Kant z Kantorem

Tegoroczna odsłona Miesiąca Fotografii w Krakowie miała się otworzyć na wydarzenia ostatnich miesięcy. W Cricotece zaplanowano dużą wystawę „Powaga sytuacji” i zaraz ją zamknięto – zadziałała polityczna cenzura.

07.06.2021

Czyta się kilka minut

Tomasz Machciński, Bez tytułu, 2011 r.  Dzięki uprzejmości Fundacji Tomasza Machcińskiego i artysty / MATERIAŁY PRASOWE
Tomasz Machciński, Bez tytułu, 2011 r. Dzięki uprzejmości Fundacji Tomasza Machcińskiego i artysty / MATERIAŁY PRASOWE

Pandemia zmieniła funkcjonowanie sztuki i instytucji jej poświęconych. Radykalnie ograniczone zostały możliwości wystawiennicze, a także podróże artystów, jak i samych dzieł. Ubiegłoroczny Miesiąc Fotografii odbył się więc w oszczędniejszej formule. Miały miejsce ważne prezentacje, jak wystawy duetu Dyba Lach i Adam Lach oraz Zygmunta Rytki, ale z konieczności m.in. ograniczono udział gości z zagranicy. Tymczasem to otwarcie na świat, wejście w dialog z artystami i kuratorami w znacznym stopniu definiowało krakowską imprezę – przez lata można tam było zobaczyć prace Serhija Bratkowa, Taryn Simon czy jednego z najciekawszych dziś francuskich artystów, Mohameda Bourouissy.

W tym roku 19. już Miesiąc Fotografii ponownie skupił się na twórcach polskich. Z konieczności zapewne zmniejszyła się też skala samej imprezy, a jej struktura stała się bardziej otwarta na nowe formy prezentacji. Hybrydowa formuła, szersze wejście w przestrzeń miasta, a jednocześnie mocna obecność w internecie, otwarcie na nowe inicjatywy, jak Fringe 2021 poświęcony młodym twórcom, wreszcie rozbudowanie programu debat mają służyć przekształceniu Miesiąca w platformę współpracy i miejsce eksperymentu.

Za wcześnie wyrokować, czy ten nowy model festiwalu się sprawdzi. Być może z czasem wśród artystów, ale też odbiorców przeważy pragnienie powrotu do stanu sprzed pandemii. Na pewno jednak sieć pozostanie ważną przestrzenią tworzenia i udostępniania. Podobnie katalog wystawy jako książka będąca samodzielną, autonomiczną wypowiedzią (a nie publikacją dokumentującą ekspozycję). Czyli wykorzystanie tych sposobów prezentowania działalności artystycznej, które pozwalają ominąć rozmaite ograniczenia: od epidemiologicznych po finansowe czy – jak się okazuje – polityczne.

Radar na współczesność

Tegoroczna odsłona miała być okazją do otwarcia Miesiąca Fotografii na wydarzenia ostatnich miesięcy. W Cricotece zaplanowano dużą wystawę „Powaga sytuacji”. Miała ona przyjrzeć się temu, jak rzeczywistość społeczna i polityczna stają się tworzywem artystycznym, ale też jak sztuka jest wykorzystywana w protestach.

Pomysł wystawy był niemalże oczywisty, bo pytanie o społeczny wymiar twórczości po ogłoszeniu 22 października 2020 r. wyroku Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającego prawo aborcyjne stało się jeszcze aktualniejsze. Wśród protestujących przeciw tej decyzji były artystki i artyści. Jednak nie mniej ważny jest sam proces dokumentowania rozmaitych przejawów ostatnich protestów, by wymienić działalność Archiwum Protestów Publicznych.

Wystawa, której kuratorką była Agnieszka Rayss, miała pokazać zarówno klasyków współczesnej sztuki, jak Łódź Kaliską czy Zbigniewa Liberę, ale też Agnieszkę Sejud czy Tytusa Szabelskiego, reprezentujących młode pokolenie. Do jej otwarcia jednak nie doszło. Dyrekcja Cricoteki nie zgodziła się na umieszczenie na wystawie instalacji Krzysztofa Powierży „Banery z placu Wilsona”, która prezentowała kartony z hasłami niesione przez uczestniczki i uczestników protestów po 22 października. Przedmiotem sporu stała się także akcja kolektywu akcjonistycznego „Czarne Szmaty”. Ostatecznie zdecydowano, że projekt zostanie zaprezentowany w późniejszym terminie w formie publikacji lub w przestrzeni wirtualnej.

