego Pana". Niektórzy podkreślają, że ideę “oczyszczenia pamięci" Jan Paweł II przyniósł z Polski, a jednym z kamieni węgielnych takiej tezy ma być zwrot “przebaczamy i prosimy o przebaczenie" - wielokrotnie przezeń używany, a pochodzący ewidentnie z listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r.

Jan Paweł II najczęściej odwoływał się do tej idei w wystąpieniach o znaczeniu ekumenicznym lub międzyreligijnym: w encyklice “Ut unum sint" (zwł. nr 51), w liście “Anzitutto Rendo" (na 350-lecie Unii Użhorodzkiej), w dziesiątkach homilii głoszonych podczas liturgii czy spotkań z udziałem przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich (najżywsze reakcje wywołały chyba wystąpienia w Ołomuńcu w 1995 i w Atenach, podczas spotkania z arcybiskupem Christodoulosem, 4 maja 2001). “Pamięć" jest też słowem-kluczem w wypowiedziach kierowanych do Żydów. “Minęło ponad pół wieku, lecz pamięć pozostaje (...) Pragniemy pamiętać. Lecz pragniemy pamiętać w pewnym celu, po to mianowicie, aby zapewnić, że już nigdy więcej nie zwycięży zło (...) Pamiętamy, ale bez żadnego pragnienia zemsty lub zachęcania do nienawiści" - to tylko z jednego, stosunkowo krótkiego przemówienia w Yad Vashem (23 marca 2000). Nie bez przyczyny dokument watykańskiej Komisji ds. Stosunków Religijnych z Żydami zaczyna się od słów: “Pamiętamy. Refleksje nad Shoah".

Obszary chrześcijańskiej pamięci wymagające “oczyszczenia" Papież usystematyzował podczas niezapomnianej liturgii “Dnia Przebaczenia", 12 marca 2000. Zapytajmy jednak: z czego “oczyszczać" pamięć? Jakie są pokusy i zagrożenia pamięci? Na polu ekumenicznym należy do nich najpierw trwająca przez wieki “polemika międzywyznaniowa" (list na 500-lecie urodzin Marcina Lutra), nacechowana mocną tendencją apologetyczną. Towarzyszą im zadawnione “fałszywe interpretacje i uprzedzenia, bezwład, obojętność i niedostateczne wzajemne poznanie się" (“Ut unum sint", 51). Kolejne “demony" pamięci Papież nazywa w wielkopostnym Orędziu na rok 2001: “Człowiek, gdy zostanie obrażony i zraniony, skłonny jest ulegać mechanizmom psychicznym, które każą mu użalać się nad sobą i szukać odwetu, wbrew wezwaniu Jezusa, by miłować nieprzyjaciół. (...) Dotyczy to relacji między ludźmi, ale także między społecznościami i narodami".

Tendencji apologetycznej odpowiada z reguły szukanie winy po drugiej stronie. Stąd po wielokroć powtarzane przez Jana Pawła II stwierdzenie: “oczyszczenie pamięci" nie ma nic wspólnego z sądem nad przeszłymi pokoleniami. Sąd należy wyłącznie do Boga. Pamięć ma służyć nie osądowi, lecz pojednaniu; nie “odcięciu się" od grzesznych poprzedników, lecz przeżyciu w ramach jednego mistycznego Ciała, jakim jest Kościół, podstawowej solidarności z nimi. W przeciwnym wypadku jakakolwiek prośba o przebaczenie “win przeszłości" traci sens. To jednak może oznaczać zasadniczy wymóg reorientacji pamięci: zobaczenie siebie wśród grzesznych ludzi Świętego Kościoła z jednej strony, a odkrycie świętości i dobra u niedawnych przeciwników - z drugiej. Znów przykładu dostarczają gesty: cicha modlitwa Papieża pod pomnikiem 24 męczenników protestanckich w Preszowie (2 lipca 1995) czy jubileuszowa liturgia ekumeniczna (z udziałem przedstawicieli 17 Kościołów) w Koloseum (7 maja 2000), wspominająca męczenników XX wieku. “Męczeństwo ma swoje znaczenie ekumeniczne. Ci, którzy wierzą w Chrystusa i są włączeni w długą procesję męczenników, nie mogą pozostać rozdzieleni" - to słowa z “Ut unum sint".

Jak widać, w “oczyszczeniu pamięci" chodzi ostatecznie bardziej o “dziś" i “jutro" niż o “wczoraj". Tak rozumie Papież ostateczny cel “oczyszczenia pamięci": powierzyć przeszłość Miłosierdziu Boga, by w wolności skierować się ku przyszłości. To paradoks Ewangelii: nadzieja rodzi się z uznania winy, a nie z ucieczki przed nią w zanik poczucia grzechu. Chrześcijanie nie mogą tego paradoksu wiarygodnie głosić światu, póki go sami nie doświadczą. “Nadzieja jest z prawdy" - pisał ulubiony poeta Papieża - Norwid. Dodajmy: Także z prawdy historii, przechowanej w oczyszczonej pamięci.

Tekst jest skróconą wersją referatu wygłoszonego podczas międzynarodowej konferencji “Servo veritatis" z okazji 25. rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2005