Kampania z kaftanem

Socjologiczna koncepcja przemocy społecznej Hansa Galtunga wyjaśnia, jak silniejsze grupy społeczeństwa osiągają cele kosztem słabszych. W latach 90. chilijski psychiatra Fernando Lolas bronił przemocy społecznej utrzymując, że może ona służyć interesom i dobru słabszych. Używał przykładu przepisów ruchu drogowego narzucanych ludziom dla ich bezpieczeństwa.

07.08.2005

Czyta się kilka minut

Nie trzeba nikogo przekonywać, że przestrzeganie zasad bezpieczeństwa drogowego zmniejsza liczbę wypadków i chroni od przedwczesnej śmierci czy kalectwa. Przy okazji poprawia wyniki finansowe przedsiębiorstw ubezpieczeniowych. Wszyscy kierowcy opłacają przecież obowiązkowe składki od odpowiedzialności cywilnej, a wielu także od nieszczęśliwych wypadków i uszkodzenia pojazdu. Redukcja wypadków drogowych, a mamy ich w Polsce zbyt wiele, uczyniłaby dochody firm ubezpieczających jeszcze większymi. Nic więc dziwnego, że PZU SA, największy polski zakład ubezpieczeniowy, rozpoczął kampanię na rzecz przestrzegania zasad ruchu drogowego. Akcja obejmuje rozmieszczenie wielkich plakatów na tablicach przydrożnych, spoty telewizyjne i obszerny materiał na stronie internetowej PZU SA. Jej znakiem jest pognieciona tablica nakazu zatrzymania się, o charakterystycznym sześciobocznym kształcie. Pogniecenie to oczywisty ślad zderzenia. Prócz kodeksowego “STOP" na pogniecionej tarczy jest jeszcze napis “wariatom na drodze".

Na billboardach każdy musi, a w innych materiałach może, obejrzeć człowieka związanego kaftanem bezpieczeństwa. Przekroczenie granic dobrego smaku? Bezmyślność? Widok pędzącego na oślep człowieka skrępowanego charakterystycznym urządzeniem, które ustawa o ochronie zdrowia psychicznego określa jako “środek przymusu bezpośredniego" może budzić lęk. Chociaż raczej powinien budzić współczucie. Czemu ma służyć ten wizerunek? Być może autorzy kampanii chcieli osiągnąć identyfikację negatywną? To nie ja! Co skłoniło najstarszą polską firmę ubezpieczeniową, by odwołać się do szkodliwego stereotypu zrównującego osobę chorą psychicznie (“varius") z bezmyślnym i groźnym zachowaniem lekceważących przepisy kierowców? Kto odpowiada za wykorzystywanie lęku przed utratą jasności myślenia, zrównoważenia emocjonalnego i poczucia tożsamości dla promowania słusznej zresztą sprawy bezpieczeństwa na drogach?

Nie od dziś wiadomo, że w życiu społecznym można ograniczyć znaczenie i role pojedynczych osób i grup ludzi przez naznaczenie ich nazwą lub znakiem powodującym wyłączenie ze wspólnoty. Mówimy w takich razach o piętnie lub stygmie. Wyłączanie osób chorych psychicznie z życia społecznego przez stygmatyzację, m.in. określeniem “wariat", ma długą historię w cywilizacji Zachodu. Proces destygmatyzacji i przywracania ludzi chorych wspólnocie jest żmudny, ale opłacalny. Pomysł PZU, by wykorzystać piętno choroby psychicznej do promowania ostrożnej jazdy można w najlepszym przypadku porównać do nieobyczajnego dyskredytowania przeciwników politycznych przez poddanie w wątpliwość stanu ich zdrowia psychicznego, zamiast wykazywania niekompetencji w działaniu. W najlepszym przypadku. Chociaż nawet i w niekulturalnych debatach politycznych, podobnie jak w kampanii na rzecz bezpiecznej jazdy, sięga się po metody pogłębiające piętnowanie ludzi cierpiących. Choroba psychiczna jest cierpieniem i to cierpieniem niezawinionym.

Nie ma wątpliwości, że ludzie cierpiący na zaburzenia psychiczne są w społeczeństwie mniejszością i to mniejszością słabszą. Mają przeciętnie niższą siłę nabywczą, ponieważ, najczęściej, wymagają raczej pomocy i nie są w stanie zarobić na udział w wyścigu konsumenckim. I z całą pewnością stowarzyszenia osób chorych psychicznie nie są na tyle majętne, aby zamówić kampanię reklamową destygmatyzacji w takiej firmie jak MAD Multimedia. Mamy zatem do czynienia z przemocą społeczną w takiej postaci, w jakiej opisał ją Galtung. Na marginesie: MAD po angielsku oznacza to samo, co po polsku - WARIAT.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2005