Kierująca Cricoteką Natalia Zarzecka żądając usunięcia pracy Powierży powołała się na wierność ideom patrona instytucji. „Kantor świadomie unikał bezpośredniego angażowania się w bieżącą rzeczywistość i odżegnywał od konfrontacyjnego języka” – podkreślała. I dodała: „Cricoteka jest instytucją publiczną. Ten element jej tożsamości oznacza, że jej program jest skierowany do całego społeczeństwa, nie zaś do wybranych grup. Dlatego instytucja odmawia uczestnictwa w przedsięwzięciach mogących pogłębiać podziały i eskalujących wrogość”.

Od kilku lat podejmowane są próby cenzurowania instytucji kultury – by wymienić niedawne przypadki galerii Arsenał w Białymstoku, lubelskiego Labiryntu czy BWA w Opolu. Jednak tym razem aktu cenzury dokonała sama instytucja, i to aspirująca do bycia jedną z najważniejszych w kraju. Dodatkowo przy tym uznając, że apolityczność rozumiana jako uległość wobec władz jest rzeczą pożądaną i definiującą funkcje instytucji publicznej (powołanie się na Kantora, pamiętając o jego relacjach z rządzącymi PRL-em, zwłaszcza w latach 80., jest mało fortunne).

Wystawa, do której nie doszło, stała się najmocniejszym punktem Miesiąca Fotografii. Już sprowokowała do kluczowej obecnie dyskusji na temat funkcji instytucji publicznych i ich relacji z władzą. A też, mimo starań Natalii Zarzeckiej, jeszcze silniej wybrzmiał protest przeciwko polityce PiS-u – rozpoczęciu Miesiąca towarzyszyły manifestacje pod siedzibą Cricoteki. Podważone wreszcie zostało zaufanie do samej instytucji.

Warto jednak przytoczyć fragment oświadczenia organizatorów Miesiąca Fotografii: „Usunięcie pracy z przestrzeni galerii można odczytywać zarówno jako akt autocenzury prewencyjnej, jak i wyraz troski o przyszłość i dobro instytucji” – napisali Joanna Gorlach i Tomasz Gutkowski. I dodali: „Nasz sprzeciw budzi przede wszystkim fakt, że rzeczywistość polityczna zmusza kogokolwiek – instytucję, organizację, artystę czy kuratora – do stawania przed tego typu dramatycznymi wyborami”. Można te słowa uznać za próbę usprawiedliwienia postępowania szefowej Cricoteki, jednak niezależnie od oceny jej decyzji pozostaje pytanie o odpowiedzialność tych, którzy rządzą obecnie Polską.

Fotografia, czyli…

Spór wokół „Powagi sytuacji” nie powinien przysłonić innych tegorocznych wystaw. W Galerii Szarej Ada Zielińska zajęła się problemem, który w czasach pandemii stał się jeszcze bardziej aktualny, czyli sytuacją finansową artystów. Sam jej tytuł – „Jaki mamy budżet? – ­Where’s the Money?” – to też pytanie, które od dawna stało się kluczowe w rozmowach z twórcami i pracownikami instytucji artystycznych. Bo od odpowiedzi na nie zależy, czy praca lub pokaz dojdą do skutku. Zielińska połączyła fotografie martwych natur, często bardzo wystudiowane formalnie, z konkretnymi przykładami: 80 tys. zł – kwota, której zabrakło na realizację pracy Norberta Delmana na Biennale w Stambule, 1500 zł – honorarium kuratorskie w Galerii BWA w Bielsku-Białej. Tworzenie dzieł i ich wystawianie nagle nabrało bardzo konkretnego, bo finansowego wymiaru.

Z kolei pokaz Marty Bogdańskiej „Zmiennokształtne” w Galerii ASP jest przykładem dziś bardzo ważnego nurtu twórczości, w którym artysta wciela się w rolę archiwisty. Bogdańska zebrała imponujący materiał, przede wszystkim zdjęciowy, o obecności zwierząt w wojsku: od gołębia Cher Ami zapewniającego łączność na froncie podczas I wojny światowej i suczki Judy służącej na brytyjskiej kanonierce, po niedźwiedzicę Baśkę, która w 1919 r. wraz z polskim wojskiem dotarła do kraju aż z Murmańska. Relacjonując ich dzieje, jednocześnie opowiada o historii współczesnej z innego punktu widzenia – zwierząt. Upomina się o pamięć o nich, poszerza spojrzenie na ubiegłe stulecie o innych, zazwyczaj pomijanych. „Zmiennokształtne” to praca wizualno-dźwiękowa, ale też imponująca, ponad 700-stronicowa publikacja, pokazująca, że inne wystawiennictwo jest też możliwe.

