Kaukaz i Bałkany: fałszywe analogie

Czy niepodległość Kosowa to precedens, który uzasadnia secesję zbuntowanych gruzińskich regionów? Tak problem Abchazji i Osetii widzi Rosja - a wraz z nią wielu zachodnich komentatorów, również polskich. Czy słusznie?

24.09.2008

Czyta się kilka minut

Wjazd do Kosowa, które przez wiele lat było międzynarodowym protektoratem /fot. KNA-Bild /
Wjazd do Kosowa, które przez wiele lat było międzynarodowym protektoratem /fot. KNA-Bild /

Po konflikcie rosyjsko-gruzińskim i uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii przez Moskwę (oraz Nikaraguę) w mediach zachodnich - także polskich - pojawiła się opinia, że zdarzenia te są efektem uznania niepodległości Kosowa przez Zachód, i że był to błąd. Powtarzają się też poglądy, że uznając Kosowo Zachód wystawił Rosji "piłkę na strzał" oraz że Abchazja, Osetia i Kosowo to przypadki podobne.

Istotnie, wspólną cechą procesu usamodzielniania się tych regionów jest to, że secesje nastąpiły tu w wyniku użycia siły i nie zostały zaakceptowane przez Tbilisi i Belgrad. Ale gdy przyjrzymy się bliżej, zobaczymy, że Kosowo, Abchazję i Osetię więcej różni niż łączy.

Demografia i uchodźcy

W Kosowie mieszka 2 mln Albańczyków. To dziś 90 proc. populacji; przed wybuchem konfliktu albańsko-serbskiego stanowili ponad 80 proc. Po wojnie ponad połowa kosowskich Serbów uciekła lub została wypędzona (część z nich przybyła do Kosowa w latach 90.). Niemniej gdyby zorganizować wśród całej populacji pochodzącej z Kosowa referendum o niepodległości, "za" głosowałoby ok. 85 proc.

Tymczasem w Abchazji w referendum

z 1991 r. za pozostaniem w ramach ZSRR - co oznaczało de facto odłączenie Abchazji od Gruzji - głosowało tylko 51 proc. mieszkańców (Abchazi, Rosjanie, Ormianie). W 1991 r. Gruzini byli najliczniejszą społecznością w Abchazji: mieszkało ich tam blisko 240 tys. i stanowili 46 proc. mieszkańców, gdy Abchazi jedynie 18 proc.; wielu tych Gruzinów żyło w Abchazji od dwóch, trzech pokoleń. W wyniku czystki etnicznej olbrzymia większość z nich została wypędzona.

Z kolei w Osetii Południowej na początku lat 90. mieszkało ok. 60 tys. Osetyjczyków, stanowiących dwie trzecie mieszkańców. Przed wybuchem sierpniowej wojny Gruzja kontrolowała 30 proc. terytorium Osetii Południowej. Pod kontrolą Tbilisi żyło blisko 40 proc. Osetyjczyków - podczas gdy na terenach kontrolowanych przez separatystów zostało bardzo mało Gruzinów; resztę wygnano. Przy tym granica między terenami pozostającymi pod kontrolą gruzińską i osetyjską była złożona: część Osetyjczyków popierała reintegrację ich regionu z Gruzją (kilka lat temu na stronę Gruzji przeszedł były premier separatystów). Gdyby zorganizowano tu referendum w sprawie niepodległości, w którym mogliby głosować Gruzini i progruzińscy Osetyjczycy, przeciw odłączeniu zagłosowałaby blisko połowa mieszkańców.

Warto przypomnieć, że UE, USA i Rosja uzależniły akceptację niepodległości Czarnogóry od jej poparcia w referendum przez ponad 55 proc. uprawnionych do głosowania. Dziś Unia i władze Kosowa popierają powrót serbskich uchodźców do Kosowa. Natomiast Abchazi, Osetyjczycy i Rosja są przeciwni powrotowi wygnanych Gruzinów.

Drogi do niepodległości

Pod względem przynależności państwowej, prawa Gruzji do Abchazji i Osetii są silniejsze niż Serbii do Kosowa.

Abchazja była częścią państw gruzińskich z przerwami (na panowanie rzymskie ok. 300 lat, bizantyjskie ok. 200 lat i rosyjskie ponad 100 lat) od starożytności, od X w. p.n.e. Od XV w. do początku XIX w. Abchazja była lennem gruzińskim. Od końca XVII w. zwierzchność gruzińska miała charakter nominalny, ale do końca XIX w. gruziński był językiem administracji, literatury i Kościoła (abchaski nie był wtedy językiem pisanym). Do dziś większość mieszkańców Abchazji formalnie podlega gruzińskiej Cerkwi. W przypadku Osetii Południowej związki z Gruzją są jeszcze bardziej ugruntowane. Do 1921 r. nie miała ona autonomii w ramach Gruzji, a w wymiarze językowym i kościelnym sytuacja była podobna jak w Abchazji. Natomiast Kosowo (jego większość) było częścią Serbii jedynie przez ok. 350 lat (najdłużej w średniowieczu), a od połowy XV w. do początku XX w. było częścią Imperium Osmańskiego, co miało kluczowy wpływ na jego obecny charakter.

Konflikt etniczny gruzińsko-abchaski przybrał charakter zbrojny dopiero w latach 90.; w Osetii Gruzini z Osetyjczykami walczyli po I wojnie i po rozpadzie ZSRR. Natomiast Albańczycy z Serbami w okresie nowożytnym walczyli między sobą znacznie częściej.