Wreszcie w Muzeum Manggha – to najważniejsze wydarzenie tegorocznego Miesiąca Fotografii – znalazł się wybór fotografii Tomasza Machcińskiego. Jego twórczość – tworzone od lat 60. autoportrety – to jedno z najważniejszych odkryć w polskiej sztuce (część z nich nabyło już warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Muzeum Historii Fotografii w Krakowie). Tomasz Machciński tworzy bowiem dzieła niezwykłe i zarazem totalne. Z uporem i sumiennie wciela się w postacie historyczne i wymyślone, przedstawicieli popkultury i wybitnych intelektualistów. Staje się wręcz tymi osobami.

„Wszystko musi być prawdziwe – mówił w rozmowie z „dwutygodnikiem”. – Należy umieć zrobić twarz tak, żeby wyglądała naturalnie, jak własna. Zawsze wykorzystuję to, co dzieje się z moim ciałem: odrastanie włosów, łysienie, starzenie się. Projekt zmienia się z biegiem czasu, bo ja się zmieniam. A pomysłów mi nie brak”. Machciński swoje ciało uczynił materiałem. Sam jest aktorem i reżyserem, kostiumografem i charakteryzatorem. Sam wreszcie robi zdjęcia i je archiwizuje. Do dziś wykreował ponad 22 tys. wcieleń mężczyzn i kobiet, różnych nacji i koloru skóry.

Długo wykonywał fotografie czarno-białe. Na wystawie „Tysiące twarzy, setki miraży” w Krakowie pokazano jego nowe prace z lat 2006-2018. Tym razem to kolorowe zdjęcia (są też nagrania wideo). Ponad 700 fotografii ułożono w jeden wielobarwny fryz, mieniący się postaciami. Tomasz Machciński bywa na nich uwodzącą kobietą, księdzem, marynarzem, żołnierzem. Wciela się w Czesława Niemena i Leszka Kołakowskiego. Podważa granice płci i tożsamości. Dawno też zamazał granice między życiem i sztuką. Jak sam podkreśla: opisałem swoje życie w fotografii.

Nierealność i świat rzeczywisty

Ograniczenie programu jeszcze wyraźniej podkreśliło znaczenie Sekcji ­ShowOFF, od lat odrębnej części Miesiąca Fotografii poświęconej twórcom, którzy są dopiero na początku artystycznej drogi. Stała się ona znakiem rozpoznawczym tego festiwalu, a o jej randze może świadczyć lista dotychczas prezentowanych fotograficzek i fotografików, na której są m.in. Dominika Gęsicka, Irena Kalicka czy Diana Lelonek.

Na tegoroczną edycję nadesłano zresztą blisko 500 zgłoszeń z 40 krajów. W tym roku zrezygnowano ze wspólnego pokazu. Dzięki temu powstały bardzo indywidualne ekspozycje. W Muzeum Fotografii pokazano prace Bartosza Wajera. Są to zdjęcia nieoczywiste – Wajer sięgnął po materiały zamieszczane na portalach erotycznych, ale przefotografował je tak, że rozpoznawalne są jedynie fragmenty: zarysy ciał kobiet i mężczyzn, jakieś wyrwane sceny. Wszystko też zostało obdarte z erotyki. To tylko cienie, trochę oniryczne zjawy, duchy, a nawet barwne plamy. Wystawa „Od oka do kości” intryguje, zachęca do snucia domysłów, zabawy z wyobraźnią.

Po gotowe zdjęcia sięgnęła też Jagoda Valkov. Na jej wystawie „Szczęśliwa wina” pokazanej w galerii Podbrzezie znalazły się kolaże, w których wykorzystała fotografie z rodzinnych albumów. Połączyła je z wyobrażeniami religijnymi: nad grupą odpoczywających na łące unosi się gołąb – symbol Ducha Świętego. Postaci księdza głoszącego kazanie towarzysz wąż. Niepokojące, odrealnione, dziwne. Świat wiary i codzienność niepokojąco się tu mieszają.

Z kolei fotografie Jędrzeja Nowickiego boleśnie przypominają o rzeczywistości. Wystawa „Blizny” prezentowana w Fundacji Razem Pamoja opowiada o protestach przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Sfotografowane przez Nowickiego siniaki, otarcia, blizny na ciałach kobiet i mężczyzn są bardziej niż realne. To ślady po interwencjach ­OMON-u. Nie są to jedyne świadectwa niedawnych wydarzeń. Jest też scena pogrzebu – młodzi mężczyźni niosą trumnę przykrytą historyczną biało-czerwono-białą flagą Białorusi. Na innej fotografii tłum protestuje przed wielkim blokiem. Jest wreszcie zdjęcie kordonu funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Zdjęcia Jędrzeja Nowickiego przypominają, że nadal jedną z podstawowych funkcji fotografii jest dawanie świadectwa. ©

19. Miesiąc Fotografii w Krakowie. Pokazy trwają do 27 czerwca br. (wystawa w Muzeum Manggha do 5 września).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2021