W komunistycznej Jugosławii Kosowo było nie tylko prowincją autonomiczną Serbii, ale też jednostką federalną i na poziomie centralnym miało identyczne kompetencje jak republiki. Choć tylko te ostatnie były uznawane za państwa, to zmiana granic federacji była możliwa jedynie za zgodą wszystkich jej jednostek. Konstytucja stwierdzała też, że Albańczycy są suwerenni (także w Kosowie) i równi narodom Jugosławii. Ten status Kosowa i Albańczyków był ewenementem w skali światowej. Z kolei Abchazja, według konstytucji ZSRR z 1977 r., była republiką autonomiczną w ramach Gruzji, a Osetia jej obwodem. Konstytucja stwierdzała, że jedynie Gruzja była jednostką federalną i jako taka ma prawo do secesji.

W Kosowie pierwsze ogłoszenie niepodległości w 1991 r. nastąpiło po ograniczeniu (siłą i niezgodnie z prawem) jej autonomii przez Serbię. W tym czasie autonomia Abchazji została powiększona przez Tbilisi, a autonomia Osetii została zniesiona dopiero po podjęciu przez nią działań na rzecz secesji. Albańczycy do 1997 r. prowadzili pokojową walkę i byli gotowi zaakceptować przywrócenie autonomii, gdy konflikty w Abchazji i Osetii szybko przybrały charakter zbrojny. W trakcie wojny w Kosowie częściej ofiarami byli Albańczycy (strona walcząca o niepodległość), a w Abchazji - Gruzini (strona przeciwna secesji).

Wreszcie, od początku lat 90. Abchazja i Osetia były de facto protektoratami Rosji, gdy Kosowo w 1999 r. (po interwencji NATO) stało się protektoratem międzynarodowym. W odróżnieniu od Abchazji i Osetii, Kosowo miało na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ otwarty ostateczny status. Rezolucja powoływała się na postanowienia konferencji z Rambouillet z 1999 r., że status zostanie ustalony przez wspólnotę międzynarodową przy "uwzględnieniu woli ludności i integralności terytorialnej Serbii". Żadna opcja, w tym niepodległość, nie była explicite wykluczona. Był to pierwszy protektorat tego rodzaju w historii.

Uznanie międzynarodowe

Rosja uznała niepodległość Abchazji i Osetii Południowej, nie stawiając im żadnych warunków. Kosowo - aby uzyskać uznanie przez Zachód - musiało zgodzić się na przyznanie kosowskim Serbom (7 proc. populacji) najszerszej autonomii na świecie (w tym zagwarantowanie im wyjątkowych związków z Serbią); na wykluczenie możliwości przyłączenia do innego państwa lub zmiany granic; na protektorat UE (w koordynacji ze wspólnotą międzynarodową). Tymczasem Abchazja i Osetia po ogłoszeniu niepodległości pozostają protektoratami Rosji. 80 proc. ich mieszkańców ma rosyjskie obywatelstwo (ewenement w skali światowej), a na ich terytorium stacjonują rosyjskie wojska. Ich władze są przeciwne jakimkolwiek prawom dla Gruzinów i międzynarodowej kontroli; Osetia deklaruje chęć zjednoczenia z Rosją.

Abchazja i Osetia Południowa nie mogą liczyć na takie poparcie na arenie międzynarodowej jak Kosowo. Niepodległość Kosowa uznało dotąd blisko 50 państw (kolejne to zapowiedziały), natomiast w przypadku Abchazji i Osetii można się spodziewać uznania ich przez maksymalnie kilka państw.

Dlatego jeśli szukamy podobnego przypadku, to jest nim uznanie jedynie przez Ankarę Tureckiej Republiki Północnego Cypru. W 2004 r., w 21 lat po ogłoszeniu niepodległości, cypryjscy Turcy poparli jednak w referendum rezygnację z niej i reintegrację w ramach Cypru [o Cyprze patrz "TP" nr 37 - red.].

Czy taki sam scenariusz mógłby się zdarzyć w Gruzji, gdyby została ona członkiem Unii? Zmiana stanowiska cypryjskich Turków była możliwa dzięki uzależnieniu przez Unię członkostwa Turcji od rezygnacji z jej poparcia dla separatyzmu. Wobec autorytarnej Rosji - protektora Abchazji i Osetii - Zachód podobnej strategii zastosować rzecz jasna nie może.

***

Nawet gdyby nie Kosowo, doszłoby prędzej czy później do konfliktu gruzińsko-rosyjskiego. Jego przyczyną było dążenie Gruzji do NATO i do reintegracji Osetii, na co nie godziła się Rosja. Z kolei w wymiarze globalnym Kaukaz jest terenem geopolitycznej i energetycznej rywalizacji między USA i Rosją.

Z pewnością dzięki przypadkowi Kosowa Rosja zyskała alibi dla uznania Osetii i Abchazji. Ale potrzebowała aż wojny z Gruzją, by zdecydować się na ten krok. A jeszcze kilka miesięcy temu, gdy Kosowo ogłaszało niepodległość, Rosja - wcześniej, w trakcie negocjacji o jego statusie, odrzucająca wszystkie kompromisowe propozycje Zachodu - twierdziła, że jest to rażące łamanie prawa międzynarodowego i groźny precedens. Dziś porzuciła tę linię i mówi, że to przypadki odrębne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]